Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dywilan: droga trawa na Euro

Paweł Patora
Jacek Jakubiak, przewodniczący Rady Nadzorczej firmy Dywilan SA
Jacek Jakubiak, przewodniczący Rady Nadzorczej firmy Dywilan SA Jakub Pokora
Z Jackiem Jakubiakiem, przewodniczącym Rady Nadzorczej firmy Dywilan SA rozmawia Paweł Patora.

Dywilan produkuje tkaną trawę na nawierzchnie sportowe. Wasza trawa jest na trzech stadionach na Euro 2012 i na trzech Orlikach. Dlaczego tylko na trzech?

Dlatego, że Ministerstwo Sportu, formułując specyfikację istotnych warunków zamówienia (SIWZ) do przetargów na Orliki, przyjęło założenia oparte o standardowe rozwiązania z lat 2008-2010. Ponieważ nasz produkt jest niestandardowy, więc nie możemy być traktowani jako równorzędni dostawcy.

Może akurat w przypadku Orlików lepsza jest trawa standardowa…

Standardem jest tzw. trawa tuftowana, wytwarzana tak, jak wykładziny. My jako pierwsi na świecie wprowadziliśmy na rynek trawę tkaną, a więc wytwarzaną jak dywany. Produkujemy ją według własnej technologii. Nasza trawa charakteryzuje się lepszą przepuszczalnością wody i lepiej trzyma się podłoża. Badania w autoryzowanych przez FIFA laboratoriach w Gandawie i Edynburgu wykazały, że spełnia wymagane parametry jakości.

Dlaczego więc nie wygrywacie przetargów?

Dlatego, że SIWZ nie uwzględnia takiej trawy, jaką my produkujemy. Kiedyś żeby uzyskać najwyższy poziom wymagany przez FIFA stosowało się włókna przynajmniej 60-milimetrowej wysokości. My uzyskaliśmy te same efekty przy 50 milimetrach. Ale jednym z wymogów ministerstwa, zawartym w SWIZ, jest to, żeby włókna miały wysokość 60 mm. Nasza trawa ma włókna krótsze, więc wykonawca, który ją proponuje, odpada w przedbiegach. Wielokrotnie dzwoniłem i pisałem w tej sprawie do Ministerstwa Sportu, ale bez skutku.

Za innowacyjną technologię produkcji tkanej trawy "Dywilan" otrzymał nagrodę Prezydenta Łodzi, statuetkę i tytuł "Lider Nowoczesnych Technologii". To chyba miłe?

Rzeczywiście było miło. Jednak zamiast tytułów i statuetek, wolałbym wspieranie innowacji poprzez usuwanie barier w ich wprowadzaniu. Tymczasem prawo zamówień publicznych skutecznie utrudnia zamawianie innowacyjnych produktów.

Władze deklarują, że państwo wspiera działania na rzecz rozwoju nowoczesnych technologii…

Wspiera m.in. tak, że jest dysponentem unijnych środków na innowacje. Korzystaliśmy z nich, także pracując nad sztuczną trawą. Jednak to samo państwo, które promuje innowacje i postęp techniczny, jednocześnie hamuje stosowanie produktów tych innowacji, realizując inwestycje finansowane z budżetu.

Dlaczego mamy prawo zamówień publicznych hamujące innowacje?

Dlatego, że dominuje podejrzliwość. Państwo obawia się korupcji, ale zamiast zwalczać ją poprzez nieuchronność kary, próbuje ją eliminować zaostrzając przepisy. Ale one eliminują też produkty innowacyjne. Ponieważ państwo nie ufa obywatelom, więc nic dziwnego, że zamawiający jest ostrożny. Straszony prokuraturą i CBA, nawet jeśli wie, że produkt innowacyjny jest lepszy, nie wybierze go, jeśli ma wątpliwości, czy są dokładnie spełnione wszystkie warunki zamówienia.

I nie ma nadziei na zmianę?

Nadzieja jest. Na pierwsze czytanie w Sejmie czeka projekt nowelizacji ustawy o zamówieniach publicznych. Stanowi on m.in., że jeżeli inwestor ma wątpliwości co do specyfikacji produktu, jaki powinien zastosować, to ogłasza przeprowadzenie dialogu technicznego, czyli otwartych konsultacji. Dopiero na podstawie ich wyników decyduje, jak specyfikacja powinna wyglądać. Teraz inwestorzy posługują się parametrami, które ktoś im podsunie; opierają się zwykle o technologie i produkty stare, importowane.

Czy zmiana trybu ustalania SIWZ wystarczy, by ułatwić stosowanie wyrobów innowacyjnych?

Obawiam się, że nie. Takie produkty mają często jednego producenta, więc trudno spełnić warunek konkurencyjności. Gdyby ktoś ogłosił przetarg na zakup tkanej trawy, której byliśmy do niedawna jedynym producentem na świecie, nie mógłby wyłonić zwycięzcy, gdyż zgłosiłaby się tylko jedna firma. Drugim problemem jest wymóg wyboru producenta oferującego wyrób najtańszy. Zamawiający bierze pod uwagę wyłącznie (!) cenę produktu i posiadane certyfikaty. Gdy na Międzynarodowych Targach Poznańskich naszą trawę wyróżniono za wysoką jakość złotym medalem, zainteresowali się nią wykonawcy inwestycji sportowych. Pytali jednak nie o jakość, ale o cenę i czy mamy certyfikaty. Pytali o to, o co ich pytają inwestorzy, a inwestorów interesuje najniższa cena i papiery. Jakość nie ma znaczenia. Najlepsze są produkty z Chin, bo są tanie i mają papiery.

Czy Wasza trawa jest za droga, by wygrywać przetargi?

Jest o 10-20 proc. droższa od standardowej, ale dużo tańsza jest jej konserwacja. W dłuższym okresie jej zastosowanie jest opłacalne. Przepisy nie uwzględniają kosztów ponoszonych w wydłużonym czasie. A przecież każdy z nas przy zakupach bierze je pod uwagę. Np. kupuje droższą, ale energooszczędną lodówkę, albo droższy samochód z silnikiem Diesla, aby mniej płacić za paliwo.
Rozm. Paweł Patora

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki