Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Partie wyłożyły karty na stół. Kto będzie miał szczęście w grze?

Piotr Brzózka
Były prezydent Łodzi Jerzy Kropiwnicki znów sprawdzi się w wyborach - do Senatu
Były prezydent Łodzi Jerzy Kropiwnicki znów sprawdzi się w wyborach - do Senatu Krzysztof Szymczak/Polska Press
Listy Platformy rodziły się w bólach, których doświadczać mogli także postronni wyborcy - bo wszystko odbyło się na widoku publicznym. Pozostali gracze zachowali więcej dyskrecji. Łączny efekt? Może być ciekawie, bo na listach są mocne nazwiska i duże niespodzianki.

Platforma pierwsza odkryła karty, pokazując kolejne wersje swoich list. Niekoniecznie z potrzeby wewnętrznej, a jeśli - to uświadomionej przez czynniki zewnętrzne. Jak mówi jeden z kluczowych łódzkich działaczy, partia została do szybkich kroków niejako przymuszona przez media, od tygodni nawołujące do aktów ekspiacji i przyznawania lub odbierania miejsc na listach.

Niektórzy politycy się tej atmosferze poddali, a niektórzy nie. "Wymiękł" na przykład Andrzej Biernat, choć nie od razu - do 6 sierpnia z butą ogłaszał wszem i wobec, że nie widzi powodów, dla których miałby nie startować. Zdanie odmienne wyraził dopiero 7 sierpnia rano, na kilka godzin przed zarządem krajowym, wywracającym układ jedynek w poszczególnych okręgach. Po porannej rezygnacji ze startu w wyborach, wieczorne wiadomości Biernata już nie dotyczyły, dowiedzieliśmy się za to z nich, że Cezary Grabarczyk stracił "jedynkę" w Łodzi na rzecz rektora UŁ Włodzimierza Nykiela.

Choć sam Grabarczyk wiedzieć o tym musiał wcześniej, bo kilka dni przed zarządem sam rektorowi złożył propozycję. Właściwie nie udało nam się z byłego ministra sprawiedliwości wycisnąć wyznania na temat dokładnych motywacji, jakimi się kierował, wydaje się jednak, że była to dla niego honorowa i stosunkowo bezbolesna ucieczka do przodu. W PO mówi się, że Grabarczyk robi sobie nadzieje na zrobienie lepszego wyniku, niż pierwszy Nykiel, co byłoby znaczącym symbolicznie sygnałem wysłanym partyjnej wspólnocie na szczeblu krajowym.

W każdym razie Grabarczyk sam przyznaje, że ma zarówno doświadczenie w wygrywaniu wyborów z 3. miejsca, jak i notowaniu trzeciego wyniku z miejsca pierwszego. Były minister zauważa przy tym, że wyborcy, szczególnie w okręgu łódzkim, uważnie czytają listę i bacznie patrzą na nazwiska.

Teza ta znajduje poparcie w wynikach sprzed 4 lat, co każde postawić pytanie, czy PO jest w stanie załatać dziurę po Krzysztofie Kwiatkowskim i Johnie Godsonie, którzy startując z 3. i 5. miejsca zdobyli razem 98.646 głosów? Ich na liście nie będzie. A przypomnijmy, że ówczesna jedynka i dwójka, czyli Cezary Grabarczyk i Iwona Śledzińska Katarasińska głosów otrzymali razem zaledwie 40 861 - czyli 2,5 razy mniej.

Z drugiej strony, 4 lata temu Małgorzata Niemczyk do Sejmu dostała się z siódmego miejsca na liście, dając kolejny asumpt do rozważań nad automatyzmem głosowania i sensem darcia szat o miejsca na liście. A trochę tego darcia w Łodzi w ostatnich tygodniach było. Donośnie wybrzmiał przede wszystkim głos Iwony Śledzińskiej Katarasińskiej, która po wyznaczeniu jej zaledwie 4. miejsca przez kolegów zrezygnowała ze startu, po to, by... wrócić na miejsce 4. przyznane przez Ewę Kopacz.

W Platformie niektórzy współczują 29-letniemu Pawłowi Bliźniukowi,który jest jednym z niezaprzeczalnych twórców sukcesu Hanny Zdanowskiej w wyborach prezydenckich, a który nie otrzymał nagrody w postaci "biorącego" miejsca na liście. Ostatecznie Bliźniuk wylądował bowiem na miejscu szóstym. Z którego chwilę później zrezygnował, powołując się oficjalnie na przyczyny osobiste. Grabarczyk wyraził żal, zauważając, że z "szóstki" Bliźniuk spokojnie mógł powalczyć o mandat... I ma były minister rację, pod warunkiem, że PO wprowadziłaby z Łodzi do Sejmu 5 posłów. A możliwe, że nie wszyscy w utrzymanie 5 mandatów wierzą.

Oczywiście największym echem rozeszła się nominacja dla prof. Włodzimierza Nykiela, choć jeśli w Platformie ktoś myślał, że opinia publiczna zachłyśnie się z zachwytu, to mocno się przeliczył. Sprawa wywołała ogromne emocje na uczelni, a prof. Nykiel nie ułatwił sprawy, oświadczając że nie zamierza tej jesieni rezygnować ze stanowiska rektora, nawet jeśli dostanie się do Sejmu. Wystawia go to oczywiście na oskarżenia o narażenie na szwank zasady apolityczności uczelni - ciężko jednak zmierzyć realny wpływ tych nieco akademickich rozważań.

Kopcińskiej opłaciła się wolta

Gdy zamykaliśmy to wydanie Forum, wciąż nie było wiadomo, jakie decyzje podejmie Komitet Polityczny PiS odnośnie pierwszego miejsca na łódzkiej liście PiS. Lista ta została bowiem wysłana do akceptacji z "jedynką" in blanco - do obsadzenia przez najwyższe czynniki w partii (czytaj Jarosława Kaczyńskiego). W każdym razie, do wczorajszego popołudnia funkcjonował pogląd, że przeciwko rektorowi Uniwersytetu Łódzkiego, startującego z listy PO, PiS może wystawić brata byłego rektora łódzkiej filmówki Roberta Glińskiego, czyli profesora Piotra Glińskiego. Znanego bardziej jako wieczny (choć już nieaktualny) kandydat na premiera technicznego w tymczasowym, nigdy nie powstałym rządzie pod auspicjami PiS.

Nie sposób było jednak tej informacji potwierdzić definitywnie, tym bardziej, że Glińskiego różne kręgi w partii przymierzały w ostatnim czasie nie tylko do Łodzi, ale i do Białegostoku czy do Świętokrzyskiego (to drugie jest już nieaktualne), on sam ponoć chciałby startować z Warszawy, lub okręgu podwarszawskiego.

Tak czy inaczej, wygląda na to, że czoło łódzkiej listy PiS znacznie będzie się różnić od tej sprzed 4 lat. Ówczesna "jedynka", czyli Witold Waszczykowski, w tym roku ma być dopiero trzeci, a będący wtedy "dwójką" Dariusz Barski wypadł z gry już w 2011 r., bo od mandatu posła wolał żywot prokuratora w stanie spoczynku. Jarosław Jagiełło, który startując z 13. miejsca zrobił wtedy trzeci wynik i zajął miejsce Barskiego w Sejmie, obecnie pozostaje w kręgach platformianych.

Dziś jedną z gwiazd listy PiS jest za to Joanna Kopcińska, do niedawna działaczka Platformy. Najpewniej będzie kandydować z wysokiego, drugiego miejsca. Nie jest to żadną niespodzianką. Już jesienią ubiegłego roku spekulowano, że w ten właśnie sposób partia odwdzięczy się jej za start w wyborach prezydenckich z ramienia PiS i napsucie krwi dawnym kolegom z PO.

Widać jednocześnie, że pewne rzeczy są w PiS niezmienne. Jak zawsze przy układaniu list czy wyborze kandydata na kandydata, objawia się słabość lokalnych struktur - wizerunkowa i polityczna. W 2010 r. partia wystawiła w wyborach prezydenckich W

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki