Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nosił Mastalerek, ponieśli i Mastalerka

Marcin Darda
Grzegorz Gałasiński
Jest taka stara zasada Bismarcka: grzeczność aż do stóp szafotu. Ja się do tej zasady stosuję" - powiedział (jeszcze) poseł PiS Marcin Mastalerek.

To taki typowy strzał z fałsza, bo jak już wiadomo nie zastosował jej w kluczowym momencie, gdy zbyt grzeczny nie był wobec swojego wodza Jarosława Kaczyńskiego. Ponoć nie odebrał telefonu od szefa i jeszcze się tym chełpił. W konsekwencji wódz zdjął go z listy wyborczej, a Prawo i Sprawiedliwość w regionie łódzkim będzie się przegrupowywać.

Dlaczego? Ano dlatego, że Mastalerek to (jeszcze) szef regionu. Nazwisko następcy jest już znane, po wyborach region łódzki PiS poprowadzić ma eurodeputowany Janusz Wojciechowski. Jest też prawdopodobnie tak, że uraza, którą do Mastalerka chowa Kaczyński, to tylko pretekst, a prawdziwym motywem jego politycznej utylizacji było zbytnie rozpychanie się w regionie Mastalerka i jego ludzi pod nosem Antoniego Macierewicza. Owszem, Mastalerek to szef regionu, ale Macierewicz jest wiceprezesem PiS.

I Mastalerek tę konfrontację z wiceprezesem przegrał... To jak w regionie między zwaśnionymi działaczami trzeszczy, było doskonale widać podczas inauguracji kampanii Beaty Szydło w Bełchatowie. Na obiad z szykowaną na premiera posłanką Szydło wpuszczano zazwyczaj "mastalerkowców", a nie zaproszono miejscowej szychy z "zakonu PC", czyli senatora Wiesława Dobkowskiego. To był po prostu jeden z etapów przejmowania wpływów w regionie, "mastalerkowcy" szli w górę, opromienieni mocą swojego patrona, który dopiero co mocno się zasłużył, wpychając kandydata PiS do Pałacu Prezydenckiego, a teraz jest najbliższym współpracownikiem "przyszłej premier".

Tymczasem doły partyjne skarżyły się Macierewiczowi, że w okręgu rządzą spadochroniarze, że "mastalerkowcy" spoza okręgu opanowują wszystkie biorące miejsca na listach itd. No i Macierewicz ze swoim przekazem dotarł do Kaczyńskiego, na zmienionych w centrali listach to jego ludzie zyskali najwięcej, niektórzy mają wyższe miejsca, niż obecni posłowie. Paradoksalnie, to doskonale obrazuje schizofrenię dołów partyjnych PiS, bo Macierewicz to też spadochroniarz, tylko o wiele bardziej doświadczony, z o wiele większą ilością wyborczych skoków, niż Mastalerek, któremu, zdaje się, podczas ostatniego skoku po prostu spadochron się nie otworzył. On sam, chcąc budować własną frakcję w parlamentarnym klubie PiS, na biorących miejscach w trzech okręgach zaplanował m.in. radnych sejmiku i łódzkiej Rady Miejskiej, jak Joanna Kopcińska, Błażej Spychalski, Mariusz Rusiecki, czy Łukasz Rzepecki. W finale zaś udało mu się uratować na listach tylko Kopcińską (która do PiS nie należy) i być może Rusieckiego, choć i tak nie wiadomo, bo przecież list wciąż nie opublikowano. Tak czy siak, nosił Mastalerek razy kilka, ponieśli i Mastalerka...

Cała ta polityczna story rodzi już tylko dwa pytania: co dalej z Mastalerkiem i co dalej z jego ludźmi, którzy z wyboru pełnią funkcję radnych na rożnych szczeblach? Otóż jest Mastalerek w tej dobrej sytuacji, iż mimo że posłem nie będzie, to i tak na chleb zarobi. Nawet jeśli Szydło nie zostanie premierem, a jej środowisko na czele z Mastalerkiem tę myśl już do siebie dopuściło, to zapewne dostanie fuchę w Kancelarii Prezydenta. Kto wie, może za jakiś czas niektórzy "mastalerkowcy" też zaczną tam lądować...

Z drugiej strony, paradoksalnie, zrzucenie Mastalerka z posady szefa regionu otwiera przed PiS nowe możliwości. On sam oficjalnie zapowiadał w wywiadzie dla "Forum Łódź", że gdyby PiS wygrało wybory i stworzyło rząd, to w łódzkim sejmiku, gdzie jest największym klubem opozycyjnym, nie będzie chciał wejść w nową koalicję z PSL, która porządzi województwem. Tak się zazwyczaj dzieje, że gdy koalicja rządząca województwem jest inna niż rządowa, to sejmik zmienia skład koalicji, by nie tracić dobrych relacji z rządem. Dobrych relacji i pieniędzy. Tak też się może stać w województwie łódzkim, o ile oczywiście PiS utworzy rząd.

Bez Mastalerka i jego deklaracji o niewchodzeniu w alians z ludowcami będzie łatwiej, ba nawet z twarzą. Najpierw PiS musi jednak wygrać wybory i tu jest kluczowy paradoks, bo wiele zależeć będzie także od zaangażowania... Mastalerka. Kaczyński usunął go z listy, ale nie usunął ze sztabu, bo Mastalerek wciąż jest jego rzecznikiem. A wiadomo, że inaczej pracuje rzecznik, który prowadząc kampanię, mimowolnie promuje się jako kandydat, a inaczej ten, który nie czuje na sobie presji własnego wyniku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki