Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zapomniany Stary Rynek w Łodzi

Michał Meksa
Był w Łodzi od początku jej historii. Kwitł na nim handel - swój sklepik miał tu Izrael Poznański. Były też okresy, gdy zamieniał się w spacerowy bulwar. Dziś rynek Starego Miasta to miejsce opuszczone i zapomniane. Jak wyglądała jego historia i czy jest przed nim jakaś przyszłość?

Na czarno-białej fotografii wszędzie widać kramy żydowskich kupców. Ulicą przejeżdża furmanka z towarem. Sprzedający i kupujący tłoczą się w poszukiwaniu jak najlepszej okazji do zarobku. Miedzy straganami możemy zobaczyć elegantów w słomkowych kapeluszach, Żydów w chałatach i robotników w znoszonych ubraniach. Podpis: Stary Rynek, początek XX w.

Pocztówka z lat 30. przedstawia zupełnie inny widok. Rynek zamienił się w bulwar. Okolonymi zielenią alejkami, przechadzają się ubrane elegancko pary. Można niemal poczuć spokojną atmosferę niedzielnego przedpołudnia.

Kolejna fotografia, z czasów wojny. Zrujnowane kamienice, wyniszczeni przez głód i choroby Żydzi. Rynek był częścią Litzmanstadt Getto.

Ostatnie zdjęcie wykonane zostało kilka dni temu. Na pustym placu, oprócz popękanej nawierzchni, zobaczyć można jedynie pojedynczych przechodniów. Na środku stoi radiowóz, w którym siedzą dwaj znudzeni policjanci. Odbudowany po wojnie rynek Starego Miasta wygląda tak, jakby był wyludniony.

Obserwujemy otaczające go kamienice i zastanawiamy się, jak wiele obliczy miało w swojej historii to miejsce. Jaka może być też jego przyszłość? Czy stary rynek, a wraz z nim cała łódzka starówka, mają jeszcze szanse, na nowe życie? Czy zobaczymy kolejne ich wcielenie?

Zapomniane miasteczko

Pani Łucja Robak jest prezesem Stowarzyszenia Przyjaciół Starego Miasta. Pytana o przeszłość Starego Rynku, opowiada całą historię miasta, od 1423 r. Wtedy to Władysław Jagiełło, za namową biskupów kujawskich, nadał Łodzi prawa miejskie. Pani prezes wyjaśnia, że nie bez przyczyny sięga tak daleko w przeszłość.

- Ten rynek był od samego początku - tłumaczy. - Tu znajdowały się ratusz i kościół. Tędy przebiegała trasa handlowa między Zgierzem a Piotrkowem.

Przez prawie 400 lat było to maleńkie miasto. Właściwie wieś, składająca się z kilkunastu chałup.

- Senne, zapomniane przez Boga i ludzi miasteczko - opisuje ówczesną Łódź pani Łucja.

Przed całkowitym zapomnieniem, miasto chroniło jedynie jego dobre położenie (przy wspomnianym trakcie handlowym) i przywilej królewski. Dzięki niemu, w dniu nadania praw miejskich (dzień św. Marty przypadający 29.07.) można było w Łodzi organizować targi. Jednak przez większość czasu, miasteczko funkcjonowało tylko jako łącznik między drogą zgierską a Piotrkowem.

Tereny te zamieszkane były przez ludność polską. Przede wszystkim chłopów wyznania katolickiego. To dla nich postawiono kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Stanął na dzisiejszym pl. Kościelnym. Ówczesny kościółek w 1768 roku zastąpiony został przez nową, modrzewiową świątynię. Na jej miejscu, ponad 100 lat później, w latach 1886-1897 powstał murowany kościół, który znamy do dziś.

- Drewniany kościółek przeniesiony został na ul. Ogrodową - mówi pani Łucja. - Teraz jest to kościół pod wezwaniem świętego Józefa Robotnika.

W sklepiku Izraela Poznańskiego

Historia Łodzi, jako miasta przemysłowego zaczęła się w 1820 roku. Rząd Królestwa Polskiego podjął wówczas decyzję o przekształceniu kilku rolniczych osad i miasteczek w ośrodki przemysłu włókienniczego. W tym okresie w Łodzi mieszkało około 800 osób. Na rynku dopiero teraz mógł rozkwitnąć handel.

- Handlowy charakter tego rynku utrzymywał się praktycznie rzecz biorąc do czasów II wojny światowej - opowiada Łucja Robak. - Z małymi przerwami, bo było też kilka okresów kiedy próbowano uczynić z niego plac rekreacyjny.

Tak działo się np. w latach 30., gdy na rynku pojawiły się bulwary, po których przechadzali się łodzianie. Wokół wszystkich boków, rynek był zabudowany kamienicami. Wraz z przemysłowym rozwojem miasta, zaczęli tu osiadać Żydzi

- Okolice rynku zamieszkiwali głównie ci biedniejsi, często ortodoksyjni - mówi prezes stowarzyszenia. - Na rynku prowadzili drobny handel. Handlowali wszystkim: rybami, warzywami, materiałami. W miejscu, w którym mieści się siedziba naszego stowarzyszenia, swój pierwszy sklepik miał Izrael Poznański. Na Starym Mieście stanęła synagoga, nawiązująca budową do stylu mauretańskiego.Była duża i mieściła mnóstwo ludzi.

- Niestety, tak jak wszystkie pozostałe synagogi łódzkie, została w 1939 r. spalona i zburzona przez hitlerowców - wzdycha pani Łucja.

Rynek w Getcie

W lutym 1940 roku niemieccy okupanci zadecydowali o utworzeniu w Łodzi wydzielonej żydowskiej dzielnicy mieszkaniowej. Getto zostało zlokalizowane właśnie na terenach Starego Miasta i Bałut.

- Te kamienice już w czasie rozpoczęcia II wojny światowej były w złym stanie technicznym - opowiada Łucja Robak. - Jeszcze bardziej ucierpiały na skutek zagęszczenia getta. Niemcy zwozili tu ludzi z całej Polski, i z wielu innych krajów.

Na Starym Mieście rozlokowano rozmaite instytucje, niezbędne do funkcjonowania getta. Tak było również w okolicach rynku. Na pl. Kościelnym umieszczona została siedziba Wydziału Ewidencji Ludności i poczta. Kościół został przez Niemców zamknięty i przekształcony w magazyn przedmiotów rabowanych Żydom.

Po likwidacji getta, w sierpniu 1944 r., kamienice wokół rynku starego miasta stały opuszczone. Tak było aż do wyzwolenia Łodzi, w styczniu 1945 r. Wtedy to, zaczęli pojawiać się w nich ludzie szukający drewna na opał i zwykli szabrownicy, którzy liczyli na znalezienie ukrytych przed Niemcami żydowskich kosztowności.

Wreszcie władze miasta podjęły decyzję o zburzeniu kamienic. Za odbudowę Starego Miasta zabrał się zespół, kierowany przez Ryszarda Karłowicza - autorytet w dziedzinie architektury i urbanistyki. Wcześniej brał on udział m.in. w odbudowywaniu Warszawy.
Nowe Stare Miasto
- W latach 50. Stare Miasto zostało wybudowane całkowicie od nowa - ciągnie swoją opowieść Łucja Robak. - Co ciekawe, nie odtworzono czwartej pierzei od strony południowej. Być może chodziło o to, by plac został połączony z terenami zielonymi. Możliwe też, że skończenia tego projektu zaniechano z jakichś innych powodów. W każdym razie nie odtworzono tamtej pierzei i do dzisiaj plac jest trójstronny.

Obecna zabudowa Starego Rynku, próbuje nawiązywać do tego, co znajdowało się tu przed wojną.

- Wprawdzie mamy większą liczbę kondygnacji, ale zachowane są dachy, mansardy i system okien dwudzielnych - wylicza pani Łucja. - Architekt, który projektował zabudowę Starego Miasta, na pewno miał do dyspozycji stare zdjęcia i posiłkował się nimi robiąc te projekty.

W latach 1951-1953, wg projektu inż. Kazimierza Chrabelskiego, wykonano Park Staromiejski. Powstał na terenie, na którym kiedyś stały staromiejskie kamienice.

- Pierwsze drzewa nie przyjęły się na tych gruzowiskach- zwraca uwagę prezes stowarzyszenia. - Potem ze Szczecina, sprowadzona została duża ilość starych drzew. Posadzono je w bryłach ziemi i dopiero wtedy zaczęły rosnąć. Dzięki temu, dziś w Parku Staromiejskim naprzemiennie rosną drzewa 50-letnie i na przykład 100-letnie.

Miejsce dla łodzian

Czas powojenny to regres rynku. Nie działo się tu nic, poza spotkaniami aktywu partyjnego pod pomnikiem Juliana Marchlewskiego. Po 1989 r., pomnik został z rynku usunięty, pojawiła się na nim natomiast Łucja Robak i Stowarzyszenie Przyjaciół Starego Miasta.

- Latem organizowaliśmy tu plenerowe przedstawienia dla dzieci - wspomina pani Łucja.- Przychodził czarodziej, do tego była jakaś królewna. Dzieci chętnie uczestniczyły w tych zabawach.

Na rynku odbywały się też pokazy tresury psów rasowych.

- Z kolei zimą było tu lodowisko - mówi pani prezes. - Ślizgawkę organizował MOSiR. Jednak w pewnym momencie stwierdzili, że nie mają na nie pieniędzy.

Pani Łucja przypuszcza, że powodem mogła być pobliska Manufaktura ze swoim lodowiskiem.

- Uważam jednak, że mogłyby one spokojnie ze sobą koegzystować - twierdzi. - Do nas przychodziły dzieciaki, którym rodzice wysupłali 2-3 złote na łyżwy, ale już nie na frytki i Coca-Colę. To była zupełnie inna klientela, niż ta w Manufakturze. My robiliśmy herbatki dla tych dzieciaków. Zapraszaliśmy domy dziecka i szkoły, które z nami pracują.

Wszystkie te inicjatywy były sponsorowane przez miasto. Władze jednak zaczęły po kolei z nich się wycofywać.

- Zaczęło się jeszcze za poprzedniej prezydentury - opowiada Łucja Robak. - Na wszystko brakowało pieniędzy. Tak pozostało do dziś. Teraz na rynku nic się nie dzieje.

Plac opuszczony

Dziś, na staromiejskim rynku, na próżno możemy szukać przedwojennego gwaru. Nikt niczym tu nie handluje, zaś spacerują po nim niemal wyłącznie ludzie wyprowadzający swoje psy. Raz na jakiś czas zatrzyma się autokar, z którego wysypuje się grupka turystów. Posłuchają przewodnika, który opowie im o początkach Łodzi, po czym natychmiast wsiadają do autobusu i jadą w dalszą drogę. Pani Łucja ze smutkiem obserwuje to każdego dnia z okien siedziby swojego stowarzyszenia.

- Przewodnicy w większości zaczynają oprowadzanie po Łodzi od tego miejsca - mówi.- Wystarczyłoby zrobić infrastrukturę, która mogłaby służyć turystom i ci ludzie zostawaliby na dłużej.

Prezes stowarzyszenia ma nawet pomysł, jak należałoby wykorzystać rynek.

- To powinien być plac o charakterze użytkowym - przedstawia swoją wizję. - Mogą odbywać się tu sylwestry, urodziny Łodzi, inscenizacje czy teatry uliczne. To powinny organizować władze miasta.

Łucja Robak uważa, że to przyciągnęłoby na rynek mieszkańców Łodzi. Chciałaby, żeby na Stare Miasto trafili też przedsiębiorcy.

- W parterach kamienic mogłyby znaleźć się kawiarenki, bary i sklepiki z pamiątkami- wymienia. - Gdyby wybudować tu estradę i pozwolić na przykład młodzieży ze szkół muzycznych na granie i śpiewanie, to przyciągnęłoby tutaj letnie imprezy.

Są rzeczy ważniejsze

Marek Janiak, architekt miasta zaznacza, że docenia potencjał jaki drzemie w rynku Starego Miasta. Jednak od razu mówi też o kosztach, które wiązałyby się z jego wydobyciem.

- To inwestycje, które muszą być zrobione, by ożywić teren rynku - twierdzi. - Pierwsza, która kosztować będzie więcej, to przeprowadzenie ulicy Wojska Polskiego od Franciszkańskiej do ulicy Karskiego. Druga, tańsza, to przedłużenie ulicy Wschodniej do Wojska Polskiego.

Architekt zaznacza jednak, że nawet tańsza inwestycja będzie trudna do wykonania.

- Ulica musiałaby przechodzić przez Park Staromiejski- tłumaczy. - To mogłoby spotkać się z oporem wielu środowisk.

Jednak od wykonania obu tych inwestycji, Marek Janiak uzależnia ewentualną reanimację rynku.

- Byłoby wreszcie jak tam dojechać - mówi. - Rynek mógłby wtedy zacząć korzystać z sąsiedztwa, czyli z parku. Powinno się urządzić go w ten sposób, by służył rekreacji.

Architekt miasta chciałby, żeby południowa pierzeja rynku została zabudowana. W budynkach miałyby istnieć punkty gastronomiczne i np. wypożyczalnie sprzętu sportowego, z którego łodzianie korzystaliby w parku. - Jednak trzeba zacząć od komunikacji - podkreśla.

Kiedy w takim razie pojawi się możliwość rozpoczęcia prac na drogach prowadzących do rynku?

- Rynek nie jest teraz dla nas priorytetem - przyznaje. - Wobec innych inwestycji drogowych, w które zaangażowane jest miasto, prace nie zaczną się co najmniej do 2016 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki