Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lewy spirytus z Łodzi

Piotr Brzózka
Leszek Wiwała, prezes Polskiego Przemysłu Spirytusowego
Leszek Wiwała, prezes Polskiego Przemysłu Spirytusowego archiwum
W Polsce "lewa" wódka sprzedawana jest głównie na melinach, najczęściej wytwarzana jest z kradzionego spirytusu. W Czechach podrabiany alkohol trafiał do oficjalnej sieci sprzedaży. Z Leszkiem Wiwałą, prezesem Polskiego Przemysłu Spirytusowego, rozmawia Piotr Brzózka.

Dużo pijemy w Polsce wódki?

Rocznie sprzedaje się około 121 milionów litrów 100-procentowego alkoholu. Z tego 95 procent to jest wódka, a 75 procent - to wódka czysta.

Sporo. Ile z tego to wódka nielegalnego pochodzenia?

W Polsce podróbek praktycznie się nie sprzedaje, nie ma więc problemu wódki nielegalnego pochodzenia, tak jak w Czechach. Tam na masową skalę wprowadzano do sklepów i gastronomii podrabiane alkohole. Rzecz w tym, że w kilku partiach nielegalnego alkoholu, wykorzystanego do produkcji podróbek, znalazł się metanol. W Polsce problem jest inny, u nas sprzedaje się bardzo dużo nielegalnego spirytusu w butelkach PET. Zwłaszcza w Łodzi! Ale to nie jest wódka, tylko spirytus 96-procentowy, bez akcyzy. "Odkażankę" wprowadzają na rynek głównie bazary. Szacuje się, że około 18-20 milionów litrów alkoholu sprzedawanego w Polsce to alkohol nielegalny. To około 15 procent rynku. Ale podkreślam - chodzi głównie o odkażony spirytus. Do tego dochodzą naprawdę śladowe ilości bimbru i trochę przemytu.

A wódka z Czech?

Wódka z Czech w zasadzie do nas nie dociera. Pojawiają się inne napoje: śladowe ilości likieru, rumu i śliwowicy. Ale to jest sprowadzone z legalnej wytwórni, przez legalnego krajowego producenta, jest założona banderola. W Czechach problem polegał na tym, że między legalnym producentem a sklepem, po drodze "podłączały się" grupy przestępcze ze swoim podrabianym towarem. I nielegalny alkohol można było kupić w zwykłych sklepach. U nas nie ma takiego problemu, nie było ani jednego przypadku zatrucia wódką kupioną w polskim sklepie. Jeśli krajowy skład celny uwalnia czeski wyrób do sprzedaży u nas, jeśli ktoś kupuje wódkę z polską banderolą, to nie ma cienia szansy, żeby był w niej metanol. Badania były robione na bieżąco, teraz są zintensyfikowane kontrole z udziałem skarbówki, policji, GIS, celników zmobilizowanych w weekend.

Po co produkuje się wódkę z alkoholu metylowego? Chyba nie specjalnie?

To nie tak. Jeżeli grupa przestępcza podrabia wódkę, to co do zasady używa alkoholu odkażanego. Alkohol etylowy i metylowy są podobne. Zdarza się, że alkohol jest kradziony z transportu - głównie kolejowego - i bywa, że zamiast etanolu jest kradziony metanol. Poza tym, w alkoholu przemysłowym mogą być wyższe stężenia aldehydów i metanolu. Tak bywa, również w Polsce, dlatego zdarzają się zatrucia alkoholem kupowanym w melinach. Alkohol przemysłowy raz metanol zawiera, raz nie. Jeśli ktoś bierze coś, co miało być płynem do spryskiwaczy i odzyskuje z tego alkohol, to nie wie, co uzyska, bo każda partia jest inna, nie ma czegoś takiego, jak pewne źródło. Jeśli w alkoholu raz mamy 0 procent metanolu, innym razem 20 procent, a jeszcze innym 100 procent - to zawsze jest ryzyko. Zresztą było w zeszłym roku kilka fal zatruć metanolem właśnie w Łodzi. Szkoda, że nie mamy w Polsce systemu ostrzegania o zatruciach. Powinna być jednostka, która zbiera informacje i jeśli się powtarzają jakieś sygnały, to wchodzimy w stan gotowości. Na razie ryzyko jest nieduże, szczęśliwie to wydarzyło się w Czechach, a nie u nas. Szczęśliwie, u nas grupy przestępcze nie podrabiają wódki. Ale uczmy się na cudzych błędach.

Na melinę Polacy fatygują się nie ze względu na upodobania, lecz z powodów finansowych. O ile legalna wódka mogłaby być tańsza, gdyby nie zawierała w cenie tylu podatków?

W każdej półlitrowej butelce jest 10 zł akcyzy. Do tego dochodzi 23 procent VAT. Więc w wódce, która kosztuje 20 zł, 14 złotych to podatek. Jeśli mówimy o wódce z mety - rozcieńczony spirytus o mocy 30-40 procent kosztuje od 4 do 5 zł. Różnice wynikają z tego, że niektórzy płacą więcej za "pewne źródło". Zachwala się choćby, że alkohol jest kradziony z Polmosu...

Czy wódka w sklepie jest innym produktem, niż to co można kupić w melinie?

Oczywiście. Klasyczna wódka to przerobiony surowiec rolny - zboże lub ziemniaki, który jest oczyszczony do 96 procent i potem jedynie wodą dobrej jakości obniża się poziom alkoholu. A co wykorzystuje się do produkcji wódki w melinie? Kupuje się zagraniczny alkohol przemysłowy, albo jeszcze lepiej bełt z odpadów, które powstały podczas fermentacji. Metanol, aldehydy, fuzle, wyższe alkohole są tu wymieszane razem. Czasem są w tym jakieś zawartości kwasów, czasem glikol albo śladowe ilości odkażalników. Poza tym podczas odkażania powstaje chloroform i on również w niewielkiej ilości występuje w tych "wódkach". To jest silnie trująca substancja. Jak się raz wypije, to się raka nie dostanie. Ale jak się będzie pić 2 lata, to ma się murowaną marskość wątroby lub raka trzustki. Jak po 40 latach upijania się legalnym alkoholem. Laboratoria kryminalistyczne i celne to wiedzą, pytanie, kiedy się tą wiedzą podzielą ze społeczeństwem. Żeby ludzie wiedzieli, że nie warto ryzykować rozpuszczenia trzustki czy wątroby. To nie jest wymysł Polskiego Przemysłu Spirytusowego, żeby chronić nasz interes. To są wyniki badań chemicznych.
Rozmawiał Piotr Brzózka

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki