Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nauczyciel z Tomaszowa jedzie autostopem dookoła świata

Michał Meksa
Lipiec 2012. Indonezja. Michał Przybylski przyzwyczaja się do chodzenia po dżungli
Lipiec 2012. Indonezja. Michał Przybylski przyzwyczaja się do chodzenia po dżungli Archiwum Michała Przybylskiego
Mija rok, jak 26-letni nauczyciel języka angielskiego z Tomaszowa wyruszył w podróż życia. Gonitwę za karierą zamienił na łapanie przygody. Michał Przybylski ma już za sobą Europę Wschodnią, Bliski Wschód, Pakistan, Chiny, Azję Południowo-Wschodnią. Razem 30 tysięcy kilometrów. Właśnie dotarł do Indonezji. Wkrótce wyruszy dalej.

- Nigdy nie potrafiłem wysiedzieć w jednym miejscu zbyt długo - opowiada pan Michał. - Gdy skończyłem studia, mogłem robić karierę, kupić mieszkanie, założyć rodzinę, itp. Ale pieniędzy na mieszkanie nie miałem. Ruszyłem w drogę, powoli, spokojnie przed siebie, nauczyć się jak najwięcej.

Wyprawa rozpoczęła się w lipcu 2011 roku. Kierunek? Wschód, krainy z marzeń. Najpierw była Ukraina, Rumunia, Bułgaria i Turcja. Środek lokomocji? Przede wszystkim autostop. Teraz, w Azji, czasami zmuszony jest skorzystać z pociągu.

- W Europie nie chciało mi się kolejny raz oglądać tego, co już widziałem i trochę goniły mnie terminy ważności wiz do Iranu, Pakistanu i Chin - mówi Michał Przybylski. - Od Iranu zaczęło się już wolne tempo. W każdym kraju spędzam około 30 dni.
Tomaszowianin podkreśla, że nie interesują go atrakcje turystyczne: - Chcę zobaczyć prawdziwe życie. To główny cel.

Po Iranie był Pakistan, z którego przedostał się do Chin. Tam spędził więcej czasu.

- Pół roku pracowałem jako nauczyciel języka angielskiego w przedszkolu, szkole średniej i prywatnej szkole językowej - wspomina pan Michał. - Pracę znalazłem, bo zgubiłem drogę. Usiadłem i próbowałem znaleźć właściwy kierunek. Zobaczyłem szkołę językową. Wszedłem do środka i zostałem na miesiąc, potem na następny, itd. To była prawdziwa praca. Zarabiałem tyle, że wystarczało na normalne życie.

Takich zwrotów akcji i przygód jest więcej. Niektóre mrożą krew w żyłach.

- W Pakistanie spóźniłem się na pociąg, którym miałem przejechać z Quetty do Karachi - opowiada Michał Przybylski. - Pojechałem następnym. Na szczęście, bo ten, na który się spóźniłem, został wysadzony przez zamachowców.

Po przerwie w Chinach, pan Michał wyruszył do Wietnamu, Kambodży, Laosu i Tajlandii. Teraz jest w Indonezji i planuje już dalszą podróż. Marzy o Australii.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki