Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jan Karski: bohater z poczuciem winy?

Joanna Leszczyńska
Kaya Mirecka-Ploss, przyjaciółka Jana Karskiego.
Kaya Mirecka-Ploss, przyjaciółka Jana Karskiego. Jakub Pokora
Jan Karski był wielkim bohaterem, ale to tragiczna postać. Żył z poczuciem winy. Tak uważa Kaya Mirecka-Ploss, jego przyjaciółka - o historii ich życia pisze Joanna Leszczyńska.

To piękne, kiedy kobieta słyszy od mężczyzny, że dzięki niej po raz pierwszy wie, co to jest dom. Kaya Mirecka-Ploss wspomina dziś te słowa Jana Karskiego ze łzami w oczach. Przez dziewięć lat była towarzyszką życia Karskiego, kuriera Polskiego Państwa Podziemnego, który przekazał aliantom raport o tragedii Żydów podczas II wojny światowej. Łzy pojawiają się na jej twarzy wiele razy podczas naszej rozmowy.

- Po tragicznej śmierci Poli, jego żony, bardzo się do siebie zbliżyliśmy - mówi Kaya Mirecka-Ploss . - Był moim najlepszym przyjacielem.

Poznali się w 1968 roku w Ameryce. Jej mąż. Sidney Ploss, był znanym sowietologiem. Wykładał w Princeton i był doradcą do spraw sowieckich w CIA. Po jego odczycie w Waszyngtonie na temat polityki sowieckiej podszedł do niego Jan Karski. Znali się już pobieżnie.

- Mąż zapoznał nas ze sobą. Zobaczyłam wysokiego, szczupłego eleganckiego pana o przejmujących zielonkawych oczach. Lekko się uśmiechał. Potem przekonałam się, że Janek nigdy się nie roześmiał serdecznie, tak od ucha do ucha. Najwyżej się tylko uśmiechał. To była tragiczna postać. Żył z poczuciem winy za wiele spraw.

Za to, że nie udało mu się przekonać świata zachodniego do pomocy Żydom w czasie wojny, że nie udało mu się zapobiec samobójczej śmierci brata, ani żony.

CZYTAJ WIĘCEJ O JANIE KARSKIM!

Jaki był Jan Karski? Kaya Mirecka-Ploss nie ma wątpliwości, że najwięcej mówi o nim historia z czasów, kiedy prezydent Clinton miał poważne kłopoty, wynikające z jego związku z Moniką Levinsky.

- Przeglądałam jego czeki i patrzę: 250 dolarów dla prezydenta Clintona, na jego obronę - opowiada Kaya Mirecka-Ploss. - Pytam: "Jak to, przecież ty jesteś republikaninem!". Jan Karski na to: "Wszyscy są dzisiaj przeciwko prezydentowi Clintonowi. Dziś on nie ma przyjaciół, to ja będę mu przyjacielem". To jest czysty Jan Karski. Pomagać tym, od których wszyscy się odwrócili. Clinton napisał potem po jego śmierci piękne słowa pożegnania, które przeczytałam nad grobem Karskiego w Waszyngtonie.

Ciągle mało wiadomo o życiu osobistym Karskiego. Pola Nireńska nie była pierwszą żoną Karskiego. Tuż po wojnie poślubił w Ameryce Kolumbijkę. Jej ojciec był ambasadorem Kolumbii w Waszyngtonie. Po roku się rozeszli, ale najpierw Karski poprosił Watykan o unieważnienie małżeństwa.

Potem ożenił się z Polą Nireńską, polską Żydówką. Miała wtedy 54 lata, ale jeszcze była piękna. Była cztery lata starsza od Karskiego. W młodości była tancerką. Karski prosił ją, by przeszła na katolicyzm. Uczyniła to dla niego.

- Znałam ją jeszcze z moich londyńskich czasów, kiedy po wojnie studiowałam modę w Londynie, a w soboty i niedzielę dorabiałam sobie kelnerowaniem w ognisku polskim - mówi Kaya Mirecka-Ploss. - Pola tam przychodziła. Już wtedy nie tańczyła.
Kiedy Kaya Mirecka-Ploss przeprowadziła się z mężem do Waszyngtonu, mieszkali z Karskim bardzo blisko siebie. Czasem spotykali się na kolacji. Często go podrzucała samochodem, bo on nie prowadził. Pola, kiedy tylko wsiadała za kierownicę, dochodziło do wypadku.

Cień na ich wspólne życie rzucała depresja Poli. Podobno, jak twierdzi Kaya, choroba zaczęła się wtedy, kiedy Pola dowiedziała się, w jaki sposób zginęła jej siostra i inni krewni w Oświęcimiu. Dręczyło ją poczucie winy, że przechodząc na inną wiarę, zdradziła naród żydowski. Pięć razy próbowała odebrać sobie życie. Karski każdego dnia bał się, że wracając z pracy do domu zastanie ją nieżywą. Pola pół roku leczyła się w szpitalu dla nerwowo chorych.

- Szósta próba samobójcza w 1992 roku była skuteczna - mówi Kaya Mirecka-Ploss. - Dzień wcześniej kupiła sobie stołeczek, taką ryczkę, jak my, mówimy na Śląsku, bo ja urodziłam się w Nakle Śląskim - wspomina Kaya Mirecka-Ploss. - Weszła na ten stołeczek i przechyliła się przez balustradę balkonu i rzuciła się z 11 piętra swojego mieszkania. Już nie chciała, by ją ratować, robić sondę żołądka, jak było wcześniej. Jan Karski zadzwonił do mnie. Natychmiast do niego pojechałam. Siedziałam z nim cały dzień i noc do rana. Janek, zdruzgotany, kiwał się na krześle, wymawiając jej imię i przepraszając ją.

Po śmierci Poli Kaya i Jan Karski zbliżyli się jeszcze bardziej do siebie. Była już wtedy po rozwodzie z sowietologiem Plossem. Na dwa lata przed śmiercią Karskiego, kiedy był już zbyt słaby, by mieszkać sam, przeprowadziła się do jego waszyngtońskiego domu.

Czy łączyła ich miłość? Kaya Mirecka-Ploss z niespotykaną otwartością odpowiedziała:
- Spać ze sobą nie spaliśmy, już za starzy byliśmy. Ale to była wielka miłość. I wielka przyjaźń. Janek był moim najlepszym przyjacielem. W niebie chcę się spotkać tylko z nim. Powiedzieliśmy sobie rzeczy, których nie powiedziałam ani pierwszemu mężowi hrabiemu Mireckiemu, ani drugiemu, Plossowi, bo się wstydziłam, albo sądziłam, że mnie i tak nie zrozumieją. To Jankowi powiedziałam o latach spędzonych podczas wojny w obozie w Bawarii, że pochodzę z biednej śląskiej rodziny. Wcześniej wstydziłam się swojej biedy, że na bosaka chodziłam do szkoły. Miałam jedyną parę bucików, która nakładałam dopiero przed wejściem do szkoły. Dziś ta piękna duża szkoła w Nakle Śląskim nosi moje imię.

Kaya była nietuzinkową towarzyszką życia Jana Karskiego. Jej życiorys mógłby stać się kanwą filmu fabularnego. Urodziła się na Śląsku w rodzinie polsko-niemieckiej. Ojciec Polak był ślusarzem, matka - niemiecką Ślązaczką. Babka Kai, Jettle, była Żydówką, która przeszła na katolicyzm.

Wojnę spędziła w obozie w Niemczech. Po jej zakończeniu przedostała się do Włoch. Trafiła do teatru II Korpusu, gdzie poznała Wiesława Mireckiego, aktora i przedwojennego oficera. Pobrali się w Londynie, gdzie Kaya ukończyła studia w dziedzinie projektowania mody. Po odwilży październikowej zdecydowali się na przyjazd do Polski. Mirecki został aktorem Teatru Narodowego, a Kaya z właściwą sobie przebojowością zaczęła zakładać salony Mody Polskiej. Została szefową wzorcowni.
Jeździła do fabryk w Łodzi i w Bielsku, gdzie wybierała tkaniny i zlecała produkcję nowych wzorów. Podbiła szybko warszawskie salony, zachwycając świetnym gustem i wyczuciem stylu. Szybko zainteresowało się nią SB, które nękało ją propozycjami współpracy. Bezpieka chciała, by wyjechała na Zachód i by donosiła na kolegów z Radia Wolna Europa, których znała z Teatru Emigracyjnego w Londynie. Stanowczo odmawiała. Pod koniec 1965 roku trafiła na dwa dni do aresztu. Doniosła na nią żona wysokiego urzędnika partyjnego, kolegi Moczara, kiedy Kaya odrzuciła jej projekty ubrań. Dopiero wstawiennictwo Leona Kruczkowskiego, pisarza i członka Rady Państwa, kolegi jej męża, sprawiło, że zwolniono ją z aresztu. Uznała, że nie wygra z PRL-em. Sidney Ploss, którego znała wcześniej z Londynu, i który się w niej podkochiwał, wysłał jej zaproszenie do USA. Kaya mieszka tam od 1966 roku.

Jan Karski przez 40 lat wykładał stosunki międzynarodowe i teorię komunizmu na jezuickim Uniwersytecie Georgetown w Waszyngtonie.

- Nikt właściwie nie wiedział o jego wojennym bohaterstwie, a Janek wychował cztery pokolenia studentów! - mówi Kaya Mirecka-Ploss. - Któregoś dnia przyszedł na zajęcia i wszyscy studenci wstali i zaczęli bić brawo. Dzień wcześniej zobaczyli film "Shoah", w którym reżyser po raz pierwszy ujawnił opinii publicznej wysiłki Karskiego, by alianci położyli kres nazistowskim zbrodniom na Żydach. Janek to była piękna postać. Nie tylko troszczył się o los Żydów, choć niewątpliwie była największa jego misja w życiu. On chciał w ogóle tolerancji dla ludzi o innym kolorze skóry, czy wyznaniu, dla niepełnosprawnych. To on mnie namówił, bym zapraszała do USA na wakacje dzieci z biednych polskich rodzin, by je tego uczyć w USA. I dał na to pierwsze pięć tysięcy dolarów. Zapraszam te dzieci nadal, współpracując z Fundacją Jolanty Kwaśniewskiej.

Na cztery dni przed śmiercią Jana Karskiego Kaya poszła z nim do kościoła. Bardzo się modlił.
"O co się modliłeś?" - zapytałam. "O spokojną śmierć" - odpowiedział. Już wiedziała, że ma tylko kilka dni życia. Zmarł 13 lipca 2000 roku.

Po jego śmierci Kaya Mirecka-Ploss założyła w Waszyngtonie Międzynarodowy Instytut Dialogu i Tolerancji im. Jana Karskiego. Po kilku latach zdecydowała się przenieść Instytut z Waszyngtonu do Rudy Śląskiej.

- Dlatego Instytut przekazałam do Rudy Śląskiej? Chciałam, aby był w Warszawie, ale powiedzieli mi tak, ale nie teraz. Byłam w Urzędzie Miasta Łodzi. Usłyszałam: Tak, ale nie teraz. Mój przyjaciel Kazimierz Kutz podpowiedział mi - Śląsk: "My, Ślązacy wiemy, co to znaczy nietolerancja". Wskazał mi na Rudę Śląską. Związki Karskiego ze Śląskiem nie były wprawdzie duże, ale jego pierwsza placówka dyplomatyczna była właśnie w tamtych stronach. W pięknej wilii w Rudzie jest też muzeum Jana Karskiego.

Niezwykłą historię ich wspólnego życia Kaya Mirecka-Ploss, była prezeska Amerykańskiej Rady Kultury Polskiej i była dyrektor Amerykańskiego Centrum Kultury Polskiej w Waszyngtonie, opowiedziała w Łodzi, rodzinnym mieście Jana Karskiego. Przyjechała tu, by w Muzeum Historii Miasta Łodzi, w którym jest Gabinet Jana Karskiego, promować swoją książkę "Kobieta, która widziała za dużo". Książka jest oparta na sensacyjnych wydarzeniach z jej amerykańskiego życia i wspomnieniach z czasów wojny i życia w PRL.

- Jestem szczęśliwa - powiedziała. - Każdego dnia modlę się, aby Bóg mnie nie zabierał podczas snu. Chcę być świadoma, kiedy będę umierać. Chcę pożegnać się z przyjaciółmi i moimi trzema kotami. One będą uśpione, a ich prochy przywiezione do Polski ze mną. Chcę być pochowana na Śląsku. W Nakle.

Zapisz się do newslettera
Joanna Leszczyńska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki