Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odczepcie się od Janowicza! To nie piekarnia, a jego sukces ma tylko jedną matkę i jednego ojca

Paweł Nowacki
Paweł Nowacki
Paweł Nowacki
Od kilku dni oglądamy w telewizji festiwal Jerzego Janowicza, zwanego przez bliskich Jerzykiem oraz festiwal wzmożonego zainteresowania mediów osobą 22-letniego łodzianina.

Rozpoczynam pisanie tego felietonu jeszcze przed rozpoczęciem finałowego pojedynku z Hiszpanem - Davidem Ferrerem. Nie aspekt sportowy interesuje mnie jednak najbardziej. Nie ukrywam, że kilkanaście lat temu spotkałem w Łodzi młodego wówczas Janowicza i jego rodziców. To jest ewidentnie sukces Anny i Jerzego Janowiczów, a przede wszystkim samego Jurka, który od dzieciństwa odstawał od rówieśników, był zdolny, miał predyspozycje, pracował na zawodowstwo.

Mierzi mnie ten nagły wysyp specjalistów od tenisa, choć nie mam tu na myśli znawców tenisa, czy byłych sław jak Wojciech Fibak. Stacje telewizyjne ze zdziwieniem odkryły, że oto w Łodzi pojawił się chłopak, który pod koniec sezonu może namieszać w czołówce światowego rankingu. Tenisista, który nie boi się gry z liderami tego widowiskowego sportu, co więcej ma ciekawą osobowość. Martwi mnie też, że - jak to zwykle u nas - już po 3 dniach telewizyjnych, radiowych, gazetowych, internetowych przekazów mamy natychmiast 38 milionów specjalistów od tego sportu.

Ojciec Jerzego w swych publicznych wypowiedziach w przytomny sposób kilka razy zauważył, że nigdy nie mieli - jako rodzina - wystarczającego wsparcia ze strony, władz, czy sponsorów. A Wojciech Fibak mówił w telewizji, że dzwonią do niego przedstawiciele sponsorów, którzy teraz żałują, iż w Jurka nie zainwestowali...

Zainwestowali za to całe swe życie państwo Janowiczowie. Co najmniej kilkaset tysięcy złotych, jak nie dużo więcej kosztowało ich doprowadzenie Jerzyka do miejsca w trzeciej dziesiątce światowej listy. 15 lat kariery kosztowało rocznie pewnie nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych, tyle trzeba wydać jeśli nie ma się wsparcia sponsorów. Na sprzęt, na trenerów (tu ukłony do znanych mi byłych trenerów Jurka, czyli Bogdana Wasiaka i Waldemara Kopczyńskiego), na wynajęcie hali zimą, na podróże na turnieje krajowe a potem europejskie i światowe.

Nie przypadkiem Jerzy Janowicz senior wspomina publicznie, iż na Australian Open Jurek nie mógł polecieć bo rodziny nie było na to stać. Rodziny! Tenis to bowiem sport gdzie determinacja rodziców, całej rodziny decyduje o długim uprawianiu tej dyscypliny i to bez gwarancji sukcesu. Agnieszka Radwańska jest tam gdzie jest m.in. dzięki dziadkowi Władysławowi, który wyprzedawał kolekcję obrazów, by mogła grać. Kontuzja, słaba psychika - wszystko może przerwać karierę dobrze zapowiadającego się młodego zawodnika. I brak zwrotu z inwestycji.

Zatem to sukces rodziców Jerzyka, byłych siatkarzy, którzy zarobione podczas zawodowej kariery pieniądze najpierw ulokowali w sieć sklepów z odzieżą, a potem w utalentowanego syna. Pamiętam jak ojciec młodego gracza sprzedawał rodzicom z KOR (Komitet Oszalałych Rodziców, dzieci grających w tenisa) stroje sportowe, a także jak przychodził do redakcji "Dziennika Łódzkiego“, by gazeta - piórem mojego kolegi Bogusława Kukucia - opisywała pierwsze sukcesy najpierw 12-, 13-, 14-latka. Potem ojciec wędrował po łódzkich klubach tenisowych szukając wolnego i darmowego kortu dla syna.

Gdzie w tym wszystkim był Polski Związek Tenisowy? Gdzieś pewnie był. Niewątpliwie pomagał, ale... niewiele można chyba o tym dobrego powiedzieć skoro senior rodu zbytnio nie wspomina. A władze Łodzi? W piątek Hannie Zdanowskiej prezydent Łodzi jedynie przykro było, że Jerzy Janowicz senior w wypowiedzi dla Sport.pl gorzko wspomina, że przed wyborami były szumne zapowiedzi pomocy, cyt: - Pani prezydent proponowała, żebyśmy razem z Jurkiem byli w jej sztabie wyborczym, były obiecywane pomoce ze znalezieniem pieniędzy dla trenera. Potem skończyły się wybory i... proszę o następny zestaw pytań.

To jest prawdziwy obraz sukcesu łódzkiego zawodnika. Jerzyk pokonuje kolejnych zawodników, a chętnych do "podczepienia się“ jest aż nadto. W TVN24 notesy z fachowcami zawierają nie nazwiska dziennikarzy, specjalistów od tenisa, a "mistrza Polski w tenisie aktorów“. Pani prezydent Łodzi zamiast podczepiać się pod sukces młodego łodzianina, powinna głęboko zastanowić się ze współpracownikami jak wykorzystać promocyjnie fakt, że koszykarz Marcin Gortat - 214 cm wzrostu i tenisista Jerzy Janowicz - 204 cm wzrostu są rodowitymi łodzianinami... Pani Hanno działać, konkrety, a nie lansować się.

Odczepcie się od Janowicza - da sobie radę sam bez naszej nadmiernej, kolejnej "małyszomani“, czy "kowalczykomani“. Potrzeba mu jedynie spokoju, by mógł pracować i piąć się w górę. I zarabiać, by matka Anna i ojciec Jerzy mogli przekonać się, że dobrze "zainwestowali". Sponsor główny, głęboko wierzę, znajdzie się odpowiedni. Psychika, repertuar uderzeń, wolej, silny serwis i dropshoty zaprowadzą Jerzyka na odpowiedni poziom.

I na koniec kolejna wypowiedź seniora dla PAP, cyt.: - Do takich sukcesów potrzebne są jednak duże pieniądze, a praktycznie cały ciężar finansowy związany z karierą syna leży po naszej stronie. Nie narzekamy jednak. To, co udało mu się już wygrać w Paryżu da nam trochę finansowego oddechu. Może pojawi się też jakiś sponsor strategiczny? Co prawda na razie taki się nie zgłosił, ale to nie piekarnia. Na efekty dobrej gry trzeba trochę poczekać. Sponsora więc nadal nie mamy, ale jest wiele fajnych osób, które w różny sposób wspierały nas do tej pory. Jedni pomagali załatwiać bilety lotnicze i hotele, inni samochód, jeszcze inni służyli dobrymi kontaktami. Nie wszystkich zdołalibyśmy wymienić, ale wszystkim chcielibyśmy bardzo podziękować - powiedział Janowicz senior.

Zatem zanim telewizje śniadaniowe zajmą się ulubionymi potrawami Janowicza (pierś z kurczaka - mówi jego mama), a showmani zaproszą na swe kanapy młodego chłopaka uratujmy wspólnie największą wartość Jerzyka - naturalność. To nie piekarnia, ciasto na dobry chleb na zakwasie musi wyrastać dłużej niż na chleb drożdżowy.

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki