Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybory parlamentarne 2015: Fakty i mity o okręgach jednomandatowych

Norbert Kowalski
Za wprowadzeniem okręgów jednomandatowych jest PO i zwolennicy Pawła Kukiza. Przeciwne są pozostałe ugrupowania w Sejmie
Za wprowadzeniem okręgów jednomandatowych jest PO i zwolennicy Pawła Kukiza. Przeciwne są pozostałe ugrupowania w Sejmie Piotr Smoliński
Jednomandatowe okręgi wyborcze były głównym postulatem Pawła Kukiza podczas tegorocznej prezydenckiej kampanii wyborczej. W przyszłą niedzielę, 6 września w referendum Polacy odpowiedzą na pytanie, czy chcieliby wprowadzenia takich okręgów w wyborach do Sejmu.

- Zakładając, że nadal byłoby 460 posłów, kraj musiałby być podzielony na 460 okręgów wyborczych - prof. Andrzej Stelmach, politolog z UAM, krótko opisuje potencjalną wyborczą rzeczywistość, gdybyśmy w referendum przegłosowali taką propozycję.

W praktyce ich wprowadzenie oznaczałoby, że mandat z danego okręgu zdobywałby tylko ten kandydat, który uzyskałby największą liczbę głosów. Wybory do Sejmu przestałyby być proporcjonalne, a stałyby się większościowe.

- Rozsądne partie zaczęłyby wystawiać tylko jednego kandydata w okręgu, by nie rywalizowali ze sobą i nie zabierali sobie głosów - analizuje prof. Andrzej Stelmach.

W Polsce do wprowadzenia okręgów jednomandatowych przekonują przede wszystkimi zwolennicy Pawła Kukiza oraz posłowie Platformy Obywatelskiej. Pozostałe największe partie zdecydowanie się temu sprzeciwiają.

Sprawdź również: 500 zł podwyżki dla posłów? To wstępne przymiarki

Jednak jednomandatowe okręgi wyborcze funkcjonują w kraju już teraz. Występują m.in. w wyborach do Senatu oraz wójta, burmistrza, prezydenta miasta i prezydenta RP. Taki system jest również stosowany w innych państwach na świecie. Klasycznymi przykładami są Stany Zjednoczone czy Wielka Brytania.

- Wielka Brytania zastanawia się jednak, czy zrezygnować z tego systemu i przejść na proporcjonalny. To dla nas sygnał, że to nie jest dobry pomysł, by wprowadzać go w Polsce - opowiada Maciej Banaszak, poseł SLD.

Szansa dla młodych czy "zabetonowanie"?
- Okręgi jednomandatowe to będzie zmielenie demokracji. Podzielimy wtedy Polskę na dwie części: wschodnią, w której już teraz dominuje PiS, i zachodnią, zdominowaną przez PO. W praktyce państwo zostałoby podzielone między dwa główne ugrupowania - nie ma wątpliwości Stanisław Kalemba, poseł PSL.

- Mogłoby być tak, że przewaga PO i PiS jeszcze by wzrosła. Pamiętajmy jednak, że to od wyborców zależy, na kogo będą głosowali w wyborach. System wyborczy to tylko narzędzie w rękach ludzi - przypomina Waldy Dzikowski, poseł PO.

Polecamy też: Celebryci na listach wyborczych świadczą o słabości partii

Wielu polityków nie ma jednak wątpliwości, że w przypadku wprowadzenia JOW, polska scena polityczna zostałaby jeszcze bardziej podzielona między PiS i PO.

- Okręgi jednomandatowe mają niby być bardziej demokratyczne. Ale fakt, że ugrupowanie, które ma np. poparcie około 15-20 procent, nie będzie miało swojego przedstawiciela w Sejmie, to jest przejaw demokracji? - pyta retorycznie Stanisław Kalemba.

W teorii jednomandatowe okręgi wyborcze miałyby być szansą dla młodych ludzi, którzy chcieliby zaistnieć w świecie polityki. To byłoby możliwe właśnie dzięki systemowi większościowemu. W takim przypadku mandat w danym okręgu mogłaby zdobyć nawet osoba, która nie należy do żadnej partii. Obecnie w systemie proporcjonalnym jest to bardzo trudne, a małe ugrupowania mają duży problem, by wejść do Sejmu. Rzeczywistość jednak mogłaby okazać się całkowicie inna, z czego zdają sobie sprawę nawet zwolennicy JOW-ów.

Sprawdź: Sondaż: PiS zdecydowanie przed Platformą

- Dlatego jeśli chcemy dawać szansę mniejszym ugrupowaniom, to powinniśmy pomyśleć nad, np. zmniejszeniem progu wyborczego lub zmianą systemu obliczania głosów, który by je bardziej preferował - proponuje z kolei Wiesław Szczepański z SLD.

Obawy posłów podzielają także eksperci. - Biorąc pod uwagę aktualną sytuację polityczną, tak naprawdę do parlamentu dostałyby się PO i PiS, a do tego może jeszcze pojedyncze osoby - nie pozostawia złudzeń prof. Andrzej Stelmach. I dodaje, że sam jest przeciwko wprowadzeniu tego systemu.

Zagłosujemy na kandydata a nie partię?
"W Wielkiej Brytanii jest tak, że w danym okręgu wyborczym wygra nawet pusta butelka po piwie, jeśli tylko będzie w odpowiedniej partii" - to słowa wypowiedziane kiedyś przez jednego z brytyjskich polityków na temat jednomandatowych okręgów wyborczych. Nie miał on żadnych wątpliwości, że do brytyjskiego parlamentu może dostać się każdy pod warunkiem, że będzie członkiem odpowiedniej partii.

Obecnie wielu zwolenników JOW podnosi podobny argument w przypadku Polski. - To system bliższy obywatelom. Ludzie oczekują, by głosować na konkretne osoby i bardziej świadomie szukają swych kandydatów. Coraz częściej nie głosują już tylko na partię lecz danego kandydata - argumentuje powstanie JOW-ów Waldy Dzikowski.

Z taką opinią nie zgadza się prof. Andrzej Stelmach. - Na razie głosujemy jednak na partie, a nie kandydatów. Wspólnie ze studentami przeprowadzam prosty eksperyment. Pytam ich, czy pamiętają, na jakie ugrupowanie głosowali w wyborach do Senatu. Zazwyczaj pamiętają. A następnie pytam ich, na jakie nazwisko głosowali. Prawie nikt nie pamięta…

Zwolennicy okręgów jednomandatowych podkreślają jednak, że pozwalają one poznać lepiej poszczególnych kandydatów, dzięki czemu wyborcy są bardziej świadomi, na kogo oddają głos.

- To również zbliżyłoby kandydatów do wyborców - przekonuje Waldy Dzikowski. Taki argument podważają politycy innych ugrupowań.

- Jeśli komuś zależy, będzie miał kontakt z wyborcami. To nieprawda, że dzięki okręgom jednomandatowym kandydaci są bliżej mieszkańców. Ja zawsze byłem otwarty na kontakt z innymi - zapewnia Jacek Kwiatkowski, poseł Twojego Ruchu.

I dodaje: - Poza tym możemy jeszcze pomniejszyć okręgi wyborcze i to byłoby dobre rozwiązanie. Zamiast np. jednego okręgu 9-mandatowego, możemy stworzyć trzy okręgi 3-mandatowe.

Początek długiej drogi
Eksperci oraz politycy zwracają także uwagę, że ewentualne opowiedzenie się Polaków w referendum za okręgami jednomandatowymi będzie dopiero początkiem długiej drogi.

- A pytanie postawione w referendum tak naprawdę nic nie wyjaśnia, bo diabeł tkwi w szczegółach. Możemy mieć ordynację większościową, ale w niej są różne mechanizmy działania do wyboru. Trzeba byłoby jeszcze zdecydować, według jakiej większości mieliby być wybierani posłowie, czy istniałby głos przechodni czy nie i kilkanaście innych spraw - dostrzega trudności prof. Andrzej Stelmach.

Z kolei Waldy Dzikowski podnosi niebagatelną kwestię. - Wprowadzenie okręgów jednomandatowych będzie niemożliwe bez zmiany konstytucji. Na razie to niewykonalne. Rozmawiałem z przedstawicielami różnych klubów i oni są przeciw - nie pozostawia złudzeń poseł PO.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wybory parlamentarne 2015: Fakty i mity o okręgach jednomandatowych - Głos Wielkopolski

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki