Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Coraz mniej samolotów nad Łodzią. Po OLT pozostały tylko niezapłacone faktury

Agnieszka Jasińska
Po OLT Express zostały na Lublinku już tylko niezapłacone faktury
Po OLT Express zostały na Lublinku już tylko niezapłacone faktury Artur Kostkowski
To były wyjątkowo kiepskie wakacje dla łódzkiego lotniska. I wydawać by się mogło, że gorzej już być nie może. OLT Express, który miał połączyć Łódź z Europą, zwinął skrzydła. A na lotnisku zostały po nim tylko niezapłacone faktury.

Wszystko zaczęło się w lipcu, kiedy to z tablicy lotów zniknęły połączenia OLT Express z Łodzi do Gdańska. Mimo to lotnisko namawiało wszystkich do kupowania biletów na rejsy zagraniczne przewoźnika. Loty miały rozpocząć się w sezonie zimowym. Rzeczniczka portu radziła, że lepiej kupować bilety niż żałować, że linia wycofała się z rejsów z powodu małego zainteresowania trasą. Ci, którzy jej posłuchali, do dzisiaj nie mogą sobie wybaczyć. Stracili zarówno pieniądze, jak i marzenia o niezapomnianym urlopie w Paryżu, Barcelonie, Rzymie czy Frankfurcie. Ani jeden samolot nie poleciał w tamte strony.

Nie jest winą lotniska, że OLT Express ogłosił upadłość. Jednak lotnisko bardzo mocno zaufało tej linii i stało za nią murem do samego końca. Wiceprezes portu Mariusz Jachimek w wakacje zamienił dotychczasowe biurko na biurko OLT Express. Ogromnych szans i możliwości w nowej firmie zazdrościł mu niejeden pracownik lotniska. Niestety, wiceprezes pożegnał port na chwilę przed upadkiem linii. Nawet nie miał szans wykazać się w nowej pracy.

Po wiceprezesie płakali w Łodzi prawie wszyscy, zwiastując, że bez niego lotnisko nie ruszy nawet na krok. Nie wiadomo, czy to ten lament, czy siła przekonywania bezrobotnego po upadku OLT Express Mariusza Jachimka sprawiła, że z początkiem września znów zasiadł przy biurku łódzkiego lotniska. Pobił przy tym swego rodzaju rekord: w ciągu niespełna dwóch miesięcy zdążył porzucić lotnisko i pokornie powrócić na jego łono. Niestety, ani on sam, ani nikt z lotniska nie chce się tym rekordem chwalić, bo wszystko odbyło się w wielkiej tajemnicy. Teraz Jachimek jest dyrektorem ds. marketingu i sprzedaży łódzkiego lotniska. Za czasów, kiedy był wiceprezesem, nie było takiego stanowiska w porcie.

Polskie Linie Lotnicze OLT Express powstały w 2011 roku z połączenia dwóch spółek: OLT Jetair oraz Yes Airways. Składowa nazwy "OLT" pochodziła od nazwy niemieckich linii lotniczych. Właścicielem OLT Express była firma Amber Gold z Gdańska. Dzisiaj wiemy już, że nie był to najlepszy właściciel...

Jetair był znany w Łodzi z lotów do Wiednia. To miał być przystanek na cały świat - cieszyły się w blasku fleszy ówczesne władze miasta i portu. Miało być pięknie, a wyszło jak zawsze. Zainteresowanie połączeniem od samego początku nie było duże. Loty zakończyły się w 2010 r. Funkcjonowały niespełna rok.

OLT Express nie sposób było nie zauważyć. Reklamy w telewizji, prasie, radiu... Na potrzeby reklamówki powstała nawet piosenka "It Will Be Lovely Day", czyli "To będzie piękny dzień". I tę piosenkę słyszeliśmy do samego końca. Nawet w chwili ogłoszenia upadłości brzmiała z głośników telewizorów. Kiedy spółka ogłosiła połączenia z Łodzi do Barcelony, Rzymu i Paryża, łodzianie nareszcie zaczęli uśmiechać się myśląc o swoim lotnisku. Dzięki OLT Express z Łodzi można było też w godzinę dotrzeć do Gdańska. I weekend nad Bałtykiem również zaczął pojawiać się w planach urlopowych.

Gdańsk pożegnaliśmy z hukiem. Właściwie z dnia na dzień. Pod koniec lipca OLT Express zwołał konferencję w sprawie połączeń. Poinformował na niej, że w połowie sierpnia pożegnamy m.in. połączenie z Łodzi do Gdańska. Część osób, która kupiła bilety na wakacje, odetchnęła z ulgą i ucieszyła się, że do połowy sierpnia będą mogli jeszcze polecieć nad Bałtyk. Jednak ich radość trwała dokładnie jeden dzień. Mimo zapowiedzi, OLT Express już następnego dnia po konferencji odwołał loty. A potem złożył wniosek o upadłość. Zapewniał przy tym, że za loty czarterowe odpowiada inna spółka - OLT Regional - i one będą odbywać się zgodnie z planem. Rzeczywistość okazała się inna. Kilka dni później pierwsi turyści nie wylecieli na wakacje właśnie z powodu czarterów OLT. Biura podróży musiały na szybko organizować przeloty swoim klientom. Udało się, ale nie obyło się bez opóźnień i nerwów.

Niedoszli pasażerowie OLT Express mają wyjątkowego pecha. Pod koniec sierpnia sąd oddalił wniosek OLT Express o ogłoszenie upadłości. Jego zdaniem spółka nie dysponuje wystarczającym majątkiem, by ponieść koszty postępowania. To problem dla klientów, którzy kupili bilety lotnicze, ale z nich nie zdążyli skorzystać. Muszą już powoli godzić się z myślą, że pieniędzy raczej nie odzyskają. Po OLT Express zostały na Lublinku już tylko niezapłacone faktury. Na jaką kwotę? Tego lotnisko nie chce zdradzać, powołując się na tajemnicę handlową.

To jednak nie koniec smutnych wiadomości dla łódzkiego portu. Wszystko wskazuje na to, że połączenia OLT Express nie będą jedynymi, których zabraknie na tablicy lotów. Niebo nad Lublinkiem pustoszeje. Z systemu rezerwacyjnego Ryanaira zniknęły zimowe połączenia z Łodzi do Bremy, Bristolu, Edynburga i Mediolanu Bergamo. Nie można już zarezerwować biletów na tych trasach poczynając od listopada. O tym, czy te połączenia na sto procent znikną z rozkładu, przekonamy się w ciągu najbliższych dni. Ryanair na zimę uziemia część swojej floty i stąd te zmiany.

Na domiar złego lotnisko ma nie tylko problem z połączeniami. Oddany w czerwcu do użytku nowy terminal nie przypadł do gustu pasażerom. Narzekali, że czekają na odlot samolotu w zbyt ciasnym pomieszczeniu. Efekt był taki, że terminal trzeba było przebudować. I prace trwają do tej pory. Pasażerom nie podobały się też boksy, które pojawiły się w części ogólnodostępnej. W internecie pojawiły się komentarze, że terminal zaczyna przypominać targowisko, a boksy porównywano do obskurnych ulicznych bud. Tymczasem lotnisko tłumaczyło się, że wszystko zostało wcześniej dokładnie zaplanowane i było konsultowane z projektantem. A w boksach ma działać m.in. wypożyczalnia samochodów, kantor i punkt gastronomiczny.

Jak będzie wyglądać sezon zimowy na łódzkim lotnisku? Jeśli spełni się czarny scenariusz, to będziemy mogli polecieć z Łodzi tylko do Dortmundu, Dublina, East Midlands, Liverpoolu, Londynu i Oslo. Uruchomione zostanie też jedno nowe połączenie, z którego łódzkie lotnisko jest wyjątkowo dumne. Chodzi o Kopenhagę. Rejsy wystartują 29 października i będą realizowane sześć razy w tygodniu. Obsługiwać je będą skandynawskie Linie Lotnicze SAS. Łódź zyska dzięki temu bezpośrednie połączenie z dużym, międzynarodowym hubem. Na razie jednak lepiej powstrzymać emocje. Przyjdzie czas na świętowanie, jeśli połączenie się sprawdzi. A z tym w Łodzi akurat różnie bywa.

Jedno jest pewne. Jesienią na łódzkim lotnisku nie zobaczymy już terminalu nr 2. W ciągu najbliższych dni zostanie on rozebrany i przetransportowany do Radomia. Tamtejsze lotnisko kupiło go od nas za 2 mln zł. Tam, gdzie teraz jeszcze stoi terminal, w przyszłości ma powstać płyta postojowa dla samolotów. Ta płyta ma połączyć dwie dotychczasowe płyty w jedną dużą. Póki co nikt jeszcze nie wie, kiedy do tego dojdzie. Na razie łódzkie lotnisko nie ma pieniędzy na taką inwestycję.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki