Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

RECENZJA: Pokłosie [TRAILER]

Dariusz Pawłowski
Monolith
Mocno rysuje filmowy świat i jego bohaterów Władysław Pasikowski w "Pokłosiu". Do tego stopnia, że wymyślając ten film za biurkiem scenarzysta Pasikowski nie powstrzymał się przed przerysowaniami. Lepiej spisał się Pasikowski jako reżyser, konstruując rzetelny thriller, mam wrażenie od początku zamierzając tylko takie kino gatunkowe stworzyć. I chyba robi się krzywdę tej produkcji, domagając się, aby było w niej coś więcej - przykrywając walory filmowe tematem.

Pokłosie

Polska, dramat, 109 min.
reż. Władysław Pasikowski
wyst. Maciej Stuhr, Ireneusz Czop
dystr. Monolith

Temat ma tu wywoływać typowo filmowe emocje. Ale raczej nie służy do rozdrapywania ran i otwierania nam oczu, do dyskusji na temat relacji polsko-żydowskich podczas II wojny światowej i tuż po niej nie wnosi bowiem nic nowego, i nie stawia żadnych istotnych pytań. Temat jest pretekstem. I w tej konwencji bardzo dobrze, bo nie czując obowiązku wypowiedzenia się przed narodem na wybrany temat, a tym bardziej bezwzględnego opowiadania się po jednej stronie jego interpretacji, Pasikowski może się skoncentrować na dobrym opowiedzeniu wymyślonej przez siebie historii. I w tym się czuje najlepiej.

Warsztatowe umiejętności reżysera widać już w pierwszej sekwencji: wracający po 20 latach z USA do Polski Franciszek podróżuje samolotem, potem pociągiem, potem PKS-em, aż w końcu idzie drogą przy lesie zstępując systematycznie z amerykańskiego raju do polskiego "piekiełka". Franek przyjeżdża do swego brata, do Polski, która go nie chce - do tego stopnia, że mężczyzna w różnych okolicznościach traci rzeczy, które mogłyby go wyrwać z tymczasowości przyjazdu. Prawda, dlaczego jego rodzinna Polska go nie chce, jak w dobrym thrillerze odsłaniana jest stopniowo.

Prawda to jednak wynikająca z opowiadanej w filmie historii, nie zaś prawda historyczna i by z zadowoleniem obejrzeć "Pokłosie" najlepiej nie poddawać się terrorowi tej drugiej. Wtedy też może uda się przymknąć oko na scenariuszowe potknięcia, miałkość psychologiczną, uproszczenia i słabości (np. zbyt łatwe odkrycie prawdy o przeszłości wsi, do czego wystarczyła jedna wizyta w archiwum).

Trudniej jest przymknąć oko na niepotrzebne przerysowania, których pełno, jak chociażby obraz wsi i "wsioków" ją zamieszkujących. Wystarczy wyjechać z miasta by przekonać się, że polska wieś bardzo się zmieniła i nawet na początku XXI wieku, kiedy to rozgrywa się akcja filmu działo się tam inaczej. Szkoda takiego obrazu, bo w realistyczniejszym pokazaniu współczesności tej społeczności, bardziej świadomej, wymowa filmu i brak odkupienia przeszłości zabrzmiałyby donośniej.

Najbardziej przejmujące wystąpienia w filmie oddał Pasikowski aktorom starej daty (Robert Rogalski, Ryszard Ronczewski, Danuta Szaflarska). Bardzo się stara i gra niezwykle ofiarnie Maciej Stuhr, tym bardziej, że musiał w roli małorolnego chłopa wystąpić przeciwko swoim warunkom, i czyni to z sukcesem. Jednak lepsza i mądrzejsza kreacja to występ Ireneusza Czopa. W każdym calu zbudowana z odpowiedniego wymiaru środków, precyzyjna rola, dająca - mam nadzieję, aktorowi związanemu z łódzkim Teatrem im. Jaracza - start do należnej mu dużej kinowej kariery.

Władysław Pasikowski dotknął Polski strasznej, w której pomieszkuje bestia. Ludzie gotowi dać jej mieszkanie żyją jednak wszędzie i ich czyny nie winny powodować unarodowiania zła. Thriller Pasikowskiego, mimo że dzieje się w Polsce, wymowę ma uniwersalną. I to największa siła kina gatunkowego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki