Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dyrektor szpitala Barlickiego: Zamiast likwidować NFZ, lepiej usprawnić jego pracę [WYWIAD]

Joanna Barczykowska
Prof. Piotr Kuna jest dyrektorem szpitala im. Barlickiego w Łodzi
Prof. Piotr Kuna jest dyrektorem szpitala im. Barlickiego w Łodzi Krzysztof Szymczak
- Likwidacja centrali NFZ nie jest dobrym pomysłem - mówi prof. Piotr Kuna, dyrektor Szpitala Klinicznego im. Barlickiego w Łodzi. I dodaje: we wszystkich najlepszych systemach na świecie jest jeden publiczny płatnik, jedna scentralizowana instytucja działa taniej i lepiej, więc lepiej poprawić działanie NFZ, niż wymyślać nowy system. Z prof. Kuną rozmawia Joanna Barczykowska.

Ostatnie miesiące roku to zawsze dramat pacjentów. Większość szpitali wstrzymuje przyjęcia, bo wyczerpała już kontrakt z NFZ. Dlaczego tak się dzieje? Wielu pacjentów nie może zrozumieć, dlaczego pieniądze - nawet za małe w stosunku do potrzeb - nie są równomiernie rozkładane na cały rok?
Pieniądze, które są przeznaczone na leczenie, są zbyt małe w stosunku do potrzeb, jakie mamy w Polsce, czyli liczby pacjentów, którzy wymagają leczenia. Do szpitali wciąż zgłasza się większa liczba chorych niż to wynika z naszego kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia. Dla lekarzy, którzy podejmują decyzję o hospitalizacji chorego, zawsze istnieje ryzyko, że jeżeli nie położą pacjenta w szpitalu, a coś się z nim potem stanie na ulicy, wkroczy prokuratura, a media poinformują, że pacjent nie został przyjęty do szpitala i zmarł. Lekarze, bojąc się konsekwencji prawnych, nawet gdyby były one nieuzasadnione, wolą chorego położyć do szpitala, niż odesłać do domu. Taka jest polska kultura, a to niestety skutkuje zadłużaniem się wielu szpitali.
Musimy zdać sobie sprawę z tego, że każdy z nas kiedyś umrze i w medycynie nie zawsze da się przewidzieć, czy stan zdrowia pacjenta jest taki, że można go odesłać do domu, czy też nie. Zawsze istnieje margines ryzyka, a lekarze za wszelką cenę chcą ten margines ryzyka zminimalizować, bojąc się represji ze strony prokuratury i służb, które ścigają lekarzy.
Dlatego do szpitali trafia więcej ludzi niż powinno. Działania państwa doprowadziły do tego, że przyjęć do szpitali jest za dużo. Z tym związane są określone koszty, dlatego pod koniec roku wszystkie szpitale mają nadwykonania. Kiedy nie ma już pieniędzy w kasie, a zadłużenie wzrosło, za wszelką cenę chce się zmniejszyć stratę, dlatego ogranicza się przyjęcia. Najprościej jest wstrzymać przyjęcia pacjentów, którzy mieli zaplanowane takie zabiegi czy operacje, które można przesunąć na przyszły rok. Pacjent przywieziony karetką zawsze zostanie przyjęty.

Co roku NFZ wykazuje, że na leczenie pacjentów pieniędzy jest więcej. Mimo to w szpitalnych kasach tych środków nadal brakuje. Dlaczego?
Bo te pieniądze są rozproszone na zbyt wiele jednostek. Narodowy Fundusz Zdrowia, zamiast na kompleksowość leczenia, stawia na powszechną dostępność leczenia. A to niedobry kierunek. Pacjent dziś powinien być leczony kompleksowo i szybko, a kompleksowością NFZ się w ogóle nie interesuje. Podam przykład naszego szpitala. Mamy podstawową opiekę zdrowotną (poz), poradnie specjalistyczne i oddziały szpitalne. Najpierw pacjent trafia do lekarza poz, a jeśli wymaga konsultacji specjalisty, idzie do poradni. Jeśli wymaga hospitalizacji - jest leczony w szpitalu. Pacjent wszystko ma na miejscu, łącznie z diagnostyką oraz rehabilitacją.
Ten system jest przez NFZ rozbijany, ponieważ dostajemy kontrakty na jedne usługi, a na inne już nie. Warunki konkursów w NFZ są teoretycznie proste i my je wszystkie spełniamy. Mimo to czasem okazuje się, że konkurs przegrywamy, a wygrywa NZOZ utworzony miesiąc wcześniej. Pacjenci, którzy pójdą do tej poradni, i tak potem do nas wracają, np. na hospitalizację czy rehabilitację. W rzeczywistości ich problemy zdrowotne nie zostały załatwione kompleksowo, bo zamiast leczyć się w jednym miejscu, muszą chodzić od Annasza do Kajfasza. Nie jest prawdą, że pieniądz idzie za pacjentem, jak twierdzi NFZ, bo pacjent szuka miejsc, gdzie kontrakt nie jest jeszcze wykonany. Są ośrodki, które mają bardzo duże kontrakty, ale cieszą się dobrą renomą i ten kontrakt wyczerpują bardzo szybko. Ich kontrakty nie są zwiększane, bo pieniądze trafiają do kilku lub kilkunastu mniejszych jednostek.
NFZ nie myśli kompleksowo, zasłaniając się argumentami o powszechnej dostępności leczenia, wybierając poradnie dla każdej dzielnicy. W rzeczywistości to pacjentom nie pomaga, bo wymaga od nich zapisywania się do kilku kolejek i szukania pomocy w kilku miejscach. W każdej dzielnicy powinien być lekarz poz, który leczy najpopularniejsze schorzenia, tj. przeziębienia, choroby układu pokarmowego, schorzenia neurologiczne. Specjalistyka powinna być skomasowana w kilku miejscach, bo to gwarantuje większą skuteczność i opłacalność leczenia. Naprawdę nie ma potrzeby, żeby lekarze specjaliści przyjmowali chorych na każdej ulicy.

Do specjalistów ustawiają się rekordowo długie kolejki. Dlaczego tak trudno się tam dostać?
NFZ za mało pieniędzy przeznacza na opiekę specjalistyczną. Na całym świecie dominuje trend zmniejszania liczby hospitalizacji na rzecz opieki ambulatoryjnej i refundacji leków. W Polsce jest odwrotnie. Widać to mocno w tym roku po zmianie zasad refundacji leków. Nagle nastąpił gwałtowny wzrost liczby hospitalizacji i napór na szpitale, bo ludzi nie stać na wykupienie leków! Mam pacjentów, których leczyłem z cukrzycy przez wiele lat. Leczenie przynosiło pozytywne skutki, a ostatnio jeden z pacjentów dostał śpiączki cukrzycowej. Dlaczego? Nie wykupił przepisanych przeze mnie leków, bo po prostu nie miał na to pieniędzy. W efekcie znalazł się na szpitalnym oddziale na zdecydowanie bardziej kosztownym leczeniu. W Polsce na refundację leków wydaje się dziś rocznie 100 dolarów w przeliczeniu na głowę mieszkańca. W Czechach i na Węgrzech, czyli po sąsiedzku, wydaje się 200 dolarów, a w Niemczech - 500 dolarów. W Polsce dostęp do leków jest bardzo ograniczony, dlatego chorzy szturmują szpitale. Nie stać ich na wykupienie leków, bo państwo do nich nie dopłaca. Moim zdaniem lepiej dopłacać do leków i zainwestować w specjalistyczną opiekę ambulatoryjną, niż spłacać długi za bardzo kosztowną hospitalizację pacjentów, których nie stać na leki. W Polsce za mało pieniędzy przeznacza się na opiekę specjalistyczną i profilaktykę, które przed wieloma chorobami mogłyby Polaków uchronić.

W przyszłym roku wejdzie w życie nowa ustawa o działalności leczniczej, na mocy której szpitale nie będą mogły już się bezkarnie zadłużać. Jeśli będą miały długi, to organ założycielski będzie musiał albo dług spłacić, albo placówkę zamknąć. Co się, Pana zdaniem, stanie ze szpitalami w Łódzkiem?
To się okaże w połowie przyszłego roku. Moim zdaniem nastąpi gwałtowne łączenie szpitali i innych placówek ochrony zdrowia. Następnie placówki, które będą się łączyły, będą zamykały nierentowne oddziały i poradnie. Niestety, procedury są wyceniane niewspółmiernie do ponoszonych kosztów, dlatego jedne oddziały są opłacalne i przynoszą zyski, a inne straty. Myślę też, że nastąpi konsolidacja szpitalnych oddziałów. Dziś na oddziale, który ma 20 łóżek, trzeba zatrudnić sześciu lekarzy, żeby zapewnić opiekę przez całą dobę. Ci sami lekarze mogą jednak sprawować opiekę nad oddziałem 80-łóżkowym. Samorządów nie stać dziś na prowadzenie wszystkich szpitali, ponieważ często ich budżety są większe niż budżety samorządów. Widzę konieczność łączenia szpitali samorządowych z kilku powiatów.

Dlaczego jedne szpitale radzą sobie dobrze, a inne wciąż się zadłużają?
Wiele szpitali zadłuża się dziś, bo utraciły balans między przychodami i wydatkami, a szczególnie wydatkami na wynagrodzenia. Są szpitale, które na pensje przeznaczają 80 proc. kontraktu. W takiej sytuacji nie ma możliwości, żeby placówka się bilansowała. Myślę, że w przyszłym roku wiele szpitali będzie musiało przeprowadzić masowe zwolnienia pracowników albo obniżyć pensje.

Minister zdrowia zapowiedział reformę pięciu kroków, czyli reorganizację systemu ochrony zdrowia. Pierwszym krokiem ma być powołanie niezależnej agencji, która będzie się zajmowała wyceną procedur medycznych. NFZ ma zostać tylko płatnikiem. Czy Pana zdaniem to dobry pomysł?
Uważam, że nie ma takiej potrzeby, bo to oznacza kolejne koszty. Takie wyceny bardzo dobrze zostały już zrobione w krajach Europy Zachodniej, m.in. w Niemczech, Austrii, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii. Wystarczy przenieść je do Polski, obliczając algorytmem zgodnie z wysokością naszego produktu krajowego brutto. To jest metoda najszybsza, najtańsza i najlepsza. A korzystanie z dobrych wzorców nie jest wstydem, tylko mądrością. Wiele odkrytych rzeczy odkrywamy od nowa i wydajemy na to gigantyczne pieniądze. Te pieniądze można by przeznaczyć na leczenie chorych. Na ochronę zdrowia idzie w Polsce określony procent PKB. Ten procent szybko się nie zwiększy, dlatego trzeba dbać, by pieniądze były wydawane efektywnie. Lepiej skorzystać z dobrych wzorców, niż płacić za błędy.

Minister chce zlikwidować centralę NFZ, dając większą władzę regionalnym oddziałom. Czy to coś poprawi?
Moim zdaniem nie jest to dobry pomysł. We wszystkich najlepszych systemach na świecie, m.in. w systemie kanadyjskim i australijskim, jest jeden publiczny płatnik w rodzaju naszego Narodowego Funduszu Zdrowia. Jedna scentralizowana instytucja działa taniej i lepiej, dlatego nie jestem zwolennikiem rozdrabiania jej na regiony. Moim zdaniem decentralizacja nic nie zmieni. Podział Funduszu spowoduje to, że więcej pieniędzy znowu pójdzie na administrację. Lepiej poprawić działanie NFZ, niż wymyślać nowy system.

Co Pan - lekarz i dyrektor szpitala - dziś woli: wielką reformę, naprawę błędów czy święty spokój?
W Polsce, zamiast poprawiać to co mamy, najczęściej robimy rewolucję i wszystko zmieniamy. To kosztuje i wprowadza chaos. Chciałbym mieć co najmniej dziesięć lat świętego spokoju i przez ten czas sukcesywnie wprowadzałoby się potrzebne zmiany. Zamiast likwidować NFZ, lepiej go usprawnić. Warto też skorzystać ze sprawdzonych wzorców z innych krajów i wdrażać je u nas. Byle spokojnie...

Rozmawiała Joanna Barczykowska

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki