Pożar wybuchł we wtorek około 16:00. Paliło się mieszkanie na III piętrze czteropiętrowego bloku. Z pierwszych informacji łódzkich służb ratunkowych wynikało, że 2 osoby mogły zostać poszkodowane. na szczęście okazało się, że nikt nie ucierpiał.
- Pożar objął jedno mieszkanie, ogień nie rozprzestrzenił się dalej - zapewniał kpt. Adam Antczak, rzecznik straży pożarnej w Łodzi. - Lokatorzy mieszkania, w którym wybuchł pożar, ewakuowali się sami, jeszcze przed przybyciem strażaków. Także większość innych lokatorów sama wyszła z budynku.
Większość mieszkańców bloku w czasie pożaru sama opuściła mieszkania, resztę ewakuowały służby miejskie. W sumie ewakuowano wszystkie 4 klatki bloku, około 200 osób. Tuż po przybyciu na miejsce służb ratowniczych okazało się, że niezależnie od pożaru w bloku ulatnia się gaz. Dlatego zdecydowano o ewakuacji całego budynku.
"Profesjonalizm" montera gazowego
W bloku przy Kazimierza 9 od pewnego czasu firma na zlecenie administracji spółdzielni TBS, przeprowadzała przegląd instalacji gazowej. Okazało się, że w kilku mieszkaniach instalacja nie jest w pełni szczelna. Dzisiaj do jednego z mieszkań przyszedł 43-letni pracownik zewnętrznej firmy, wykonującej prace przy instalacji gazowej, aby wymienić zawór przy gazomierzu.
Udało mu się zdjąć gazomierz. Jednak nie był w stanie odkręcić nakrętki na rurze instalacyjnej. - W tym czasie w mieszkaniu był właściciel i jego żona, która jest w ciąży - opowiadali na miejscu przyjaciele mężczyzny. W pewnym momencie monter próbował rozgrzać zapieczoną rurę przy pomocy palnika turystycznego. Instalacja jednak nie wytrzymała. Małżonkowie usłyszeli tylko, jak monter krzyczy "Pożar".
Mężczyzna wybiegł z mieszkania. Chwilę po nim z mieszkania uciekli też małżonkowie, zabierając jeszcze psa. Gdyby nie szybka ich reakcja mogło dojść do tragedii. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że monter był zatrudniony w firmie wykonującej usługi od zaledwie dwóch dni.
Gdy do mieszkania weszli strażacy, cały lokal stał już w ogniu. Dodatkowo akcję utrudniał wydobywający się gaz. Monter pozostawił niezabezpieczoną rurę o przekroju 5 cm, z której leciał gaz. Groziło to wybuchem. Dopiero pogotowie gazowe zlokalizowało zawór, którym odcięto opływ gazu do bloku. Gazu w bloku przy Kazimierza na pewno nie będzie przez dłuższy czas. Konieczne jest sprawdzenie szczelności instalacji.
"Odważny" instalator
W trakcie akcji gaśniczej monter uciekł. Policjanci szybko ustalili jego personalia dzięki m.in. mieszkańcom bloku. Okazało się, że mężczyzna został zatrudniony na umowę zlecenie dwa dni wcześniej. Funkcjonariusze skontaktowali się z nim telefonicznie. Mężczyzna tłumaczył swoją ucieczkę szokiem, ale obiecał, że stawi się na komisariacie.
Pojawił się na komisariacie dopiero w środę rano. Został zatrzymany i osadzony w areszcie. Śledczy przeprowadzili m.in. oględziny mieszkania i instalacji gazowej oraz przesłuchali świadków. Monter usłyszał zarzut sprowadzenia pożaru zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób. 43-letniemu monterowi grozi za to do 10 lat więzienia. Prokuratura będzie wnioskować o tymczasowy areszt dla mężczyzny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?