Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szpitale w Łódzkiem nie przyjmują chorych. Skończyły się pieniądze na leczenie

Joanna Barczykowska
W szpitalu im. Barlickiego pacjenci leżą nie tylko w salach, ale także na korytarzach
W szpitalu im. Barlickiego pacjenci leżą nie tylko w salach, ale także na korytarzach Jakub Pokora
Pacjenci w Łódzkiem mają coraz większy kłopot z dostaniem się do szpitala. Większość placówek ogranicza lub nawet wstrzymuje przyjmowanie planowych pacjentów. Szansę na hospitalizację mają tylko chorzy w stanach nagłych, których najczęściej przywozi do szpitala karetka.

W czwartek decyzję o wstrzymaniu planowych przyjęć na wszystkie oddziały podjął jeden z największych szpitali w Łodzi - szpital im. Barlickiego. W ostatnich tygodniach placówka była ostoją dla chorych, którzy odchodzili z kwitkiem z innych szpitali. Efekt? Pacjenci leżeli na korytarzach jeden obok drugiego, a pielęgniarkom nie wystarczało nawet stojaków na kroplówki dla chorych. Szpitalna kasa jest już jednak pusta, dlatego dyrekcja podjęła decyzję o wstrzymaniu przyjęć.

- W zeszłym roku kontrakty z NFZ wystarczyły nam na leczenie do połowy grudnia. W tym roku pieniądze skończyły się już w połowie listopada. To efekt większej liczby hospitalizacji i zbyt małych kontraktów - tłumaczy prof. Piotr Kuna, dyrektor szpitala im. Barlickiego.

"Barlicki" nie jest dziś jedynym szpitalem zamkniętym dla części pacjentów. Planowych zabiegów czy operacji nie prowadzi też szpital im. Jonschera w Łodzi. - Mamy bardzo małe kontrakty z NFZ, dlatego na oddziały przyjmujemy tylko chorych, którzy trafiają na szpitalny oddział ratunkowy, a wymagają dalszych zabiegów - mówi Bożena Woźniak, dyrektor szpitala im. Jonschera. - Planowo realizujemy tylko zabiegi usunięcia zaćmy i operacje wstawienia endoprotezy.

Przyjęcia na oddziały zabiegowe trzy tygodnie temu wstrzymał już szpital w Zgierzu. W Łodzi ostatnią nadzieją dla chorych staje się szpital im. Kopernika. Nie wstrzymano tam przyjęć, choć zaczyna się je ograniczać.

- Na razie pracujemy bez zakłóceń i przyjmujemy wszystkich pacjentów. Nie wiemy jednak, czy wystarczy nam pieniędzy do końca roku - mówi Adrianna Sikora, rzecznik szpitala im. Kopernika. - Dziś bardzo mocno odczuwamy ograniczenia przyjęć w innych szpitalach, bo mamy przepełnione oddziały. Wielu pacjentów wymaga natychmiastowej pomocy i nawet mimo braku miejsca, musimy ich przyjąć.

Jest dopiero połowa listopada, a większość szpitali w Łodzi już nie ma pieniędzy na leczenie pacjentów do końca roku. Pomocy szukają w Łodzi też chorzy z regionu, gdzie placówkom też kończą się pieniądze.

Do szpitala w Skierniewicach pacjenci przyjmowani są tylko na oddział okulistyki, laryngologii oraz intensywnej terapii. Szpital Powiatowy w Radomsku jeszcze pracuje na sto procent. Przewiduje jednak, że w grudniu ograniczy przyjmowanie pacjentów na oddziały specjalistyczne. Ograniczenia przyjęć rozważa też szpital im. Jana Pawła II w Bełchatowie.

Czy szpitale mogą liczyć na dodatkowe pieniądze NFZ? - Łódzki NFZ nie dysponuje wolnymi środkami, które byłyby w stanie pokryć wszystkie świadczenia wygenerowane przez placówki medyczne. W przypadku wybranych świadczeń ratujących życie, staramy się część nadwykonań płacić - mówi Beata Aszkielaniec, rzecznik NFZ w Łodzi.

Tak stało się w przypadku leczenia na oddziale intensywnej terapii i neurologii w szpitalu im. Barlickiego. Dwa dni temu NFZ zapłacił za część leczenia ratującego życie. Na więcej pieniędzy nie ma.

Współpraca tyka, mw, sb, jd

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki