Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Profesor, który tańczy sambę

Joanna Leszczyńska
Prof. Tadeusz Chmielewski
Prof. Tadeusz Chmielewski Grzegorz Gałasiński
Koncertował prawie na całym świecie - o prof. Tadeuszu Chmielewskim, pianiście i pedagogu Akademii Muzycznej w Łodzi - pisze Joanna Leszczyńska.

Hall Filharmonii Narodowej w Warszawie. Trwa bankiet po koncercie. Prof. Chmielewski tańczy na boso sambę. Nie sam, oczywiście. Przed chwilą zakończył się występ Rosany Diniz, pianistki z Brazylii, wychowanki prof. Chmielewskiego, i brazylijskiej orkiestry. Muzycy, którzy na co dzień grają utwory klasyczne, dali się porwać latynoskim rytmom.

- To było osiem, może dziesięć lat temu - wspomina z uśmiechem prof. Chmielewski. - Muzyka rozrywkowa? Też lubię, z wyjątkiem hip-hopu i rapu.

Ale przede wszystkim oczarował go świat muzyki poważnej. Był wtedy jeszcze dzieckiem. Mieszkał z rodzicami w Wilnie. Ojciec był dyrektorem w firmie Hartwiga, znanej firmie przewozowej.

- Nad nami mieszkała młoda dziewczyna, która chodziła przed wojną do konserwatorium w Wilnie - wspomina Tadeusz Chmielewski. - Dużo ćwiczyła na pianinie. Przez mgłę pamiętam, że przesiadywałem pod jej pianinem i słuchałem jak ćwiczy. Miałem trzy, może cztery lata. Jesienią, czy zimą ta młodziutka pianistka przychodziła do domu w walonkach, a wtedy pomagałem jej ściągać te buty.

Mama, kiedy była młoda, grała na pianinie. Ale w ich wileńskim domu nie było fortepianu. Dopiero po wojnie, i w Polsce, rodzice kupili małemu Tadziowi pianino.

Po krótkim pobycie we Wrocławiu przyjechali do Łodzi i zamieszkali w kamienicy przy ulicy Rewolucji 1905 roku. W tej kamienicy na świat przyszedł Artur Rubinstein, światowej sławy pianista. Jest prawdopodobne, że rodzina Chmielewskich zajmowała jego dawne mieszkanie. Było duże, czteropokojowe, miało sztukaterie. Najpierw gry na fortepianie uczył się prywatnie, a potem w szkole muzycznej, na Jaracza. Kończąc liceum muzyczne, nie miał wątpliwości, że będzie studiował w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Łodzi. Był dobrym humanistą, ale nawet przez myśl mu nie przyszło, by zostawić muzykę. Męczące być może dla innych codzienne ćwiczenia nie wspomina jako udręki. Tak samo jak rozmaitych popisów szkolnych.

- Uznanie pedagogów mobilizowało mnie do pracy. Toteż chętnie ćwiczyłem - mówi prof. Chmielewski.
Żył jednak nie samą tylko muzyką. Pod koniec liceum i w pierwszych latach studiów pasjonował się też grą w szachy. Był mistrzem Łodzi juniorów w szachy, a także w drużynie mistrza Polski. Potem zabrakło na to czasu. Ale dziś czasem jeszcze zagra, jak jest okazja.

Zaczął studia muzyczne w 1960 roku. Na uczelni spotkał się z prof. Marią Wiłkomirską, która uczyła go dwa ostatnie lata w liceum. To w jej klasie fortepianu zrobił później dyplom. Maria Wiłkomirska była siostrą przyrodnią Wandy, późniejszej wybitnej skrzypaczki, z którą często występował.

Do swoich mistrzów, którzy pomogli mu lepiej poznać świat muzyki, zalicza prof. Kiejstuta Bacewicza, twórcę łódzkiej kameralistyki. Był jego wychowankiem. Poznał też jego niezwykle utalentowaną siostrę, Grażynę Bacewicz, skrzypaczkę. Dziś łódzka Akademia Muzyczna nosi imię obojga rodzeństwa. Wiele też zawdzięcza prof. Franciszkowi Wesołowskiemu, znakomitemu teoretykowi, autorowi wielu książek oraz Antoniemu Kędrze, bratu słynnego wtedy pianisty Władysława Kędry. Później organizował ogólnopolskie konkursy imienia Władysława Kędry dla uczniów szkół muzycznych II stopnia.
- Jestem wychowany na tak zwanej szkole rosyjskiej - mówi prof. Chmielewski. - Wszystkie moje nauczycielki, począwszy od prywatnej po ostatnią profesor Marię Wiłkomirską, studiowały przed wojną w Rosji. Moi koledzy wyjeżdżali na stypendia do Wiednia, Paryża, Londynu, a ja pojechałem dalej pogłębiać rosyjską szkołę pianistyczną do Moskwy.

Był stypendystą Ministerstwa Kultury i Sztuki w Konserwatorium im. Piotra Czajkowskiego w Moskwie.
Prof. Chmielewski należy do najwyżej cenionych pianistów-kameralistów. W Międzynarodowym Konkursie Skrzypcowym im. Henryka Wieniawskiego w Poznaniu w 1977, 1981 i w 1986 roku otrzymywał nagrody jurorów za najlepsze wykonania partii fortepianu.

Występował z wieloma solistami krajowymi i zagranicznymi: śpiewakami, skrzypkami i wiolonczelistami. Wśród koncertów w Polsce, szczególnie ceni sobie występy na Międzynarodowym Festiwalu Chopinowskim w Dusznikach oraz Festiwalu Pianistyki Polskiej w Słupsku.

Skrzypce lubi szczególnie. Przez wiele lat występował i nagrywał z Wandą Wiłkomirską. Koncertował też m.in. z Wadimem Brodskim, Barbarą Górzyńską, Keiko Urushihara, Elisą Kawaguti, Kają Danczowską i wiolonczelistą Stanisławem Firlejem. Od kilku lat koncertuje również ze swoim synem, znakomitym skrzypkiem Przemysławem Chmielewskim, mieszkającym w Paryżu.

Współpraca z Wandą Wiłkomirską to szczególny etap w jego życiu. Grał z nią z przerwami ponad 30 lat, od 1970 roku.
- Nie byliśmy tylko w Afryce. Wanda Wiłkomirska była nadzwyczajnie utalentowana. Była wtedy właściwie najlepszą skrzypaczką w Polsce. Dziś już nie występuje z powodów zdrowotnych. Była tytanem pracy. I wzorem punktualności. Nie pamiętam, by kiedykolwiek minutę się spóźniła. Zmęczona czy nie podróżą, musiała ćwiczyć przed koncertem, nawet w nocy. Trochę to po niej przejąłem, tyle że ja w hotelu nie mogłem ćwiczyć, bo nie miałem na czym. Mało kto wie, że Wiłkomirska bardzo się denerwowała przed występem, do tego stopnia, że nie mogła się zdrzemnąć.

Swoją grę Tadeusz Chmielewski utrwalił na płytach Polskich Nagrań i "Conneseur Society". Są na nich m.in. dzieła skrzypcowe Beethovena, Brahmsa i Prokofiewa z jego udziałem. Wiele jego nagrań jest w archiwach radiofonii polskich i zagranicznych.
Z łódzką uczelnią muzyczną jest związany od 1965 roku i jest jej wierny do dziś. Przez dwadzieścia pięć lat, do 2005 roku, kierował Katedrą Fortepianu, co jest krajowym rekordem.

Wielu jego wychowanków grało na Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. F. Chopina. Na przykład Tomasz Bartoszek. Pianista dotarł do drugiego etapu konkursu, bardzo niewiele zabrakło mu, by wejść do finału. Prof. Chmielewski przygotowywał do konkursu chopinowskiego także m.in. Monikę Roscę, Mariusza Drzewickiego, Tomasza Dębowskiego, Rosanę Diniz z Brazylii i Manuela Montero.

- Obecnie duże nadzieje pokładam w Andrzeju Zawadzkim. Przygotowuję go do kilku konkursów, w tym do chopinowskiego, który odbędzie się w październiku 2015 roku. Konkurs Chopinowski ma taką rangę, że sukcesem jest już zakwalifikowanie się do szerokiego finału.
Przez 10 lat, od 1992 do 2002 roku, był prezesem Towarzystwa im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Był współorganizatorem dwóch Konkursów Chopinowskich: w 1995 i 2000 roku. Obecnie jest członkiem zarządu Towarzystwa im. Fryderyka Chopina.

- Aby stanąć do konkursu, trzeba mieć silną psychikę, by nie odczuwać za dużego brzemienia odpowiedzialności, że koniecznie trzeba wygrać - uważa prof. Chmielewski. - Na konkursach powinno się grać tak jak na koncercie, ale wiele osób tego nie potrafi. Ja widocznie do takich należałem i nie przepadałem za konkursami. Jak człowiek ma za dużą tremę, to się spina i gra nie jest taka jak być powinna. Ale grać solo recitale i koncerty z orkiestrą lubię.

Podczas występów solowych często gra Chopina. To jego ulubiony kompozytor. Ale lubi też bardzo Mozarta, Bacha, gra też chętnie Schuberta, Schumanna, Lista, Griega i Brahmsa.

Daje kursy interpretacji, głównie Chopina. Nie tylko w kraju, ale i zagranicą. Jest zapraszany na wykłady i do prowadzenia kursów mistrzowskich. Najczęściej na Litwę, do Francji, Niemiec i Japonii.

Wielu jego wychowanków pracuje w łódzkiej Akademii Muzycznej.
- Mamy wielu zdolnych pianistów, ale, niestety, brak propozycji koncertów. Poupadało wiele instytucji kulturalnych. W filharmoniach grają znani od dawna polscy soliści, tacy jak Paleczny, Olejniczak, czy Jabłoński. Toteż podoba mi się idea Narodowego Instytutu Imienia Fryderyka Chopina, polegająca na tym, że a każda uczelnia muzyczna będzie promowała swoich najlepszych studentów i doktorantów podczas koncertów w warszawskim Muzeum imienia Fryderyka Chopin. Koncerty te będą nagrywane.

Ma dużą kolekcję płyt, głównie fortepianowych. Chętnie słucha innych pianistów. Dostaje od znajomych dużo ich nagrań.
- Teraz wyszła moja płyta. Sonaty Brahmsa, na której gram z Wandą Wiłkomirską.

Żona, Elżbieta, była śpiewaczką. Od lat zajmuje się upowszechnianiem muzyki w łódzkiej filharmonii. Córka Magdalena Tomczyk pracuje w AM. Uczy gry na fortepianie na wydziale wokalnym. Syn Przemysław jest skrzypkiem i kompozytorem, głównie muzyki filmowej. Ukończył też dyrygenturę. Mieszka w Paryżu. 8-letni wnuczek Mateusz też zaczął grać na skrzypcach.

- Czy talent muzyczny zależy od genów? W dużym stopniu tak, ale nie zawsze. Zdarza się od czasu do czasu Janko Muzykant.

Prof. Chmielewski koncertuje teraz głównie jako solista. Poza Polską przeważnie we Francji, w Niemczech i na Litwie. Uwielbia Litwę. Wilno jest przepiękne. To wzruszające, że dom, w którym mieszkał, nadal stoi i wygląda tak samo jak dawniej.

***

Prof. Tadeusz Chmielewski

Urodził się w Wilnie w 1941 roku. Ukończył Państwową Wyższą Szkołę Muzyczną w Łodzi w klasie prof. Marii Wiłkomirskiej. Doskonalił umiejętności jako stypendysta Ministerstwa Kultury i Sztuki w Konserwatorium im. Piotra Czajkowskiego w Moskwie. Koncertuje w kraju i za granicą jako solista i kameralista. Jest często zapraszany do jury wielu konkursów pianistycznych w kraju i za granicą. Za swoją działalność artystyczną prof. Chmielewski był nagradzany przez Ministra Kultury i Sztuki nagrodami I, II i III stopnia.
Jest honorowym wiceprzewodniczącym EPTA (Europejskiego Stowarzyszenia Pianistów-Pedagogów).

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki