Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kirchol z ulicy Brackiej [ZDJĘCIA]

Anna Gronczewska
Cmentarz żydowski przy Brackiej w Łodzi. W całej Europie znajdą się jeszcze dwa takie - we Wrocławiu i Berlinie.
Cmentarz żydowski przy Brackiej w Łodzi. W całej Europie znajdą się jeszcze dwa takie - we Wrocławiu i Berlinie. Grzegorz Gaasiński
To niezwykłe miejsce, nie tylko dla Łodzi. W całej Europie znajdą się jeszcze dwa takie - we Wrocławiu i Berlinie. Łódzki Cmentarz Żydowski ma szczególne znaczenie dla historii miasta i powinien być otoczony przez łodzian szczególną opieką. Niedawno wandale zniszczyli ponad dwadzieścia nagrobków na Cmentarzu Żydowskim w Łodzi. To nie pierwsza dewastacja, ale od dłuższego czasu takie smutne wydarzenia nie miały miejsca. Hubert Rogoziński, członek zarządu Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Łodzi wyjaśnia, że miejsce pochówku jest oddane Żydowi na wieki na własność. A macewa, czyli żydowska stela nagrobna, jest tylko znakiem, nie ma religijnego aspektu.

- Dlatego jej zniszczenie to wandalizm, chuligański czyn, ale nie narusza uczuć religijnych - twierdzi Hubert Rogoziński.- Tak jak ma to miejsce w religii katolickiej, gdy ktoś zniszczy krzyż.

Tragedią religijną jest naruszenie kości zmarłego. Niestety, po wojnie dokonano takiego naruszenia niszcząc Stary Cmentarz Żydowski, gdy przedłużano ul. Zachodnią. Wojciech Źródlak, kustosz Muzeum Tradycji Niepodległościowych oddział Radogoszcz wyjaśnia, że cmentarz przy ul. Wesołej znajdował się właśnie przy obecnej ul. Zachodniej, na odcinku między ul. Ogrodową i Limanowskiego. Jego teren wyznaczały ulice: Stodolniana, Wesoła, Nasalska.

- Był to pierwszy żydowski cmentarz w Łodzi, który powstał w 1811 roku - mówi Wojciech. - Wcześniej pochówki łódzkich Żydów odbywały się w Lutomiersku.

Przez osiemdziesiąt lat przy ul. Wesołej pochowano dwanaście tysięcy ludzi. Mimo, że oficjalnie kirchol był zamknięty, to pojedyncze pogrzeby miały tam miejsce jeszcze w 1914 roku. Na tym cmentarzu byli pochowani m.in. rodzice Izraela Kalmanowicza Poznańskiego - Kalman i Małka. Tu swój grób miał pierwszy łódzki księgarz Jankiel Gudschtadt, który w 1848 roku przy ul. Nowomiejskiej otworzył pierwszą księgarnię, a w zasadzie wypożyczalnię książek. Na tym cmentarzu spoczął również pierwszy łódzki aptekarz Pinkus Zajdler, Abraham Prussak, założyciel fabryki przy dzisiejszej ul. Gdańskiej, kiedyś Długiej, a także Dawid Rosenblat, protoplasta znanej rodziny łódzkich fabrykantów.

W latach trzydziestych dziewiętnastego wieku przed bramą cmentarza przy ul. Wesołej wybudowano dom przedpogrzebowy. W okresie międzywojennym znajdował się w nim żydowski szpital dla psychicznie chorych.

W miejscu tego cmentarza obecnie biegnie ul. Zachodnia. Kości pochowanych na nim ludzi znaleziono podczas budowy trasy Łódzkiego Tramwaju Regionalnego...

Nowy Cmentarz Żydowski przy ul. Brackiej otwarto w 1892 roku. Ma ponad 42 hektary powierzchni i pochowano na nim ponad 230 tysięcy ludzi, z tego około 45 tysięcy to ofiary Litzmannstadt Ghetto. Jeszcze niedawno Cmentarz Żydowski w Łodzi był największy w Europie. Kiedy jednak wielu Żydów z Rosji wyemigrowało do Niemiec, powiększono cmentarz w Berlinie. I teraz to on jest największy.

Cmentarz Żydowski w Łodzi to miejsce wyjątkowe. Takie cmentarze spotka się jeszcze tylko w dwóch miastach Europy - Berlinie i Wrocławiu.

Tu wieczny spoczynek znaleźli przedstawiciele wielu kultur żydowskich. Leżą na nim chasydzi, głównie wyznawcy Cadyka z Aleksandrowa Łódzkiego, syjoniści, bundowcy, ale i tzw. reformowani Żydzi. Tych ostatnich nazywano kiedyś Żydami postępowymi. To im swój wygląd zawdzięcza główna aleja Cmentarza Żydowskiego w Łodzi.

- Na żydowskich cmentarzach macewy powinny być jednakowe, bo wszyscy wobec śmierci są równi - wyjaśnia Hubert Rogoziński. - Pochowani w tych samych grobach, w takich samych ubraniach. Tymczasem w głównej alei Cmentarza Żydowskiego w Łodzi znajdują się monumentalne nagrobki. Podobnie jest tylko we Wrocławiu i Berlinie.

Hubert Rogoziński wyjaśnia to prosto. Gdy w dziewiętnastowiecznej Łodzi rozpoczął się boom gospodarczy nie można było robić interesów będąc ortodoksyjnym Żydem.

- Taki Żyd nie pracuje już w piątek, potem w sobotę, a w niedziele swoje święto mają katolicy - mówi pan Hubert. - Na pracę zostają więc tylko cztery dni w tygodniu. Z tego też powodu Żydzi z reguły nie pracowali jako robotnicy w fabrykach. Nie dlatego, że uważali taką pracę za hańbiącą. Ale fabrykanci nie chcieli ich zatrudniać. Co komu po robotnikach, którzy pracują tylko cztery dni w tygodniu? Dlatego Żydzi pracowali głównie prowadząc własny interes. Sami decydowali, kiedy na przykład zamknąć sklep, a kiedy otworzyć.

Tak więc w Łodzi silnie wykształcił się ruch tzw. judaizm reformowany, który zakładał m.in. dowolność w przestrzeganiu restrykcyjnych przepisów koszerności i obchodzenia szabatu. To miało ułatwić funkcjonowanie Żydów w nowoczesnych społeczeństwach.

Zwykle na cmentarzach żydowskich są osobne kwatery dla kobiet, dzieci, mężczyzn. W Łodzi znajdzie się w je w dalszych częściach kircholu. Nie ma jednak takiego podziału w głównej alei. Tam też znajdują się piękne nagrobki z licznymi ozdobami. Jak wyjaśnia Hubert Rogoziński, na cmentarzu żydowskim nie można umieszczać ludzkich postaci. Nie grobach nie ma więc rzeźb, fotografii, a są na przykład zdobienia z motywami roślinnymi. Tak jak na grobie zmarłego w 1909 roku Leona Rappaporta, łódzkiego kupca, właściciela składów towarowych i biura ekspedycyjnego. Ma on piękny nagrobek z czerwonego piaskowca, ozdobionego właśnie motywami roślinnymi - drzewem kasztanowca, jego kwiatami, owocami, liśćmi palmy. Ciekawy jest też grób Anny Monic i jej syna Stanisława, który umarł mając 30 lat. Z macewy matki wyrasta dąb, będący symbolem życia. Młodymi pędami oplata macewę syna. Na dole widać maki, symbolizujące kruchość życia. Niektóre mają złamane gałęzie. Wydaje się, że na grobie adwokata Maksymiliana Kona znajduje się kwiat lotosu.

- To cytat z Talmudu, który przedstawia świat w trzech koronach - wyjaśnia Hubert Rogoziński. - Pierwsza korona pokazuje, że zmarły był kohenem, czyli kapłanem. Druga symbolizuje Torę, czyli pokazuje, że był koroną Tory, to znaczy religijnym człowiekiem. A trzecia jest koroną dobrego imienia. To znaczy był dobrym człowiekiem cieszył się szacunkiem.

W głównej alei wielu pochowanych Żydów ma polskie imiona. Hubert Rogoziński tłumaczy to na przykładzie Hermana Konstadta, wielkiego łódzkiego kupca, a także filantropa.

- Nie miał on dzieci, więc cały majątek przekazał na cele społeczne - mówi Hubert Rogoziński.
Konstadt urodził się jako Cwi, takie nadano mu hebrajskie imię. Ale tak jak w przypadku każdego Żyda, używano go przy urodzeniu, podczas małżeństwa, rozwodu i śmierci. Po hebrajsku cwi to jeleń, a w języku idisz jeleń to Hersz.
- Tak więc Konstadt został Herszem - tłumaczy Hubert Rogoziński. - A gdy się zaasymilował, to z Hersza stał się Hermanem. Tak więc mamy Hermana Konstadta, który naprawdę był Herszem, a na macewie napisano Cwi.

Na żydowskich mogiłach pojawiają się litery B.P., czyli błogosławionej pamięci.
- W judaizmie nie ma świętych, nie można zostać świętym przy 613 przykazaniach do wypełnienia - mówi Hubert Rogoziński. - Nie można więc na grobie napisać świętej pamięci.

Wszystkie macewy są pojedyncze. Nie można w nich pochować dwóch osób.
Na tym cmentarzu możemy podziwiać monumentalny grobowiec-mauzoleum rodziny Poznańskich. W pobliżu stoi jeszcze piękniejszy nagrobek. Przypominający te, które podziwiamy na Starym Cmentarzu przy ul. Ogrodowej. Należy on do rodziny Silbersteinów i wykonany jest z białego marmuru, pięknie przyozdobiony. Pochowany jest w nim Markus Silberstein, który należał do najbogatszych fabrykantów w dziewiętnastowiecznej Łodzi, był właścicielem największej fabryki wełnianej w Królestwie Polskim.

Niemal naprzeciw mauzoleum Poznańskiego znajduje się skromna macewa. Większość zwiedzających nie zwróci na nią uwagi. A tam jest pochowany Menachem Borsztajn, założyciel przedwojennej, żydowskiej mafii w Łodzi.
- To Ślepy Maks! - wyjaśnia Hubert Rogoziński.

Barwnie jego życie w swojej książce opisał Arnold Mostowicz. Okazuje się, że gdy wybuchła druga wojna światowa Ślepy Maks uciekł na tereny Związku Radzieckiego. Do Łodzi wrócił w 1946 roku. Już jako Menachem Borsztajm poślubił znacznie młodszą od siebie łodziankę. Wiele lat pracował jako stróż nocny w Spółdzielni Pracy im. Lewartowskiego. Zmarł w 1960 roku, miał wtedy 70 lat. Jego młoda żona ponownie wyszła za mąż i znów owdowiała. Podobno do dziś żyje i mieszka na Chojnach. I ciągle odwiedza grób Maksa.

Tuż obok jest grobowiec Zygmunta Jarocińskiego. Przed wojną założył szkołę rzemiosła dla Żydów. Dziś w jej budynku, przy ul. Pomorskiej 46/48, siedzibę ma wydział pedagogiki Uniwersytetu Łódzkiego.

- Kiedy powstało państwo Izrael to pod Tel-Awiwem założono pierwszą w tym kraju fabrykę odzieżową - opowiada Hubert Rogoziński. - Nazwano ją Lodzija. Pracowali w niej absolwenci szkoły Zygmunta Jarocińskiego.

Na Cmentarzu Żydowskim w Łodzi leżą osoby ważne dla chasydów. To cadycy z Radoszyc, Końskich, Sochaczewa. Dlaczego spoczęli tutaj? Obowiązuje zasada, że Żyd powinien być pochowany w ciągu 36 godzin od śmierci. Pogrzeb odbywał się więc najczęściej w dniu śmierci. Zmarłych nie przewożono. Chowano ich tam, gdzie umarli. A cadycy z Końskich, Radoszyc czy Sochaczewa umarli podczas pobytu w Łodzi i tu spoczęli.

- Teraz polskie przepisy nie pozwalają na tak szybkie pochówki i od chwili śmierci muszą upłynąć 72 godziny - dodaje pan Hubert.

Pochowany w Łodzi jest Eljahu Chaim Majzel, który przez 38 lat, od 1874 do 1912 roku był głównym rabinem w naszym mieście. W tym czasie aż czterokrotnie wzrosła liczba żydowskich mieszkańców Łodzi. Słynął z działalności charytatywnej. Rozdawał ubogim pieniądze. Bywało, że wędrując łódzkimi ulicami, spotykając śpiącego żebraka, przykrywał go swoim płaszczem. Jak głosi legenda, miał przetrzymać na mrozie Izraela Poznańskiego, przez co zmusił go dania pieniędzy na węgiel dla ubogich.

Na tym cmentarzu spoczywa ojciec wybitnego kompozytora, Aleksandra Tansmana. Co ciekawe, jego nazwisko na macewie napisane jest przez c, nie s. Tu pochowani są rodzice Juliana Tuwima. Izydor zmarł w 1935 roku. Adela Tuwim bardzo przeżyła śmierć męża. Zapadła na chorobę psychiczną, próbowała popełnić samobójstwo. Znalazła się w szpitalu psychiatrycznym w Otwocku. Kiedy Niemcy likwidowali otwockie getto, została rozstrzelana w roku 1942. Po wojnie Julian Tuwim ekshumował jej zwłoki i przeniósł do grobu ojca na Cmentarzu Żydowskim w Łodzi.

- Sam Tuwim jest pochowany na warszawskich Powązkach - mówi Hubert Rogoziński.- Choć, gdy pytano go, czy jest Polakiem czy Żydem, odpowiadał, że jest łodzianinem.

Niektóre macewy są pochylone, porośnięte, trudno odczytać znajdujące się na nich nazwiska. Hubert Rogoziński tłumaczy, że nie ma się czemu dziwić. Te macewy wyglądały tak samo, gdy w Łodzi mieszkało 230 tysięcy Żydów. Nie powinno się o nie dbać. Po śmierci oddawane są pod opiekę Boga.

- Gdy się przewrócą, to widać taka była wola Boga - mówi pan Hubert.

Na grobach Żydów nie powinno się ustawiać kwiatów, można za to zapalić znicze. Ale katolicka tradycja przeniknęła i tutaj. Na niektórych mogiłach pojawiają się świeże wiązanki kwiatów.

W czasie wojny Cmentarz Żydowski znalazł się na terenie getta. Wycięto wtedy wszystkie znajdujące się na nim drzewa. Opalano nimi mieszkania. Te, które teraz rosną, to samosiejki, które wyrosły po wojnie...

***

Pomnik twórców przemysłowej Łodzi

Z dr Jackiem Walickim kierownik Centrum Badań Żydowskich Instytutu Historii UŁ, rozmawia Anna Gronczewska

Czym dla Łodzi jest Cmentarz Żydowski?
Jest pomnikiem wielkiej grupy twórców Łodzi przemysłowej, o której często zapominamy. W Łodzi widoczny jest Pałac Poznańskiego i niewiele więcej. Cmentarz jest więc najbardziej widocznym symbolem tej grupy, której rola w dziejach Łodzi jest moim zdaniem nadal niedoceniana. Symbolem, z którego można też wiele wyczytać, o dziejach żywego miasta.

Na czym polega jego specyfika?
Po pierwsze, jest to jeden z największych cmentarzy żydowskich na świecie. Ale nie to decyduje. Mamy tu różnorodność: od identycznych ciągów macew ortodoksyjnych Żydów, podzielonych jeszcze na kwatery męskie i żeńskie, do wielkich mauzoleów przemysłowców: jakby odbicie struktury tej społeczności z czasów świetności. To jest spojrzenie historyka. Historyk sztuki zobaczy z kolei, jak w formie - odchodzącej od tradycyjnej, a zbliżającej się coraz bardziej do nagrobków innych wyznań- odbija się postępująca asymilacja łódzkich Żydów do polskości. Fotograf - wspaniały, nastrojowy plener o niespotykanym charakterze...

Tu leżą wybitni przedstawiciele narodu żydowskiego...
Widzi się przede wszystkim mauzolea Poznańskiego, Silbersteinów... Tymczasem ta społeczność miała bardzo silną klasę średnią, także tę wyższą: kamieniczników- a kamienica na Piotrkowskiej to już ponad milion ówczesnych złotych, drobnych przemysłowców, ale i hurtowników. Oni są do dzisiaj bardzo mało znani - niewielu ich potomków przeżyło, źródeł jest mniej, niż dotyczących dziejów wielkich fortun. Tymczasem to właśnie oni byli tą "solą ziemi", to oni nadawali pęd życiu gospodarczemu miasta. Ale i nie pamięta się o tych, którzy nie pozostawili po sobie fabryk i wspaniałych nagrobków, a byli majątkiem często równi wielkim fabrykantom. Przykładem może być Herman Konstadt. Niedaleko wejścia spoczywa Izaak Kersz - nauczyciel historii, który podjął próbę ratowania cmentarza w latach 80-tych.

Czy Łódź dba o Cmentarz Żydowski?
Cmentarz łódzki jest w sytuacji typowej dla cmentarzy żydowskich: nie ma tego "miasta żywych", którego członkowie dbaliby o swoje "miasto zmarłych". Dwustu tysięcy osób, które o niego dbały przed wojną, nie da się zastąpić jakąkolwiek opieką instytucjonalną: wielkość środków, potrzebnych do realizacji takiego zadania przerasta wyobrażenie. Wydaje mi się, że nie ma szans na wygranie z czasem przez fizyczną konserwację wszystkich nagrobków; najlepszym rozwiązaniem jest sporządzenie pełnej dokumentacji przez historyków sztuki i udostępnienie jej powszechnie, przy koncentracji na konserwacji obiektów naprawdę ważnych - czy wybitnych architektonicznie, czy też skromnych pochówków z lat 1940-1944, niezmiernie ważnych jako pomnik męczeństwa mieszkańców łódzkiego getta.

Jak cmentarz zmieniał się przez te lata?
Cmentarz powstał ponad sto lat temu, więc zmieniał się i jego obszar, i sposób użytkowania. Przed wojną był częściowo zadrzewiony, wiele nagrobków było malowanych. Hitlerowcy nakazali usunięcie drzew, natomiast nie ruszyli macew, jak na starym cmentarzu. Zrabowano tylko wiele metalowych ozdób. Po wojnie obsadzono aleję główną, natomiast brak opieki spowodował stale postępującą, szczególnie po 1968 roku, dewastację i rabunki szlachetnego kamienia. Obecnie wiele zmieniło się na lepsze, ale nadal nie ma środków na pełną konserwację, i na pewno byłoby to zadanie finansowo przerastające możliwości łódzkie.

Pamięta Pan pierwszą wizytę na tym cmentarzu?
Pierwszą - nie, chyba się niczym nie wyróżniła, już w latach 80. bywałem tam bardzo często - najwygodniejsze było wejście przez dziurę w murze, tak też wchodziły całe grupy znajomych ze studiów, których oprowadzałem po cmentarzu. Jesienią i zimą bywało niebezpiecznie, stale powtarzały się wypadki kradzieży kamienia. Bywało tak, że jednego dnia fotografowałem jakiś nagrobek, a drugiego dnia go już nie było. Teraz sytuacja się znacznie poprawiła.

Jak powinniśmy chronić to szczególne miejsce?
Ochrona przed wandalami jest stosunkowo prosta, choć będzie pewno wymagała znacznych jednorazowych inwestycji. Gorzej z nieuchronnością rozpadu nagrobków, wykonanych z mało odpornego kamienia. Tutaj pozostaje, niestety dla większości przypadków chyba tylko dobra dokumentacja.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki