- Kąpiący się są coraz bardziej ostrożni, rzadziej pływają w miejscach niestrzeżonych i niedozwolonych - mówi Adam Kolasa z zespołu prasowego KWP w Łodzi. - Niestety, ciągle dochodzi do takich nieszczęść jak pod Łowiczem, gdzie niedawno mężczyzna skoczył do wody na głowę, doznał obrażeń i trafił do szpitala - dodaje Adam Kolasa.
Okazuje się, że wśród ofiar kąpieli zdecydowanie przeważają mężczyźni i osoby młodsze. Przyczyną utonięć dość często jest alkohol. Bywa też - zwłaszcza u osób starszych mających problemy z krążeniem - że przyczyną śmierci jest zawał lub szok termiczny spowodowany zderzeniem się ciepłego, nagrzanego ciała z zimną wodą.
Do tragedii spowodowanej "procentami" doszło 8 sierpnia nad zalewem w Czarnocinie koło Wolborza. Tego dnia 24-letni mieszkaniec Andrespola pił tam alkohol ze znajomymi. Potem postanowił się wykąpać. Skończyło się tragicznie.
- Gdy był daleko od brzegu, zaczął machać rękoma i zanurzać się pod wodę. Jego znajomi natychmiast zadzwonili na numer alarmowy i sami ruszyli na ratunek. Niestety, mężczyzna zniknął pod wodą. Przybyli po kilku minutach nurkowie z pobliskiej remizy strażackiej przeszukali dno i wyłowili topielca. Mimo godzinnej reanimacji, nie udało się go uratować - informuje Magdalena Złotnicka z zespołu prasowego KWP w Łodzi.
Także alkohol był przyczyną śmierci 32-latka, który 5 lipca spotkał się z kolegami nad wodą w Chociszewie koło Tomaszowa. Mężczyźni wypili po kilka głębszych, po czym 32-latek - mimo sprzeciwu kompanów - postanowił się ochłodzić w wodzie. Mężczyzna pewien czas pływał, po czym zniknął pod wodą. Jego znajomi zaalarmowali policjantów. Rozpoczęła się akcja ratunkowa. I tym razem wzięli w niej udział płetwonurkowie, którzy wkrótce wyłowili ciało.
Ofiarami kąpieli przeważnie są młodzi ludzie, ale nie zawsze. 25 lipca ze stawu na działce rekreacyjnej koło Rawy wyłowiono ciało 75-letniego mieszkańca Warki, który utonął w nieznanych okolicznościach.
Do kolejnej tragedii doszło 13 sierpnia w Tuszynie, gdzie w przydomowej sadzawce utonął trzyletni chłopczyk. Dziecko wyszło z domu i wpadło do sadzawki mającej tylko 60 cm głębokości. Ratownicy medyczni 40 minut prowadzili reanimację, ale nie udało im się uratować malca. Był on pod opieką 56-letniej kobiety i 63-letniego mężczyzny, którzy byli trzeźwi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?