Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Projekt budżetu Łodzi na 2013 rok. Inwestycje ogromne, ale czy realne? [ANALIZA]

Jolanta Sobczyńska, Piotr Brzózka
mat. prasowe UMŁ
Władze Łodzi na czas kryzysu zamiast oszczędzać postanowiły inwestować. A może po prostu nie mają innego wyjścia, gdy inne duże miasta boom inwestycyjny mają już dawno za sobą?

To ma być rekordowy budżet inwestycyjny w historii Łodzi. "Nie chcemy zwalniać tempa inwestycji" - zapowiedziała prezydent Łodzi Hanna Zdanowska ogłaszając projekt budżetu na 2013 rok. Tymczasem w odróżnieniu od Łodzi, władze innych, porównywalnych wielkością miast w Polsce, rok 2013 czynią rokiem oszczędzania i cięcia wydatków, także inwestycyjnych. Wszędzie spotkać można się z tą samą argumentacją: to będzie ciężki rok dla wszystkich, to nie czas na szaleństwa.

W 2013 roku 700-tysięczna Łódź chce przeznaczyć na inwestycje 1,2 mld zł, czyli po 1.700 zł na statystycznego łodzianina. Po raz pierwszy w historii miasta ma być to tak duża kwota. A do 2015 roku chce wydać w sumie 1,9 mld zł. W przyszłym roku 280 mln zł ma iść na budowę trasy Górna, 213 mln zł na budowę dworca Łódź Fabryczna, 150 mln zł na rewitalizację EC1, 70 mln zł na remonty budynków w ramach "Mia100 kamienic", 35 mln zł na modernizację ul. Piotrkowskiej, 30 mln zł na rozpoczęcie prac przy przebudowie trasy tramwajowej W-Z, 10 mln zł na inwestycje w drogi rowerowe, 13 mln zł na Centrum Dialogu, 5,6 mln zł na prace w Teatrze Arlekin, a 4 mln zł na rewitalizację Księżego Młyna. Będzie remontowane torowisko tramwajowe na ul. Przybyszewskiego oraz długo oczekiwana ul. Rojna. Doliczając do inwestycji bieżące wydatki Łódź chce wydać w nadchodzącym roku 4 mld zł.

Tymczasem liczniejszy od Łodzi Kraków planuje na rok 2013 budżet znacznie skromniejszy, niż nasze miasto. Przy dochodach rzędu 3 563 mln zł, Kraków chce wydać ogółem 3 527 milionów złotych. Obsługa funkcjonowania miasta kosztować będzie mniej więcej tyle samo, co Łodzi, ogromna różnica w wydatkach wynika z kwot przeznaczonych na inwestycje. W 2013 roku Kraków zamierza przeznaczyć na nie tylko 489 milionów złotych.

Zamiary Krakowa są więc o 9 procent skromniejsze, niż plan na rok 2012. Prezydent Jacek Majchrowski przekonuje, że mierzy siły na zamiary - plan wydatków na rok 2013 jest odzwierciedleniem sytuacji gospodarczej całego kraju. Kraków liczy 759 tys. mieszkańców. W przeliczeniu na głowę miasto planuje więc dochody na poziomie 4694 zł. W tym ujęciu wydatki ogółem wyniosą 4646 zł, zaś wydatki na inwestycje - zaledwie 644 zł. Co ważne, Kraków, który dobijał już do 60-procentowego progu maksymalnego zadłużenia, w przyszłym roku ma osiągnąć relację długu do dochodów na poziomie 56 proc.

Podobnie na koniec 2013 roku ma się kształtować zadłużenie Wrocławia. Także tu przyszły rok w miejskich finansach ma być dostosowany do trudnej sytuacji ekonomicznej w kraju. Władze tego miasta na każdym kroku podkreślają, że bezpieczny budżet pozwoli wyjść obronną ręką z opresji, gdyby miało nastąpić gwałtowne załamanie gospodarcze. Planowana nadwyżka 41 mln zł ma być przeznaczona na spłatę kredytów (ogółem wydatki na obsługę długu Wrocławia wyniosą 115 mln zł). W 2013 roku Wrocław chce zarobić 3 566 mln złotych. Wydatki mają być nieco mniejsze - powinny wynieść 3 525 mln zł. Z tego na inwestycje przeznaczone zostanie 767 mln zł (1215 zł na osobę).

O zaciskaniu pasa głośno i wyraźnie mówią w Poznaniu. Wydatki zostaną tu obcięte o 9 procent, pierwszy raz od lat miasto planuje też nadwyżkę finansową (51 mln zł). Przy dochodach rzędu 2 842 mln zł (to wzrost o 1,9 proc. w porównaniu z rokiem 2012), Poznań chce wydać 2 791 mln zł. Z tego na inwestycje przeznaczone będzie 552 mln zł (wychodzi 997 zł na osobę). Z bieżących wydatków Poznań chce ciąć nakłady na administrację (w grę wchodzi likwidacja blisko 100 etatów) , utrzymanie dróg, bezpieczeństwo, zdrowie, komunikację miejską, sport, ochronę środowiska.

Nieco inaczej sytuacja wygląda w Gdańsku. I tu prezydent Adamowicz zapowiedział duże oszczędności, ale mają one dotyczyć bieżącego funkcjonowania miasta. Budżet na rok 2013 został bowiem określony mianem proinwestycyjnego. Z 2 702 mln zł wydatków ogółem, aż 842 mln zł, a więc niemal co trzecia złotówka, zostanie przeznaczone na inwestycje. To oznacza, że wydatki inwestycyjne w przeliczeniu na jednego mieszkańca sięgną aż 1830 zł. Warto w tym miejscu wspomnieć, że zadłużenie Gdańska ma wynieść zaledwie 47 proc.

W Warszawie na rok 2013 zaplanowano dochody rzędu 13 mld złotych, to jest o 850 mln więcej, niż wynosiły plany na rok 2012. Wydatki mają zbliżać się do kwoty 14 mld zł, na samo tylko utrzymanie miasta trzeba będzie wyłożyć 10,6 mld zł, do tego należy dodać 3,3 mld zł na inwestycje (głównie budowę metra). Wychodzi 1938 zł na głowę. Jak widać, porównywanie Warszawy z jakimkolwiek miastem w Polsce, w tym i z Łodzią mija się z celem, bo to metropolia z innej bajki.

Nietrudno w tym miejscu o refleksję natury ogólnej: największe miasta są, jeśli chodzi o finanse, tam gdzie Łódź będzie dopiero za 2 lata. Tam zwolna opada fala największych inwestycji, i co za tym idzie, popadania w zadłużenie. Nie bez związku jest to, że kilka głównych metropolii inwestowało na potęgę w związku z organizacją Euro 2012, nas ta "przyjemność" ominęła. To dlatego, gdy inni przestają wydawać pieniądze, my dopiero zaczynamy. Nie bez znaczenia jest też fakt, że niemal do końca swoich rządów żelazną ręką budżet trzymał Jerzy Kropiwnicki, nie dopuszczając do wysokiego zadłużenia miasta.

Pytanie, na ile realne do zrealizowania są zamaszyste plany inwestycyjne Łodzi. I czy pakowanie pieniędzy w te, a nie inne inwestycje jest racjonalne. Budowa dworca Łódź Fabryczna ma pochłonąć w przyszłym roku 213 mln zł. Dziś straszy tylko głęboka dziura i tajemnice wokół harmonogramu prac, czyli - jeśli nawet wybudujemy - to kiedy. Łódź, która siłą rzeczy musi zgodzić się na istnienie duopolis - co w praktyce oznacza rzeszę łodzian, którzy każdego dnia wsiadają w pociąg i jadą do pracy w Warszawie - ma obowiązek zapewnić swoim mieszkańcom wygodną komunikację ze stolicą. Budowa trasy Górna ma być o tyle racjonalna, o ile wyprowadzi ruch tranzytowy z centrum miasta. Poza tym ta inwestycja wiąże się z dofinansowaniem z Unii Europejskiej (175 mln zł w 2013 roku). Dokończenie jej jest więc również kwestią gospodarności władz miasta.

Rewitalizacja EC1 (w 2013 roku 150 mln zł) również wiąże się z wykorzystaniem środków unijnych (54 mln zł). Tyle, że na ten moment EC1 będzie jedyną tak zaawansowaną inwestycją na terenie tzw. Nowego Centrum Łodzi, które ma obejmować ok. 100 ha. "Mia100 kamienic", czyli oczko w głowie prezydent Hanny Zdanowskiej, to kilkanaście wyremontowanych kamienic w centrum miasta, 35 rozpoczętych i 50 w planach na lata 2013 i 2014. Nacisk na realizację tej inwestycji jest duży. Idą na nią grube miliony z budżetu miasta (w 2013 roku 70 mln zł) oraz zaciągane są pożyczki z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

Oponenci inwestycji długo wytykali władzom miasta "pacykowanie" fasad, a nie poważne remonty. Ale teraz nie da się już ukryć, że te budynki są prute od fundamentów, aż po stropy. Remontowanie kamienic ma oczywiście aspekt typowo estetyczny, ale jest jeszcze jeden ważny powód, dla którego magistratowi opłaca się robić tę inwestycję. Miasto remontuje budynki, które w 100-procentach są własnością gminy. Będzie więc dyktować czynsze w odnowionych budynkach. Kwota bazowa, od której liczy się czynsze w mieszkaniach komunalnych w Łodzi, wynosi dziś 5,02 zł (a od 2013 roku ma wzrosnąć o 30 proc.). W nowych budynkach oraz takich, które zostały świeżo wyremontowane ta baza z automatu rośnie o 30 proc.

Poza tym Łódź porozumiała się z Dalkią i do każdego budynku remontowanego w ramach Mia100 kamienic podłącza centralne ogrzewanie. A takie udogodnienia dla najemców też wiążą się z wyższym czynszem. Problem pojawia się jednak, gdy szukamy efektu skali w tej inwestycji. O ile wzrosłaby estetyka miasta, gdyby można było zobaczyć odświeżony w ten sposób fragment ulicy czy nawet kwartał ulic? Tymczasem na ten moment są to jeszcze pojedyncze wyremontowane budynki na tle rozpadających się kamienic wokół nich.

Władze jednak tłumaczą, że w wielu przypadkach na przeszkodzie stoją kwestie własnościowe, ale i zapowiadają, że ma się to zmienić w 2013 roku. Wtedy inwestycje mają iść całymi ulicami. Mówi się m.in. o ulicy Zielonej. Efekt może być też widoczny po zakończeniu tegorocznych prac na ul. Legionów. Tam też remontowane jest kilka budynków, które stoją w swoim bezpośrednim sąsiedztwie. Poza tym pod inwestycję mają być wybierane takie kamienice, w których otoczeniu były już robione remonty - np. prywatnych budynków. Natomiast miasto miało szansę na 60 mln zł unijnej dotacji na remonty kamienic w Śródmieściu, ale je straciło. Przez blisko pięć lat przygotowań nie udało się zgromadzić kompletu dokumentów do Urzędu Marszałkowskiego.

Tymczasem miasto przez dwa lata chce wydać blisko 50 mln zł ze swojego budżetu (w 2013 roku 30 mln zł) na przebudowę ulicy Piotrkowskiej (od al. Piłsudskiego do pl. Wolności). Tylko, czy nie jest to ekstrawagancka inwestycja - biorąc pod uwagę sytuację gospodarczą i stan łódzkich finansów.

Bo owszem, władze Łodzi planują w 2013 roku wydać 4 mld zł, w tym 1,2 mld zł na inwestycje, ale już dochody zaplanowały jedynie na poziomie ponad 3,5 mld zł. Daje to więc 460 mln zł deficytu. A będzie to dług tylko z jednego roku. Wliczając zaś zadłużenie Łodzi z lat ubiegłych (na koniec 2012 roku planowane na 1,8 mld zł) - na koniec 2013 roku Łódź będzia miała do oddania 2,2 mld zł. Poziom zadłużenia Łodzi ma się więc kształtować na poziomie 58,32 proc. (dziś wynosi około 57 proc.). Miasto do końca 2013 r. nie może jednak przekroczyć poziomu 60 proc. zadłużenia. Władze Łodzi są pewne, że nie przekroczą. Ponadto Krzysztof Mączkowski, skarbnik miasta, argumentuje, że od 2014 roku będą obowiązywać inne wskaźniki - wysokość nadwyżki operacyjnej, a nie poziom zadłużenia.

Jednak nie we wszystkich dużych miastach panuje przekonanie, że od 2014 roku na pewno obowiązywać będą nowe zasady, dopuszczające możliwość zadłużenia miast powyżej progu 60 procent. W każdym razie już na przyszły rok planuje się w wielu miejscach redukcję zadłużenia. Łódź natomiast zasadniczą spłatę długów zaplanowała od 2015 roku, a wydatki na inwestycje spadną z poziomu 720 mln zł w 2016 roku do 130-230 mln zł w latach 2020-2021.

Tymczasem miasto ma problem z wydawaniem pieniędzy, które na inwestycje przeznacza. W 2012 roku miało zainwestować ponad 800 tys. zł. Tyle, że z danych z końca września 2012 roku wynika, że wydało 25 procent zaplanowanych pieniędzy. I już dziś wiadomo, że nie zrobi wszystkich zaplanowanych na 2012 rok inwestycji. Łódź ma opóźnienia m.in. przy budowie jednego z etapów trasy Górna. Miasto tłumaczy, że prywatni właściciele nieruchomości z opóźnieniem oddawali tereny, na których miały być prowadzone prace.

Blisko 7 mln zł - tyle miało wydać miasto Łódź w 2012 roku na budowę sieci internetowej wraz z gminami Andrespol, Koluszki, Konstantynów Łódzki, Nowosolna, Stryków i Zgierz. Ale nie wyda. Prace, które miały być zakończone w sierpniu 2012 roku będą trwały do lutego 2013 roku. Były problemy techniczne. Przedłużyła się też procedura przetargowa na dostawę urządzeń umożliwiających funkcjonowanie tej sieci.

Opóźniona będzie też budowa Centrum Dialogu. W tym roku na ten cel miało być wydane ponad 6,5 mln zł. Ale okazuje się, że miasto musi najpierw urealnić koszty tej inwestycji. Gdy w 2010 roku budowa centrum została przerwana (wykonawca zszedł z budowy i szybko ogłosił upadłość), inwestycję szacowano na około 10,5 mln zł. Dzisiejsze ceny - choćby materiałów budowlanych - windują te koszt do około 17 mln zł.

Tyle, że te wszystkie wymienione do tej pory inwestycje są już na jakimś - mniejszym lub większym - etapie realizacji. I trudno sobie wyobrazić sytuację, że miałyby nie zostać dokończone. Nie można tego jednak powiedzieć choćby o trasie W-Z, czli planowanej już na 2012 rok przebudowie trasy tramwajowej z Olechowa do Retkini. W tym roku pojawiły się jedynie koncepcje tej modernizacji - z budową dworca przesiadkowego na skrzyżowaniu alei Piłsudskiego z ul. Kościuszki.

Tymczasem zabrakło funduszy w budżecie na ten cel. W 2013 roku na rozpoczęcie inwestycji ma być przeznaczone 30 mln zł. Ma być budowane torowisko tramwajowe, które ma połączyć Olechów z Widzewem, a w konsekwencji skomunikować tę część miasta z Retkinią.

Ale chyba jeszcze większy znak zapytania można postawić przy budowie obydwu łódzkich stadionów. W projekcie budżetu zapisano 5,2 mln zł na przebudowę stadionu przy al. Unii oraz 450 tys. zł na budowę stadionu przy al. Piłsudskiego. Tymczasem coraz głośniej mówi się, że Łódź stać gór na jeden taki obiekt. I to nie w tym momencie.

Mówiąc o gigantycznych nakładach na inwestycje, Hanna Zdanowska powiedziała, że w obliczu kryzysu, mając do wyboru szwedzki model inwestowania, albo grecki obciążania mieszkańców kosztami, wybiera ten pierwszy. Czy jednak to trafiona analogia?

Prof. Tadeusz Markowski z Wydziału Zarządzania przekonuje, że nie do końca. Tłumaczy: - Model grecki też przez dłuższy czas polegał na wydawaniu pieniędzy, co w pewnym okresie napędzało koniunkturę. Ale nie stworzono tam realnej ekonomii, tego co pozwala eksportować, spłacać swoje należności. Okazało się, że te inwestycje nie przyniosły zwrotu.

Zapisz się do newslettera

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki