Pan Andrzej z Łodzi najwidoczniej wierzy tylko w gotówkę. 63-letni taksówkarz nie ma konta w banku, nigdy nie brał kredytu ani pożyczki. Mimo to został wezwany do zapłaty blisko 2 tysięcy złotych, które rzekomo pożyczył w jednej z firm, udzielających tzw. chwilówek. A wszystko przez zbieżność danych osobowych. Okazuje się, że w Łodzi mieszka inny mężczyzna, który nosi takie same imię i nazwisko. To on pożyczył pieniądze i ich nie zwrócił.
Wszystko zaczęło się od tego, że pan Andrzej otrzymał nakaz zapłaty z sądu elektronicznego w Lublinie. W nakazie widniało blisko 2 tys. zł, z czego 1.500 zł to wartość pożyczki.
- Od razu wiedziałem, że to pomyłka, gdyż w życiu nie brałem pożyczki - mówi pan Andrzej. - Zgadzało się moje imię i nazwisko, ale numer PESEL już nie. Dostałem około stu stron korespondencji i chciałem te papiery wyrzucić do kosza na śmieci. Wybrałem się jednak do miejskiego rzecznika praw konsumentów w Łodzi, a on przygotował mi pismo, w którym wyjaśnia pomyłkę. Na tym jednak sprawa się nie zakończyła.
Komornik ścigał niewinnego. Zgadzało się tylko nazwisko
Zbigniew Kwaśniewski, miejski rzecznik praw konsumentów w Łodzi, do którego zgłosił się pan Andrzej, uważa że błąd został popełniony przez pracowników warszawskiej firmy prawniczej.
- To oni skierowali sprawę do sądu, ale nie sprawdzili poprawności danych dłużnika - mówi Zbigniew Kwaśniewski. - Z treści nakazu wynikało, że pozwana jest osoba o tym imieniu i nazwisku, ale mieszkająca przy innej ulicy. Przez to pan Andrzej został wplątany w proces, choć nie powinno tak się stać. Na wieść o pomyłce i w reakcji na złożony sprzeciw od nakazu zapłaty pracownicy e-sądu zachowali się zgodnie z procedurami: uchylili nakaz i skierowali sprawę do sądu cywilnego. I to właśnie przed sądem cywilnym pan Andrzej będzie się tłumaczył.
Komornik ściga emerytkę za cudze długi
Sąd elektroniczny podlega pod Sąd Okręgowy w Lublinie. W biurze prasowym Sądu Okręgowego w Lublinie usłyszeliśmy, że e-sąd działa na podstawie dokumentów, przedstawionych przez dokonującego zgłoszenia i to do niego należy sprawdzenie poprawności danych dłużnika. Dokumenty są rozpatrywane pod nieobecność dłużnika, na posiedzeniach niejawnych.
Sprawę do e-sądu skierowała firma prawnicza Brudkowski & Wspólnicy z Warszawy. Kilka dni temu skontaktowaliśmy się z nią z prośbą o komentarz w sprawie pana Andrzeja. Mimo iż obiecano nam, że ktoś z firmy się z nami skontaktuje, tak się nie stało.
Rozprawa w łódzkim sądzie została wyznaczona 23 listopada. Pan Andrzej ma nadzieję, że sprawa ostatecznie się wyjaśni i jego kłopoty się skończą. Złości go, że choć jest niewinny, to będzie musiał udowadniać, że "nie jest wielbłądem".
- Szkoda mi na to mojego czasu i zdrowia - podkreśla łodzianin.
Pan Andrzej wyraził zgodę na podanie swojego nazwiska. Nie publikujemy go jednak, gdyż takie samo nosi dłużnik.
Komornik żąda od niego 420 tys. zł, bo nazywa się tak samo jak dłużnik
AUTOPROMOCJA:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?