Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaściankowa kibolska Rzeczpospolita ma się, niestety, dobrze

Dariusz Piekarczyk
Kibice, fani, kibole... - niestety ci ostatni psują opinię tym pierwszym
Kibice, fani, kibole... - niestety ci ostatni psują opinię tym pierwszym PRZEMYSLAW JACH / SE / EAST NEWS
Województwo łódzkie jest też, niestety, futbolowym zaściankiem. To jednak dla rodzimych kiboli nie ma większego znaczenia. Mają swoje porachunki, czego dowodem była choćby niedawna ustawka między pseudokibicami Widzewa i ŁKS.

Jak świat światem rzadko kibic piłkarski kibicowi piłkarskiemu bratem. Na pewno już nie w Łodzi. Ostatnio szerokim echem, nie tylko w Łodzi, ale i w całym regionie, odbiła się bójka kiboli Widzewa i ŁKS w centrum miasta. Pseudo-fani ŁKS zaczęli uciekać samochodem. Zostali jednak doścignięci i pobici. W ruch poszły maczety i kije bejsbolowe. W "zdarzeniu" (jak to zazwyczaj określają policjanci) miało brać udział od 20 do 30 mężczyzn. Pięciu z nich trafiło do szpitala w stanie ciężkim.

- Tego typu ustawki odbywają się zgodnie z regułami. Może to być kryterium wieku lub liczebności danych grup. Mają wewnętrzną hierarchię. Są liderzy, którzy planują wszystko, co jest związane z organizacją bojówki. Są "żołnierze", wykonujący polecenia - przyznał jeden z łódzkich policjantów.

Bo ktoś przykleił "wlepki"...

To nie pierwsze tego typu zdarzenie. W kwietniu kibole Widzewa skatowali w Ozorkowie fana ŁKS. 23-letni sympatyk ŁKS nie mógł się pogodzić z tym, że na ścianie jego bloku ktoś przykleił "wlepki", czyli naklejki promujące łódzki Widzew. Dlatego pozrywał piłkarskie reklamówki. Zauważyli to jadący samochodem fani Wi-dzewa. Na ich reakcję nie trzeba było długo czekać. - Gdy szedł w towarzystwie kolegi, od strony ul. Łęczyckiej podjechał volkswagen golf, z którego wybiegło trzech mężczyzn. Dwóch ruszyło w kierunku 23--latka. Przewrócili go i zaczęli kopać. Gdy skończyli wymierzać ciosy, wsiedli do golfa i odjechali - informowała nadkomisarz Liliana Garczyńska z Komendy Powiatowej Policji w Zgierzu.

Napastników udało się zatrzymać. Usłyszeli zarzut udziału w pobiciu. Grozi im do trzech lat więzienia.

Na początku lutego 2011 roku miała miejsce ustawka, która skończyła się śmiercią 24-letniego mężczyzny. 300 kiboli Widzewa i ŁKS starło się wtedy w miejscowości Józefka pod Poddębicami. Bitwa trwała około 10 minut. Na widok radiowozów jej uczestnicy zaczęli uciekać. Na ziemi zostawili dotkliwie pobitego chłopaka, mieszkańca Górnej. Nie udało się go uratować. Lekarz stwierdził zgon... Kilku rannych mężczyzn trafiło do szpitala. Przedstawiciele obu klubów oraz stowarzyszeń kibicowskich odcięli się oficjalnie od tych wydarzeń. Za to zarzuty postawiono około 80 pseudokibicom, zaś 62 zasiadło na ławie oskarżonych. Pod koniec kwietnia tego roku rozpoczął się przed Sądem Okręgowym w Łodzi ich proces.

Kolory kibicowania

Odkąd sięgnę pamięcią, a w zawodzie dziennikarza, nie tylko sportowego, pracuję od ponad 20 lat, w piłce nożnej nigdy nic nie było tylko białe, ani tylko czarne.

Przykłady? Proszę bardzo, od śmiesznych, po mrożące krew w żyłach. Kilkanaście lat temu jedna z drużyn klasy okręgowej z sieradzkiego broniła się przed spadkiem. Tak się złożyło, że ostatni mecz grała na boisku rywala w wiosce pod Sieradzem. Aby się utrzymać, musiała mecz koniecznie wygrać. Miejscowym, tak naprawdę było wszystko jedno, bo utrzymanie już sobie zapewnili. Spotkali się więc ci piłkarze obu drużyn mający najwięcej do powiedzenia.

I uzgodnili, że goście przywiozą karton, czy też skrzynkę dobrej wódki w butelkach 0,7 litra i przekażą ją miejscowym przed meczem. I rzeczywiście, przed pierwszym gwizdkiem sędziego pakunek, pięknie i szczelnie owinięty szarym papierem, dostał się w ręce dzielnych futbolistów drużyny miejscowej. Mecz, jak mecz - do przerwy gospodarze prowadzili 2:0, ale potem dziwnie zaniemogli i polegli, bodajże 2:5. Potem było ognisko i wtedy szydło wyszło z worka, a raczej butelka z kartonu. Nie było flaszek 0,7, tylko półlitrówki, na dodatek z najniższej półki...

Robienie sobie złośliwości to także nic nowego. Dwa lata temu do Polonii Piotr-ków przyjechał Szczerbiec Wolbórz. Po meczu goście nie mogli się wykąpać, bo nie było ciepłej wody. Miejscowi zaklinali się, że nie było, bo to awaria c.o. Goście wiedzieli swoje. Ich zdaniem, jeden z działaczy celowo zakręcił kurek z ciepłą wodą do ich szatni. Jak znam owego działacza, tak zapewne było. Ot, taka drobna złośliwość. Podobna miała miejsce kilka lat temu na boiskach okręgu sieradzkiego, gdzie kibice drużyny miejscowej zimno potraktowali przyjezdnych. Szatnia znajdowała się obok remizy strażackiej, więc włożyli przez okno wąż i strumień wody skierowali na przebierających się piłkarzy gości.

Nos dziennikarza i "ptaszek"

Żeby nie było, sam też doświadczyłem agresji ze strony działacza piłkarskiego. Było to w roku 2004. Victoria Szadek grała akurat w IV lidze. Działaczowi klubu nie podobały się moje artykuły i podczas próby wejścia na obiekt wyprowadził cios w mój nos. Na szczęście, cios był słaby i nos pozostał na miejscu. Sprawa miała jednak ciąg dalszy. Łódzki Związek Piłki Nożnej ukarał Victorię za "brak porządku podczas meczu i naruszenie nietykalności cielesnej". Prezes Victorii przeprosił zaś mnie, w Wielką Sobotę, za działacza boksera.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

W maju 2005 roku opisywałem bójkę po meczu klasy okręgowej Startu Łódź z KKS Koluszki. Byli wtedy nawet ranni, a zwaśnione strony rodzielała policja. O co poszło? - Nie byłoby bójki, gdyby nie trener Koluszek Przemysław Cecherz, przysięgam - twierdził Krzysztof Kacprzak, wówczas trener Startu. - On w drugiej połowie pokazał naszym kibcom "ptaszka" i sprowokował ich do agresywnego zachowania.

- Nigdy w życiu żadnego "ptaszka" nie pokazałem - zarzekał się Przemysław Cecherz. - Zwróciłem jedynie uwagę agresywnym i pijanym kibicom Startu, którzy siedzieli tuż za naszą ławką rezerwowych i ciągle mnie obrażali, aby przestali moim nazwiskiem gębę sobie wycierać. Nie zamilkli. Mało tego, tuż przed końcem meczu przypuścili na nas szturm. Musieliśmy uciekać...

Jeden ze znanych łódzkich sędziów piłkarskich, obecny na meczu, stwierdził, że walczono na murawie, trybunach oraz placu wokół budynków klubowych. Za to Andrzej Paluch, wówczas wiceprezes Koluszek, twierdził, że wśród awanturujących się kibiców widział policjanta po cywilnemu. To nie wszystko. Start wezwał do pomocy ochroniarzy, wśród których miał być osiłek zarabiający na życie pokazowymi walkami w klatce. Na szczęście policjanci, nie po cywilnemu, dojechali na stadion i rozgonili towarzystwo. Ucierpiało pięciu piłkarzy Koluszek.

- Kilka lat temu do konfrontacji siłowej doszło w Żarnowie - przypomina sobie Stanisław Sipa, prezes OZPN Piotrków. - To był mecz klasy okręgowej. Żarnów grał z Lubochnią. Około 70 minuty kilkudziesięciu kibiców z Lubochni ruszyło na tych miejscowych. Sędzia mecz przerwał. Pojawiła się policja i na szczęście do eskalacji bójki nie doszło. Kary były surowe. Niespokojnie było także na meczu pomiędzy drużynami VIS Gidle i Wartą Pławno - kontynuuje Stanisław Sipa. - Animozje między kibicami z tych miejscowości są od niepamiętnych czasów. To dlatego, że w Gidlach, choć Pławno jest większe, jest Urząd Gminy. W październiku 2013 roku doszło do takiej bójki między kibicami obu drużyn, że na boisku wylądowała nawet płyta chodnikowa.

Jeśli chodzi o okręg piotrkowski, to wyjątkowo złą sławą cieszyli się pseudokibice z Radomska (ale ostatnio jest lepiej). Kilka lat temu zorganizowana grupa tej drużyny pojechała na mecz do maleńkich Kwiatkowic i sterroryzowała mieszkańców spokojnej wioski. Tylko zdecydowana interwencja policji zapobiegła tragedii.

Jeśli już jesteśmy przy kibicach z Radomska, to nie sposób nie wspomnieć o ich "występie" w Krzywanicach. Kilka lat temu drużyna z Radomska grała z tamtejszym Piastem. Kibole przyjezdni upatrzyli sobie, nie wiadomo dlaczego, nobliwego porządkowego Piasta i po każdym golu dla swoich podrzucali go do góry, nie łapiąc jak spadał. Potem wdarli się na posesję, gdzie gospodarze akurat grillowali. Fani sportu... wszystko zjedli nie mówiąc nawet dziękuję. Później wpadli do miejscowego sklepu i wynieśli wszystko co tylko się dało, oczywiście nie płacąc.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Prezes OZPN Piotrków przypomina sobie także awanturę z roku 2011. - To było po meczu barażowym o awans do klasy A, pomiędzy Radzicami a Alfą Kleszczów - mówi Stanisław Sipa. - Kibic Alfy zabrał, wiszącą na ogrodzeniu, flagę miejscowej drużyny i się zaczęło. Doszło do bójki. Na szczęście służby porządkowe spisały się jak trzeba i zdusiły wszystko w zarodku.

- Jestem delegatem szczebla centralnego, więc bywam na meczach I i II ligi - mówi Adam Kaźmierczak, wiceprezes Łódzkiego Związku Piłki Nożnej. - Tam problem burd chuligańskich na stadionach przestał istnieć. Wyjątek był w zeszłym roku, kiedy trzeba było przerwać mecz ekstraklasy Legia Warszawa - Jagiellonia Białystok. Kibole przenieśli się do niższych lig, bo tam kluby są gorzej przygotowane do walki z tą plagą. Jeśli chodzi o Łódź, to mamy tu do czynienia z długoletnim kibicowaniem zwłaszcza dwóm drużynom. Problem jest więc podwójnie widoczny. Proszę jednak zauważyć, że nie ma burd, poza pirotechniką, na obiektach sportowych. Kibole wolą ulice, ustronne miejsca, gdzie nie są widoczni, bo nie ma monitoringu.

- Robimy wiele, żeby zapobiec burdom - przyznaje Stanisław Sipa. - Przed sezonem spotykamy się z policją, władzami samorządowymi oraz przedstawicielami klubów sportowych, nawet środowisk kibicowskich i to daje efekt. Takie spotkania organizujemy systematycznie od kilku lat. Burd jest mniej, choć zdajemy sobie sprawę, że nigdy nie będzie idealnie.
Stadionowa kawaleria

Za to w Chrzanowiach była szarża, na szczęście nie kawaleryjska. Doskonale pamiętam, to był maj 2007 roku. Stłuczeń i siniaków nikt nie zliczył, ale, na szczęście, nie było wielkich obrażeń. Był to mecz klasy B Ruchu Chrzanowice z Zapałem Krzętów. Do dziś zapewne nie wiadomo, kto tam dał sygnał do ataku, ale faktem jest - co potwierdził wówczas Stanisław Sipa - że bili się kibice, działacze i piłkarze, jednym słowem kto żyw. "Dziennik Łódzki" z 21 maja 2007 roku tak opisywał te wydarzenia: "Po ostatnim gwizdku sędziego kibice z Krzętowa przeskoczyli płot i ruszli szturmem na miejscowych. Ci nie zdążyli się "okopać" i zająć pozycji obronnych. Do walki jednak stanęli. Czterech z nich na czele z trenerem i prezesem nieźle oberwało.

- Jeden z panów z Krzętowa, wy-krzykując, że jest prezesem klubu, podbiegł do mnie i zaczął mnie dusić - czytamy w oświadczeniu działacza z Chrzanowic. - Inny groził mi męskim parasolem zakończonym szpikulcem. Jeszcze inny podawał się za policjanta. Wymachiwał legitymacją policyjną. Z kolei sędzia zawodów zamknął się ze strachu w budynku klubowym. Tak na wszelki wypadek. Na szczęście, ktoś rozsądny wezwał policję z Radomska. Ta przyjechała i uspokoiła towarzystwo".

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Siła grup, czyli hierarchia

Problem kibolstwa tak komentuje Paweł Drużek, psycholog sportu z Łodzi: - Kibole to najbardziej agresywna grupa kibiców, których głównym celem nie jest kibicowanie, lecz wywołanie bójki z grupą kiboli przeciwnej drużyny. Badania doktora Przemysława Piotrowskiego, przeprowadzone na kibicach, pokazują, że grupy chuliganów przywiązane są do pewnych tradycyjnych wartości, takich jak honor, lojalność, wierność czy poświęcenie. Jeden kibol pokrzywdzony gdzieś na ulicy czy osiedlu może być przyczyną chęci rewanżu, dokonania zemsty na przedstawicielach grupy kiboli drugiej drużyny. Tak tworzy się pętla, której końca nie widać. Kibole to grupy, które rządzą się swoimi prawami.

Jak w każdej grupie panuje hierarchia. Przypuszczam, że pozycję w tej grupie można zdobyć poprzez czyny, które w społeczeństwie są uznawane za karalne jak: rozboje, ustawki, kradzieże symboli: szalików, flag czy stadionowe wybryki. W wyniku takich działań osoby te zdobywają rozgłos i szacunek członków grupy, do której przynależą. Kibole jednej drużyny trzymają się razem, przez co posiadają wiele wspólnych doświadczeń, które silnie ich łączą. Ponadto, elementem spajającym grupę jest posiadanie wspólnego wroga. Kibole to grupy, które ze sobą rywalizują. Chcą pokazać, że są lepsi niż inni.

Rywalizacja pomiędzy dwoma łódzkimi drużynami trwa od dawna. Są wśród miłośników tych klubów osoby, które wzrastają w środowisku, w którym od najmłodszych lat uczy się negatywnego nastawienia, budując wzajemną nienawiść do siebie. Najłatwiej tę nienawiść zaprezentować podczas meczu. Część kibiców skupia się na oglądaniu tego, co się dzieje na murawie. Inni, tak zwani ultrasi, są zajęci realizacją oprawy meczu (głośnym dopingiem, klaskanien, wykrzykiwaniem epitetów w kierunku przeciwnej drużyny, a jeszcze inni, nazywani kibolami, chcą udowodnić swoją siłę w ustawkach.

Pod wpływem emocji, które towarzyszą atmosferze stadionowej gorączki, zawsze pojawić się mogą osoby szczególnie agresywne, których działaniom ulegają inni, spontanicznie. Przyczyną tego są emocje. To zwykle automatyczne, dość krótkie i złożone reakcje organizmu, które mobilizują do wykonywania pewnych czynności często naśladując innych, którzy są wokół nas. Energia, wytworzona pod wpływem emocji, musi gdzieś mieć swoje ujście. Dwie grupy kiboli licznie skupione na jednym obiekcie szukają każdego możliwego sposobu na udowodnienie swojej wyższości. W ten sposób dochodzi do bijatyk, które często przenoszą się później poza stadion. Nie znam rozwiązania tej sytuacji, ale myślę, że należałoby szukać tego razem z grupami kibiców obu łódzkich drużyn.

Ale bramki już metalowe...

Jeszcze dziś w klasach niższych, kiedy dzwonię po meczu do umówionego działacza i słyszę niepewność w jego głosie, pytam "spokojnie było?" i wtedy często słyszę "spokojnie, spokojnie, ino sie troche po meczu poszarpalimy, ale pogotowia nie było". Taka to nasza piłkarska, najczęściej B-klasowa, rzeczywistość. Tu od lat nic się nie zmieniło, tak jak i obiekty, które rok w rok dostają licencję, a jest tak samo jak było jeszcze w XX wieku. O przepraszam... czasem mamy taką różnicę jak w Chrząstawie, że bramki nie są już drewniane, lecz metalowe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki