18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kilka tysięcy osób szturmowało Biedronkę w Andrzejowie [ZDJĘCIA]

Michał Meksa
Kilka tysięcy osób szturmowało Biedronkę w Andrzejowie
Kilka tysięcy osób szturmowało Biedronkę w Andrzejowie Krzysztof Szymczak
Kilkutysięczny tłum, przepychanki i korki, które zablokowały wyjazd z miasta. Tak wyglądało otwarcie dwutysięcznej "Biedronki" przy ul. Rokicińskiej w Andrzejowie. Uroczystego otwarcia sklepu dokonał osobiście prezes grupy Jeronimo Martins - Alexandre Soares dos Santos.

Na otwarcie sklepu ludzie czekali już od wczesnych godzin rannych. Zwabiły ich promocje, na które liczyli z okazji otwarcia dwutysięcznego sklepu sieci "Biedronka". Tłum szybko gęstniał, a na ul. Rokicińskiej tworzyły się gigantyczne korki.

Licznie zgromadzeni ochroniarze wpuszczali do sklepu po kilkadziesiąt osób. Nie zapobiegło to przepychankom i drobnym sprzeczkom wśród zdenerwowanych klientów. Największym powodzeniem cieszył się sprzęt RTV i AGD.

- Ludzie ustawiali się w kolejce już w niedzielę w nocy - opowiada pani Danuta, mieszkanka Andrzejowa. - Ja czekałam pod sklepem od rana. Wszyscy szykowaliśmy się na duże promocje. Rzeczywiście, niektóre artykuły można było kupić po naprawdę okazyjnej cenie.

Jednak dostać się do środka sklepu nie było wcale łatwo. By w ogóle dojechać do nowo otwartej Biedronki, trzeba było przebić się przez korek, który ciągnął się ulicą Rokicińskiej. Były problemy z parkowaniem, mimo że pracownicy sklepu udostępnili dodatkowe miejsca parkingowe. Tuż przed otwarciem drzwi w kolejce do nowego sklepu czekało ok. 2 tys. ludzi.

- Czekałem na wejście 4 godziny - opowiada pan Konrad, który na zakupy do nowej Biedronki przyjechał z Łodzi. - W pewnym momencie straciłem nadzieję, bo zaraz po otwarciu ochroniarze w ogóle nie panowali nad tłumem. Gdy drzwi do sklepu zostały otwarte, wszyscy zaczęli się przepychać, by jak najszybciej dostać się do środka. Dopiero ustawienie stalowych barierek trochę uspokoiło ludzi. Ustawili się wtedy grzecznie w kolejce.

Wczesnym popołudniem przed sklepem nie dochodziło już do przepychanek. Długa kolejka oczekujących na wejście powoli posuwała się do przodu. Ochroniarze wpuszczali do środka po kilka osób, w zależności od tego, jak wielu kupujących właśnie opuściło sklep.

Ludzie chcieli kupić przede wszystkim sprzęt elektroniczny. W ofercie można było znaleźć np. laptopy po ok. 800 zł i drukarki po 100 zł. Stojący w kolejce z zazdrością spoglądali na opuszczających sklep szczęśliwców, którzy nieśli po kilka sztuk drukarek.

- Sprawdzałem ceny niektórych produktów dzień wcześniej, w internecie - przyznaje pan Konrad. - Takie laptopy można znaleźć na aukcjach za 1,2 tys. zł. Niektórzy mogli kupić po kilka sztuk, by potem sprzedać towar ze sporym zyskiem. Ja liczyłem na to, że kupię rower dla swojej dziewczyny. Niestety, nie mieli damek. Zadowoliłem się deską do prasowania i artykułami spożywczymi.

Alfred Kubczak, dyrektor ds. relacji zewnętrznych Jeronimo Martins, właściciela Biedronki, podkreśla, że otwarcia nowych sklepów zwykle wiążą się z dużą liczbą klientów.

- W poniedziałek doszło do zwyczajowych napięć między ludźmi stojącymi w kolejce - mówi Kubczak. - Jednak ochronie bardzo szybko udało się uspokoić klientów.

Dyrektor przyznaje, że organizacja ruchu na drodze prowadzącej do sklepu była dużym wyzwaniem.

- Klienci zjeżdżający na parking blokowali ruch i dlatego na ulicy tworzyły się korki - tłumaczy Alfred Kubczak. - Staraliśmy się wprowadzić tam kierowanie ruchem, jednak niewiele to dało. Chciałem przeprosić za utrudnienia wszystkich kierowców, którzy musieli stać w korkach.

W poniedziałek późnym popołudniem korek aut do Biedronki zaczynał się przy Malowniczej. Przed godziną 21:00 przed Biedronką nadal stała długa kolejka. Pobocza na odcinku kilkuset metrów zastawione były samochodami.

***
Uwielbiamy otwarcia sklepów

Oblężenie dwutysięcznego sklepu Biedronki w Polsce nie jest niczym wyjątkowym. Od lat otwarcia sklepów i centrów handlowych wywołują ogromną ekscytację kupujących.

W naszym regionie taka sytuacja ostatni raz - przynajmniej na dużą skalę - miała miejsce w marcu 2010 roku. Otwierany był wówczas Port Łódź, czyli centrum handlowe przy łódzkiej Ikei. Kupujących kusiły zwłaszcza okazyjne ceny sprzętu elektronicznego. Centrum zostało otwarte o godz. 10, ale pierwsi kupujący pojawili się już wieczorem poprzedniego dnia.
Podobne zainteresowanie towarzyszyło w listopadzie 2009 otwarciu łódzkiej Ikei. I choć kierownictwo i przedstawiciele sieci kilka tygodni wcześniej zapewniali, że na otwarcie nie przygotowują żadnych promocji, to przed łódzkim sklepem już w nocy pojawili się klienci z Łowicza.

Ogromny tłum w maju 2006 roku wybrał się na otwarcie łódzkiej Manufaktury. Na rynku tłoczno zaczęło robić się od świtu, ochroniarze mieli mnóstwo pracy. Klienci szturmowali zwłaszcza te sklepy, w których promocje były przewidziane dla pierwszych kupujących. Czasem szturmu nie udaje się spacyfikować. W 2004 roku duże straty poniosła sieć Media Markt, która urządziła nocną wyprzedaż. Skończyło się wybiciem szyb, rozwaleniem kas, kradzieżami.
Alicja Zboińska

Damy ci więcej - zarejestruj się!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki