Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dokąd zmierzają ruchy miejskie w Łodzi, dokąd zmierzają ich liderzy?

Matylda Witkowska, Piotr Brzózka
Tomasz Frączek
W ostatni weekend Łódź była polskim centrum ruchów miejskich. Na II Kongres Ruchów Miejskich zjechało się ponad dwieście osób ze stu organizacji. Przez dwa dni debatowali o polskiej polityce miejskiej i wymieniali doświadczenia.

Jednak na co dzień nie jest już tak obywatelsko. Wśród największych polskich miast mamy najmniej organizacji pozarządowych w przeliczeniu na tysiąc mieszkańców (niecałe trzy, podczas gdy w Rzeszowie prawie cztery) i stosunkowo najrzadziej mieszkańcy Łodzi biorą udział w konsultacjach społecznych. A jednak łodzian chcących coś zmienić lub ugrać nie brakuje. Kim są?

Według definicji Marty Madejskiej, organizatorki kongresu z ramienia Łódzkiego Stowarzyszenia Inicjatyw Miejskich Topografie "Ruch miejski (...) to pojedynczy lub zgrupowani ludzie, którzy starają się poruszyć: do zmiany, do działania i myślenia, do zwracania uwagi na konkretne sprawy; do interweniowania. Staramy się poruszyć zarówno mieszkańców miast, jak i ich władze, zarówno na poziomie uwarunkowań prawnych, jak zwykłych wyborów codziennego życia". W tej bardzo pojemnej definicji mieszczą się zarówno pojedyncze, ambitne jednostki, jak i grupy nieformalne, stowarzyszenia czy fundacje, które chcą coś zmienić. Łączy ich to, że działają w mieście.

Ruchy miejskie (zwłaszcza te nieformalne) łatwo powstają, przekształcają się i znikają, choć nie brakuje i takich, które trwają przez lata. Organizacje współpracują ze sobą, a wielu społeczników daje swoją twarz jednocześnie kilku działaniom. Siłą rzeczy ruchy miejskie są blisko polityki i czasem stają się trampoliną do politycznej kariery.

Fundacja Fenomen i GPO

Jak to działa w Łodzi? Jedną z najaktywniejszych grup w przestrzeni miejskiej jest Fundacja Normalne Miasto Fenomen, reprezentowana publicznie najczęściej przez Huberta Barańskiego i - nieco ostatnio rzadziej - Wojciecha Makowskiego. Założona trzy lata temu przez społecznika Wiesława Kaczmarka fundacja wypowiada się niemal na każdy miejski temat: od założeń budżetowych po monitoring rady miejskiej. To dzięki podniesionemu przez Fenomen rabanowi miasto wydłużyło czas działania ulicznych latarni.

Jednak jej największym sukcesem jest skoncentrowanie działań cyklistów i przekształcenie ich z grupy kontestujących młodych ludzi w potężną siłę nacisku ( a według kierowców - drogowego terroru). Sztandarowym dziełem Fenomenu jest łódzka Rowerowa Masa Krytyczna, czyli comiesięczne, grupowe przejazdy rowerzystów ulicami miasta. To także doskonały przykład w jaki sposób spontaniczny miejski ruch instytucjonalizuje się i łączy z polityką.

Dziesięć lat temu na piątkowe masy stawiało się kilkudziesięciu studentów i licealistów i na dziko jeździło razem po mieście. Z czasem masa otrzymała obstawę policji, zaczęła być miejscem gdzie wypada bywać politykom i szefom służb miejskich. A na ostatniej masie organizatorzy przywiedli ponad tysiąc cyklistów pod scenę na Księżym Młynie, gdzie czekała już na nich Hanna Zdanowska i jej zastępcy: Radosław Stępień i Agnieszka Nowak.

Fenomen to stosunkowo niedawny twór, jednak większość jego członków to starzy znajomi, między innymi z Grupy Pewnych Osób. To jedna z barwniejszych łódzkich formacji. Ważnymi, choć czasem działającymi na granicy prawa akcjami zyskała status czołowej "miejskiej partyzantki". Członkowie GPO zrywali po nocach nielegalne plakaty i banery, wycinali zawadzające na ścieżce rowerowej chaszcze. Ale potrafili też demonstracyjnie zagrać w boule na oblodzonym przystanku czy posprzątać cmentarz żydowski.

Niektóre ich akcje pozostały bez odzewu, ale było też wiele takich, które zmusiły urzędników do działania i przyniosły skutek: na przykład po akcji "Uwaga niewypał" magistrat postawił gazony odgradzające rozjeżdżany trawnik przed Pałacem Poznańskiego. Pomysłem GPO jest także przyznawanie Punktów dla Łodzi , czyli odznaczeń dla ciekawych, przyjaznych ludziom miejsc i inicjatyw. Z założenia członkowie GPO mieli nigdy nie ujawniać swoich tożsamości, ale szybko dopatrzono się ręki Huberta Barańskiego, artysty Marcina Polaka czy dzisiejszego oficera rowerowego Witolda Kopcia. GPO weszła przebojem i z nowatorskimi metodami do dyskusji o Łodzi, ale w ostatnim czasie słychać o niej jakby mniej.

Transport miejski do poprawy

Stosunkowo trwałe są organizacje działające na rzecz poprawy transportu. Łódzka Inicjatywa na Rzecz Przyjaznego Transportu powstała osiem lat temu. Rękami m.in. Tomasza Bużałka walczy o zwiększenie roli komunikacji publicznej. Jako pierwsza postulowała utworzenie w okolicach Centralu dużego, tramwajowego dworca przesiadkowego. Wszystko wskazuje na to, że pomysł ten zostanie zrealizowany. IPT lobbowała także za przywróceniem tramwaju na Piotrkowskiej, co zakończyło się fiaskiem.

Nie udało się także zrealizować wspólnego projektu IPT, Stowarzyszenia Fabrykancka i Klubu Miłośników Starych Tramwajów, czyli Europejskiego Tramwaju Kultury 2016. Miała to być linia turystyczna, łącząca zrekonstruowanymi wagonami Manufakturę z Piotrkowską i Księżym Młynem. Ruchy transportowe łączą nie tylko wspólne działania, ale m.in. osoba Jarosława Ogrodowskiego, społecznika, który przyłączył się do IPT, Fabrykanckiej i projektu Nasz Księży Młyn.

W bojach o transport odznaczył się też Wojciech Makowski, który w ramach Fundacji Fenomen przez rok pełnił funkcję Łódzkiego Rzecznika Osób Niezmotoryzowanych i zasypywał ZDiT pismami oraz skargami. Odniósł drobne sukcesy - jak choćby ustawienie pierwszej w Łodzi tabliczki "nie dotyczy rowerów" pod nakazem skrętu w lewo lub prawo na skrzyżowaniu Piotrkowskiej i Mickiewicza.

Piotrkowska też ma swoją fundację

Na kongres ruchów miejskich zgłosiła się też Fundacja Ulicy Piotrkowskiej - jedna ze starszych organizacji miejskich. Założona m.in. przez Marka Janiaka i Włodzimierza Adamiaka w gorącym okresie transformacji, zrewolucjonizowała myślenie łodzian o Piotrkowskiej budując Pomnik Łodzian Przełomu Tysiącleci i ściągając na Piotrkowską tłumy łodzian na festyny, regaty i bicie rekordów Guinessa. Ostatnio jednak -mimo reaktywacji sprzedaży kostek pomnika czy utworzenia systemu rabatowego dla Piotrkowskiej- fundacja tak jak i jak sama ulica nie jest w stanie przebić się ze swoją ofertą przez wsparte przez profesjonalny PR imprezy w dużych centrach handlowych.

Feministki, Krytyka Polityczna i ruch kooperatyw

Pozornie niewiele wspólnego z miastem mają łódzkie feministki, których nieformalną szefową i zapleczem ideologicznym jest dr Izabela Desperak, socjolożka z Uniwersytetu Łódzkiego. Feministki trudno uznać za typowy ruch miejski - kalendarz ich akcji zwykle pokrywa się z ogólnopolskim. W przestrzeni miejskiej najbardziej widoczne są w marcu, podczas łódzkiej edycji ogólnopolskiej Manify.

Jednak to właśnie łódzkie feministki jako jedyne z łódzkich ruchów zostały usłyszane na arenie międzynarodowej: słynny plakat Lesmisji SROM o możliwościach bezpłatnej i bezpiecznej aborcji w Wielkiej Brytanii wywołał debatę w tamtejszym parlamencie na temat zasadności finansowania tych zabiegów u Polek.

Z feministkami zaprzyjaźnieni są twórcy Kooperatywy Spożywczej - łódzkiego odpowiednika międzynarodowego ruchu kooperatyw. Jej przedstawiciele raz w tygodniu wybierają się na hurtowy rynek na Zjazdowej, gdzie taniej niż w sklepie, bo bezpośrednio od producentów, kupują zamówione przez członków owoce i warzywa. Jednak nazywanie kooperatywy sklepem oburza jej członków - jako pełnoprawny ruch miejski zapisali się na II Kongres Ruchów Miejskich, na sztandarach mają ideę Sprawiedliwego Handlu i budowanie więzi społecznych - część dochodu przeznaczają na pomoc członkom w trudnej sytuacji i społecznie ważne inicjatywy. Jednak ich szlachetne cele nie są zauważane: na mieście znani są głównie jako "ci od tanich pomidorów".

Nie typowo miejskie, ale dobrze słyszalne w Łodzi są także działania instytucji oferujących swoje łamy i miejsca tym, którzy chcą debatować o Łodzi. Do głośniejszych należy działający w Łodzi od pięciu lat Klub Krytyki Politycznej i działająca od ponad roku w podwórku przy ul. Piotrkowskiej 101 świetlica. Liberalną odpowiedzią na Krytykę Polityczną jest miesięcznik Liberte. Od wakacji prowadzi on projekt Nowy Łodzianin, w ramach którego dyskutuje się o kondycji i przyszłości miasta. Pierwsze spotkanie z cyklu zaplanowano pod nosem Świetlicy Krytyki Politycznej - w barze Zaraz Wracam przy ul.Piotrkowskiej 101, tworząc jedno z najbardziej rozdyskutowanych łódzkich podwórek.

Sąsiedzka pomoc

Podwórka w ruchach miejskich mają jeszcze inne znaczenie - są miejscem, gdzie wykluwają się ruchy najbardziej oddolne i nieformalne ruchy sąsiedzkie. Jednym z najbardziej prężnie działających jest podwórko przy ul. Tuwima 23/25. Wydawało własną gazetkę, teraz ma swój profil na Facebooku. Mieszkańcy dbają o poprawę infrastruktury, a co roku organizują duży piknik sąsiedzki. Są w stanie przyciągnąć na niego radnych, Artura Partykę i media. Sporo słyszało się także o wspólnej z GPO inicjatywie Lipowa od Nowa. Na zapuszczonej ulicy organizowano pikniki integrujące artystów i bywalców tamtejszych bram. Swój happening z trawą na wynos miała też nowatorska pracownia architektoniczna Moomoo. Mieszkańcy podjęli też inicjatywę uzupełnienia i uratowania słynnych szpalerów lip. Ostatnio jednak o Lipowej Od Nowa słychać jakby mniej, tak samo jak o wcześniejszej kampanii Słońce Wschodzi na Wschodniej prowadzonej przez rodzeństwo Piotra i Agatę Bielskich znanych jako Białe Gawrony.

Swoich działaczy oraz własną stronę ma także ulica Kamińskiego. O dobrostan jej mieszkańców walczyła obecna radna Urszula Niziołek- Janiak. Na kawałku trawnika u zbiegu ulic Rewolucji 1905 r i Kamińskiego mieszkańcy urządzili Skwerek Sąsiedzki, organizowali imprezy integracyjne i grille.

Przypadki Niziołek-Janiak i Polewskiego

Urszula Niziołek- Janiak jest przykładem działaczki, która z ruchu miejskiego przeszła sprawnie do polityki. Wraz z Jakubem Polewskim była autorką programu 100 Kamienic dla Łodzi, który zakładał ratowanie najciekawszych łódzkich kamienic. Dwa lata temu jej zaangażowanie w ochronę zabytków doceniła Platforma Obywatelska i zaproponowała miejsce na liście wyborczej. W radzie miejskiej kontynuuje to, co robiła wcześniej. Zajmuje się kwestiami architektonicznymi, planami zagospodarowania przestrzennego i ochrony zabytków. Jest też członkiem prezydenckiego zespołu ds. programu Mia100 Kamienic, który jest przeformatowanym programem 100 Kamienic Łodzi, ograniczonym jednak do budynków gminnych.

Mniej szczęścia w polityce miał jej asystent Jakub Polewski. Wraz z organizatorami referendum na rzecz odwołania Hanny Zdanowskiej w 2011 roku skutecznie i spektakularnie skompromitował idee oddolnej działalności na rzecz miasta. Z początku rzecz jawiła się wprawdzie jako pozbawiona większych szans, za to autentycznie obywatelska. Im rozmach był większy, tym więcej było wiadomo o tajemniczych organizatorach. I tym dziwniejsza wydawała się inicjatywa. Stał za nią m.in. Wojciech Bednarek, prezes Stowarzyszenia Niezależna Edukacja Otwarta NEO, znany z organizacji tzw. wioski historycznej. Kiedyś członek PO, z którą wziął rozbrat. Ponoć mocno rozżalony. Jakub Polewski, były asystent obecnej radnej PO Urszuli Niziołek-Janiak, też prawdopodobnie był ostro osobiście rozczarowany, bo z programem 100 kamienic ostatecznie nie ma nic wspólnego. Pół biedy, gdyby się czepiać motywacji wnioskodawców referendum. Ale jak o całym zrywie świadczy to, co stało się później?

Hanna Zdanowska wprawnym ruchem "kupiła" część organizatorów, wydając zarządzenie dotyczące powołania egzotycznego ciała nazwanego Radą Mieszkańców, z niejakim Piotrem Jabłońskim na czele. To wystarczyło, by część organizatorów zaprzestała zbierania podpisów. Później jeszcze mieliśmy żenujący spektakl związany z przekazaniem podpisów, a na deser decyzję Hanny Zdanowskiej uchylającą zarządzenie o powołaniu Rady Mieszkańców. Ponoć na wniosek jej niedoszłego szefa Piotra Jabłońskiego.

Jakub Polewski, który szerzej zaistniał w czasie referendum, przypomniał o sobie tej jesieni. W imieniu stowarzyszenia Łódzka Przestrzeń, wystąpił o wstrzymanie rozbiórki ruin przy ul. Zachodniej i wpisanie dwóch znajdujących się tam obiektów do rejestru zabytków. Wywołał tym ostrą reakcję nie tylko oficjalnych organów zajmujących się zabytkami, ale środowiska organizacji działających w tym obszarze.

Jarosław Ogrodowski - ale nie tylko on - mówił, że tego typu akcje przyprawiają aktywistom gębę oszołomów i bardzo utrudniają działanie w sytuacjach, gdy reakcja i społeczne wsparcie są bardzo potrzebne, gdy burzone są prawdziwe zabytki. Nawet jeśli Polewski miał w swoim działaniu cel, jakim było zawieszenie rozbiórki do czasu uchwalenia dla tego wyjątkowego miejsca planu zagospodarowania przestrzennego, zrobił to wyjątkowo nieumiejętnie. Naraził się na ostracyzm i swojego środowiska, i zwykłych łodzian, którzy po prostu dość mają ścian płaczu przy al. Zachodniej.

Projekt Łódź

Kilka lat temu w Łodzi mocno zaznaczyła swoje istnienie fundacja Projekt Łódź, która - wszystko na to wskazuje - w listopadzie zakończy swój żywot. Inspiracją do jej powołania było zaangażowanie łodzian w zbieranie podpisów pod projektem ustawy o likwidacji bezrobocia i naprawie finansów publicznych, przygotowanym przez Centrum im. Adama Smitha. Na czele rady programowej Projektu stanął związany z centrum ekonomista Ireneusz Jabłoński, we władzach znalazł się też Sebastian R., pracujący kiedyś w biurze koordynatora służb specjalnych Janusza Pałubickiego. Z Projektem związana była też grupa wykładowców z Uniwersytetu Łódzkiego, kojarzonych z konserwatywnymi poglądami.

Projekt Łódź był think tankiem o konserwatywno-liberalnym rysie. Nie był jednak tylko klubem dyskusyjnym, szybko zaczął uchodzić za organizację mająca apetyt na rozdawanie kart w mieście. Wszystko zostało przerwane w maju 2010 roku - na polecenie prokuratury zatrzymani zostali wówczas m.in. Sebastian R. oraz Marcin Nowacki, prezes Projektu. Usłyszeli zarzuty działania w zorganizowanej grupie przestępczej mającej na celu m.in. przejęcie nieruchomości państwowych spółek w Łodzi.

W 2011 roku prokuratura umorzyła z braku dowodów sprawę przeciw Nowackiemu i kilku innym osobom. Ostatecznie do sądu trafił jedynie akt oskarżenia przeciw Sebastianowi R., ale już z łagodniejszymi zarzutami, w tym m.in. "próby stworzenia grupy przestępczej". Sprawa, z klauzulą niejawności, trwa do dziś.

Jeden z członków Projektu Łódź zdradza, że w przyszłym miesiącu zostaną złożone dokumenty w sprawie jego likwidacji. Mówi, że po ciężkich przejściach (przesłuchiwanych miało być 115 osób) wszyscy mają dosyć. Twierdzi, że członkowie Projektu byli inwigilowani przez służby specjalne.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki