Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bunt w łódzkim szpitalu psychiatrycznym

Joanna Barczykowska
W szpitalu od miesiąca trwa ostry konflikt załogi z dyrekcją
W szpitalu od miesiąca trwa ostry konflikt załogi z dyrekcją Jakub Pokora
Zła sytuacja finansowa, brak remontów i modernizacji szpitala, zamknięcie pracowni terapii zajęciowej, brak świadczeń z funduszu socjalnego i zatrudnianie nowych osób przy trudnej sytuacji finansowej szpitala - to główne zarzuty personelu Wojewódzkiego Szpitala Psychiatrycznego w Łodzi pod adresem dyrekcji.

Lekarze i pielęgniarki z łódzkiej "Kochanówki" zbuntowali się przeciw polityce władz szpitala i uchwalili wotum nieufności wobec dyrekcji. Związki zawodowe przeprowadziły referendum, w którym większość personelu opowiedziała się przeciw polityce obecnej dyrekcji. Domagają się odwołania dyrektora.

Sprawa stała się na tyle poważna, że mediacją między pracownikami a dyrekcją zajął się Urząd Marszałkowski w Łodzi. Szpital odwiedziła Dorota Łuczyńska, dyrektorka departamentu polityki zdrowotnej Urzędu Marszałkowskiego. Powiedziała jednak, że żadne decyzje nie zostały jeszcze podjęte.

Lekarze i pielęgniarki pracujący w "Kochanówce" poprosili o pomoc nie tylko Urząd Marszałkowski, któremu lecznica podlega, ale także Najwyższą Izbę Kontroli w Łodzi. Do NIK-u trafiło już pismo z prośbą o skontrolowanie szpitala. Czy NIK to zrobi? Tego jeszcze nie wiadomo. Wiadomo jednak, że konflikt nie może dłużej trwać, bo tracą na tym pacjenci.

- Atmosfera w szpitalu jest okropna. Boimy się, że nas zwolnią, jeśli nie zgodzimy się z polityką dyrekcji. W szpitalu brakuje nam na wszystko - na leki i środki czystości. Sami musimy przynosić pacjentom piżamy, bo szpital nie ma na to pieniędzy - opowiada jeden z pracujących w "Kochanówce" lekarzy. - Martwi nas też redukcja personelu. Zwolniono pracowników socjalnych, którzy pomagali osobom samotnym znaleźć miejsce w zakładach opiekuńczych, czy też pomagali załatwić ubezpieczenie w przypadku bezdomnych. Teraz wszystko muszą robić lekarze i pielęgniarki. Boimy się też, że szpital tak dłużej nie będzie mógł funkcjonować, bo od lat nie było w nim żadnych remontów.

Pracownicy lecznicy skarżą się też, że nie dostają pieniędzy z funduszu socjalnego. Nie podobają im się również plany likwidacji pracowni rentgenowskiej i zwolnienie trzech pracowników. Od kilku dni w szpitalu toczą się rozmowy między dyrekcją a związkami zawodowymi. W piątek zbiera się Rada Społeczna Szpitala. Czy konflikt zostanie zażegnany? Dyrekcja zapewnia, że tak.

- Szpital od wielu lat jest w bardzo trudnej sytuacji finansowej. Mamy 15 mln zł starego długu, który trzeba spłacać, a psychiatria jest niedofinansowana z NFZ. Wiele działań oszczędnościowych wymaga restrykcyjnych, a co za tym idzie niepopularnych decyzji. Szpital jest zadłużony i nie ma pieniędzy na fundusz socjalny - tłumaczy Anna Śremska, dyrektor szpitala. - Lekarze i pielęgniarki mogą być spokojni, bo na pewno nikt nie będzie chciał ich zwalniać, a z pracowni rentgenowskiej musimy zrezygnować, bo po prostu nie stać nas na jej utrzymywanie. Badania rtg będą wykonywane poza szpitalem. Liczę na to, że dojdziemy do porozumienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki