Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jamesa Bonda licencja na zdobywanie pięknych kobiet

Dariusz Pawłowski
Sean Connery pozostaje symbolem Jamesa Bonda - prawdziwego mężczyzny i twardziela
Sean Connery pozostaje symbolem Jamesa Bonda - prawdziwego mężczyzny i twardziela materiały promocyjne
James Bond bez gadżetów, bez ironii, nawet bez wstrząśniętego martini z wódką jest - jak pokazali już filmowcy - możliwy. Ale James Bond bez pięknych kobiet nie istnieje.

James Bond może sobie pozwolić na dobry gust w sprawie kobiet. Gość jest okazem zdrowia, mimo pięćdziesięciu lat istnienia na ekranie nie starzeje się, rząd brytyjski dzielnie znosi i pokrywa jego niepospolite wydatki, od czasu do czasu kogoś pogoni po świecie, ale w sumie ma sporo wolnego czasu, a i "look" zawsze przystojnego mężczyzny (no, może tylko Daniel Craig to symbol czasów, w których elegancję, styl, klasę i dobry wygląd, zastąpiła prostota i brutalność).

Zawsze wie, co powiedzieć; potrafi być ujmujący również wtedy, gdy dostaje po głowie (i tu znowu trzeba by zastrzec, że poza Craigiem - to inny rodzaj "ujmowania"). Kobiety przy Bondzie miękną natychmiast, nawet, gdy chcą go zabić - przed eliminacją wroga pragną pocałunku, co oczywiście obraca się przeciwko nim.

"Bond to taki typ mężczyzny, z którym chciałaby być każda kobieta i jakim chce być chyba każdy mężczyzna" - to słowa wygłoszone niedawno przez Naomie Harris, grającą w najnowszym filmie serii, "Skyfall", agentkę MI6, Eve. To słowa już wielokrotnie powiedziane i pod którymi wiele osób mogłoby się podpisać.

Bywa co prawda, że żeńska strona przygód Bonda bywa zbuntowana wobec umiejscawiania pań na drugi planie. Honor Blackman (Pussy Galore z "Goldfinger") mówi nawet: "Nie cierpię określenia "dziewczyna Bonda" - kojarzy się z dzidziami, które na widok Bonda od razu rozkładają nogi. Pussy Galore to była bardzo dobrze napisana postać". Dobrze jednak wiemy, że to kobieca złość na niestałość mężczyzny. Czy jednak James Bond mógłby być stały?

No dobrze, raz próbował. W filmie "W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości", szóstym z kolei "Bondzie" i jedynym, w którym tę postać zagrał Australijczyk George Lazenby, agent 007 wziął ślub - z Tracy Draco graną przez Dianę Rigg. Małżonkiem długo nie był, bo w finale filmu wdowcem uczyniło go demoniczne, wredne babsko Irma Bunt (w tej roli Ilse Steppat), "kosząc" Tracy serią z karabinu.

W głośnym "Casino Royale", w którym po raz pierwszy Bondem stał się Daniel Craig i który to film odwołuje się do początków kariery agenta, mówi nam się, że wtedy jeszcze James potrafił szczerze i całym sercem pokochać. Bond nie tylko wyznaje, nad malowniczym jeziorem Como, miłość Vesper Lynd (Eve Green), ale jest gotów wybaczyć jej zdradę. Cóż z tego, skoro chwilę później musi obserwować jej śmierć. Bond jest prawdziwie wstrząśnięty, żadnej kobiety nie będzie już mógł tak pokochać, a jego walka ze złymi to nie tylko służba dla ojczyzny, ale również zemsta za to, że mu odebrano szansę na szczęśliwe, rodzinne życie...

Ale czy wyobrażamy sobie Bonda jak zadowoloną głowę rodziny, wracającego po kolejnej misji do domu, wskakującego w kapcie, mówiącego "kochanie" do tej samej kobiety i noszącego dzieciaki na ramionach? Przecież byłoby to rozbicie w drobny puch tak pieczołowicie pielęgnowanych schematów. O jakim męskim życiu mieliby wtedy marzyć mężowie wbici w kanapę po pracy, o jakich prawdziwych kochankach fantazjowałyby wówczas żony tkwiące nad deską do prasowania. Bond nie ma wyjścia - jest elementem kultury masowej i ma odpowiadać na zapotrzebowanie obu płci. A najlepiej mu to wychodzi w wersji singlowej.

Nie przesadzajmy jednak z tym "łajdactwem" Bonda. Jak ktoś obliczył, w serii pojawiło się łącznie około 60 kobiet, z czego 007 uwiódł ledwie połowę. No niejeden "playboy" z Piotrkowskiej mógłby się w tym momencie głośno zaśmiać. Co ciekawe, precyzyjni internauci sprawdzili również, że w cyklu najwięcej było szatynek, tuż za nimi plasują się blondynki, następnie brunetki, a rude były tylko trzy.

Nie wdając się w dyskusje na temat wyższości jednego koloru włosów nad drugim, trzeba Bondowi przyznać, że na kobietach to się on zna i ma dobry gust. Rankingów najpiękniejszych kobiet Bonda byłoby pewnie tyle, ilu widzów serii, ale o żadnej z aktorek biorących udział w tych filmach nie można powiedzieć: "ale brzydka!".
James Bond, o fizjonomii Seana Connery'ego, już znakomicie zaczął. W pierwszym filmie serii, "Doktor No", jego zdobyczą jest sama Ursula Andress, jedno z największych superciał kina. Scena, gdy jako Honey Rider skąpo ubrana wychodzi z wody, weszła do historii. Oczywiście, ponieważ był to 1962 rok, Honey jest idealnym przykładem pięknej, niewinnej i słabej dziewczynki, którą musi się zaopiekować prawdziwy mężczyzna. Honey jest sierotą, zbiera rzadkie muszelki na plażach, by jakoś zarabiać na życie. Gdy miała kilkanaście lat została zgwałcona przez mężczyznę z sąsiedztwa. Od tego czasu ma uraz do mężczyzn. Ojej...

Później kobiety Bonda przechodziły ewolucję i dostosowywały się do mód i społecznych postaw preferowanych w czasach, w których powstawały kolejne filmy. Były coraz bardziej wyrafinowane, coraz bardziej pewne siebie, stawały się coraz trudniejszymi przeciwniczkami. Coraz większa śmiałość pozwoliła im nosić takie frywolne imiona, jak Pussy Galore.

Dobrze to ujęła Britt Ekland, czyli Mary Goodnight w "Człowieku ze złotym pistoletem": - Dziś problem polega na tym, że dziewczyny Bonda wstydzą się, że są dziewczynami Bonda. Moje pokolenie miało szczęście w tym sensie, że żyło w świecie bardzo niepoprawnym politycznie: bikini, och James, itp. Współczesne dziewczyny Bonda chcą równości, chcą być silne. Wszystko ma swoje plusy i minusy. Czy przeszłybyśmy do historii kina, gdyby nie te role? No i feministki nie miałyby na co narzekać! - powiedziała.

Kobiety w "Bondach" zabijają, albo są zabijane, wszystkie jednak toną w ramionach 007. Nie wszystkim to wychodzi na dobre. Jill Masterson (w tej roli Shirley Eaton), która pracowała dla Goldfingera, zaczęła też obcować z Bondem. Pryncypał nie uznał zdrady i udusił ją, malując precyzyjnie jej całe ciało złotą farbą. Albo Fiona Volpe (Luciana Paluzzi), agentka Widma, która "rąbnęła" majora Dervala - sama ginie od kuli przeznaczonej dla Bonda. Aki (Akiko Wakabayashi), która pomagała Bondowi zaaklimatyzować się w Japonii, zginęła połknąwszy cyjanek spuszczony jej po sznurku do ust przez tajemniczego zabójcę. To tylko część z tych, które zginęły dla Bonda - Seana Connery'ego.

Trzeba przyznać, że za czasów Connery'ego kobiety były jedynie dodatkiem do głównego bohatera. Zyskały na znaczeniu w "Bondach" dopiero za czasów Rogera Moore'a, prywatnie także wielkiego konesera damskich wdzięków. To Anya Amasova (w wykonaniu Barbary Bach) w "Szpieg, który mnie kochał" z 1977 roku jest pierwszą kobietą, która odegrała w filmie z serii istotną rolę i rozbudowaniem swojej postaci niemal dorównuje głównemu bohaterowi.

I partnerki Moore'a ginęły w drastycznych okolicznościach (np. Corrine Duffour odtwarzana przez Corrine Clery zostaje zagryziona przez dobermany złoczyńcy, którego zdradza dla Bonda). I one wzdychały na widok swojego bohatera. Jednak Moore dawał im nie tylko wspomnienia upojnych chwil ze słodkim draniem, ale również okazję do poważnej rywalizacji z Bondem na ekranie. Wcześniej nie było na to cienia szansy...

Cechą kobiet Bonda jest ich jednorazowość. W każdym nowym filmie serii spodziewamy się nowych zdobyczy agenta i nowych pięknych aktorek prezentujących swe wdzięki. Tymczasem była jedna gwiazda, która dwukrotnie dostąpiła zaszczytu i przyjemności bycia dziewczyną Bonda. To Maud Adams, która zagrała w "Człowieku ze złotym pistoletem" i "Ośmiorniczce". W obu spędza z Bondem (oczywiście Moore'em) upojne chwile...

Wydaje się jednak, że był to jedynie wybryk przy ciężkiej pracy agenta. Pozycji kobiet w cyklu nie zmienił dwukrotny wybryk z Timothy Daltonem w roli agenta 007, aż przyszły efektowne czasy Pierce'a Brosnana. Przystojny, szykowny, z zawadiackim uśmieszkiem. Nic dziwnego, że kobiety znów słały powłóczyste spojrzenia. Brosnan sprytnie łączył w swoim Bondzie lekkoducha z męskim ramieniem, na którym mogłaby się wesprzeć każda niewiasta. Działało. A rosnący budżet filmów serii sprawił, że także do ról dziewczyn Bonda zaczęto zatrudniać gwiazdy, a nie tylko aktorki tej jednej roli. Dlatego u boku Brosnana pojawiły się m.in. Izabella Scorupco, Famke Jansenn, Michelle Yeoh, Denise Richards, Sophie Marceau (chyba najlepsza aktorka w całym cyklu), Halle Berry. Teraz mamy Craiga. Cóż, dzisiejsze kobiety mają, co chciały...

Swoją drogą James Bond w 23 filmach gonił już niemal po całym świecie (był nawet w kosmosie), a nie zagościł jeszcze w Polsce. W "Skyfall" jest tylko scenka, w której słowa "Warsaw, Poland" pojawiają się na liście miast podczas komputerowego namierzania tajemniczego hakera. Naprawa tego niedopatrzenia to może być prawdziwe wyzwanie dla Łódź Film Commission...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki