Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dręczył ukochaną tysiącami SMS-ów

Wiesław Pierzchała
Chciał zabić matkę konkubiny. Grozi mu dożywocie.
Chciał zabić matkę konkubiny. Grozi mu dożywocie. Dziennik Łódzki/archiwum/Grzegorz Gałasiński
Oskarżony nie miał litości dla swej ukochanej. Gdy dowiedział się, że go rzuciła, obrzucał ją wyzwiskami, dźgał nożem i tłukł pięścią, a już po rozstaniu - w dzień i noc dręczył ją telefonami i SMS-ami. Śledczy naliczyli kilka tysięcy takich połączeń! Śledził eksukochaną i groził, że ją zabije. Wreszcie targany gniewem rzucił się z nożem na jej matkę. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do Sądu Okręgowego w Łodzi.

Na ławie oskarżonych zasiądzie 31-letni Radosław S., któremu za usiłowanie zabójstwa grozi dożywocie. Związał się on z Anną W. Nie mieli ślubu, ale mieli syna - Kacpra. Na początku 2011 roku kobieta postanowiła rozstać się z konkubentem, z którym życie stało się nie do zniesienia. Mężczyzna wszczynał awantury, niszczył sprzęty domowe, obrzucał Annę wyzwiskami, znieważał ją na każdym kroku. Uderzył kobietę pięścią w twarz, a innym razem ugodził nożem w rękę. Do ich mieszkania na zmianę przyjeżdżali lekarze i policjanci.

Po rozstaniu ze swym dręczycielem Anna zabrała Kacpra i zamieszkała u swych rodziców przy ul. Orkana w Łodzi. Wydawało się, że gehenna kobiety się skończyła. Nic bardziej błędnego. Według prokuratury, oskarżony nadal ją prześladował: nachodził ją, targał za włosy, wyzywał i groził śmiercią. Nękał ją SMS-ami i telefonami. Między styczniem 2011 a marcem 2012 roku było kilka tysięcy takich kontaktów.

Przed południem 6 marca br. Radosław S. zjawił się pod drzwiami byłej konkubiny. W mieszkaniu był tylko ich syn Kacper pod opieką babci - Iwony K. Niedoszła teściowa nie wpuściła intruza, gdyż dobrze pamiętała ostrzeżenia córki przez telefon: "Mamo, nie wpuszczaj go, bo zrobi ci krzywdę". Oskarżony wycofał się, ale nie dał za wygraną. Znalazł kamień, wybił nim szybę w oknie i wtargnął do mieszkania. Na widok przerażonej Iwony K. krzyknął "To wszystko przez ciebie!" i ugodził ją nożem. Ranna kobieta wezwała pogotowie, ale rozjuszony nożownik nie dopuszczał do niej ratowników. Lekarz krzycząc przez wybite okno wyjaśniał kobiecie, jak opatrzyć ranę. Dopiero po negocjacjach z policjantami Radosław S. zgodził się wypuścić Kacpra, a potem jego babcię, która trafiła do szpitala.

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki