Na ławie oskarżonych zasiądzie 31-letni Radosław S., któremu za usiłowanie zabójstwa grozi dożywocie. Związał się on z Anną W. Nie mieli ślubu, ale mieli syna - Kacpra. Na początku 2011 roku kobieta postanowiła rozstać się z konkubentem, z którym życie stało się nie do zniesienia. Mężczyzna wszczynał awantury, niszczył sprzęty domowe, obrzucał Annę wyzwiskami, znieważał ją na każdym kroku. Uderzył kobietę pięścią w twarz, a innym razem ugodził nożem w rękę. Do ich mieszkania na zmianę przyjeżdżali lekarze i policjanci.
Po rozstaniu ze swym dręczycielem Anna zabrała Kacpra i zamieszkała u swych rodziców przy ul. Orkana w Łodzi. Wydawało się, że gehenna kobiety się skończyła. Nic bardziej błędnego. Według prokuratury, oskarżony nadal ją prześladował: nachodził ją, targał za włosy, wyzywał i groził śmiercią. Nękał ją SMS-ami i telefonami. Między styczniem 2011 a marcem 2012 roku było kilka tysięcy takich kontaktów.
Przed południem 6 marca br. Radosław S. zjawił się pod drzwiami byłej konkubiny. W mieszkaniu był tylko ich syn Kacper pod opieką babci - Iwony K. Niedoszła teściowa nie wpuściła intruza, gdyż dobrze pamiętała ostrzeżenia córki przez telefon: "Mamo, nie wpuszczaj go, bo zrobi ci krzywdę". Oskarżony wycofał się, ale nie dał za wygraną. Znalazł kamień, wybił nim szybę w oknie i wtargnął do mieszkania. Na widok przerażonej Iwony K. krzyknął "To wszystko przez ciebie!" i ugodził ją nożem. Ranna kobieta wezwała pogotowie, ale rozjuszony nożownik nie dopuszczał do niej ratowników. Lekarz krzycząc przez wybite okno wyjaśniał kobiecie, jak opatrzyć ranę. Dopiero po negocjacjach z policjantami Radosław S. zgodził się wypuścić Kacpra, a potem jego babcię, która trafiła do szpitala.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?