Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tony bomb i pocisków z II wojny światowej w łódzkich lasach [ZDJĘCIA+FILM]

Michał Meksa
Od października w lasach województwa łódzkiego znaleziono tysiące sztuk amunicji, pocisków i bomb lotniczych. Zatrudnieni przez Dyrekcję Lasów Państwowych saperzy, rozminowują lasy w całej Polsce.

- Prace trwają w całym kraju - tłumaczy Hanna Bednarek-Kolasińska, rzeczniczka Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Łodzi. - To część projektu rekultywacji terenów powojskowych, finansowanego ze środków Unii Europejskiej. Przeszukujemy tereny, na których kiedyś istniały składy amunicji lub zrzucane były ładunki. Łącznie, na terenie RDLP w Łodzi rozpoznane, przeszukane i oczyszczone zostaną 1032 hektary.

Można by wysadzić cały Justynów

Od końca września prace trwają na terenie nadleśnictw w Brzezinach, Grotnikach i Opocznie. Na terenie nadleśnictwa Brzeziny, oczyszczaniem lasów zajmują się saperzy z firmy Uni Saper. Przy pracy zastaliśmy ich w lesie w Gałkowie.

- W tym lesie jest wszystko - mówi Zbigniew Kumaszko, współwłaściciel firmy - Wyciągamy z ziemi amunicję kbks, naboje pistoletowe, pociski przeciwlotnicze, do haubic... Rozmaite kalibry: od 37 do 280 mm. Poza tym znaleźliśmy też 26 bomb lotniczych, różnych wagomiarów. Do tej pory wyciągnęliśmy ok. 60 t samych pocisków. Ilość materiału wybuchowego, który w nich się znajdował była taka, że wystarczyłaby do wysadzenia w powietrze całego pobliskiego Justynowa.

Z Nangar Khel do Gałkowa

Terenowy nissan pana Zbigniewa, wiezie nas w głąb pokrytego śniegiem lasu. Terenówka jest niezbędna. W inny sposób nie można poruszać się po pełnych wybojów leśnych drogach. Między drzewami, co jakiś czas, migają nam odblaskowe kamizelki pracujących saperów. Ich szef pewnie pokonuje kolejne wertepy. Ubrany w strój przypominający mundur, sprawia wrażenie zawodowego wojskowego.

- Przez 30 lat sam byłem saperem w wojsku, odszedłem z armii w stopniu majora - potwierdza nasze przypuszczenia. - Część saperów, którzy dla mnie pracują, była moimi podwładnymi. Mają duże doświadczenie. Wyjeżdżali na misje ONZ i misje bojowe. Wielu służyło w Iraku i Afganistanie. Mam do nich całkowite zaufanie - a to jest bardzo ważne w tym zawodzie.

Dojeżdżamy na miejsce. Przy ognisku rozgrzewa się kilku saperów. Oni też ubrani są w mundury. Na pierwszy rzut oka można poznać w nich żołnierzy. Narzekają na zimno. - Ale skoro przeżyłem pustynię, dam też radę tej zimie - śmieje się jeden z nich.

Pytamy, czy był na misjach z ONZ. Potwierdza. - Mam za sobą też misje bojowe - mówi. - Byłem saperem w Nangar Khel.

Może wybuchnąć w każdej chwili

Saperzy prowadzą nas do swojego ostatniego znaleziska. Idziemy leśną ścieżką. Po jej obu stronach rozciągnięta jest taśma. W ten sposób oznaczane są tzw. ścieżki robocze.

- Wyznaczyła je jeszcze grupa rozpoznawcza, która przyjechała tu jako pierwsza - wyjaśnia Zbigniew Kumaszko. - Po nich zjawiła się tzw. grupa zasadnicza, która zajmuje się wydobyciem pocisków. Saperzy z wykrywaczami metali poruszają się bardzo powoli, metr po metrze, i badają, czy coś nie znajduje się w ziemi.

Gdy wykrywacz zasygnalizuje, że pod ziemią zakopany jest jakiś obiekt, saperzy muszą zachować dużą ostrożność. - Gdy wykrywacz pochwyci sygnał, saper okopuje ten obszar - mówi nasz przewodnik. - Potem zbiera kolejne namiary, aż dokładnie określi obszar w którym znajduje się pocisk. Odkrywa go bardzo ostrożnie. Ręką, ewentualnie nożem lub bagnetem. Gdy dochodzi do korpusu, najpierw musi stwierdzić, czy pocisk posiada zapalnik. Jeśli jest on nadal w pocisku, przy jego wydobywaniu z ziemi trzeba bardzo uważać. Może wybuchnąć w każdej chwili.

W Gałkowie pracuje 40-50 saperów. Niemal cała kompania, jak zaznacza ich szef. Używają wykrywaczy LEM-2. Według pana Zbigniewa, idealnie nadają się one do takich zadań.

- Mamy ich na wyposażeniu 37 - opowiada. - Wykrywają obiekty, znajdujące się nawet metr pod ziemią. Nie przepuszczą żadnych metali kolorowych. Jeden taki wykrywacz kosztuje ok. 2,8 tys. zł. Jednak to niewiele w porównaniu z wykrywaczami, których używaliśmy w wojsku. Te potrafiły kosztować tyle co samochód - nawet 25 tys. zł.

Pociski przeciwko powstańcom i do werbowania Rosjan

Wreszcie znaleźliśmy wykopane dziś pociski. Przy leśnej ścieżce leży ich sporo. - Mamy tutaj jeden pocisk przeciwpancerny, pięć pocisków 75 mm i cztery zapalniki - objaśnia Zbigniew Kumaszko. - To wszystko wykopaliśmy dzisiaj.

Nie jest to największe znalezisko dokonane przez saperów. Trafiały im się tu pociski większego kalibru. - Największe co znaleźliśmy, to 280 mm pocisk z działa kolejowego - wspomina pan Zbigniew. - Ważył 255 kg. Taka amunicja, używana była na pancernikach. Później, Niemcy ostrzeliwali nimi Warszawę podczas powstania.

Jednak najciekawsze odkrycie w Gałkowie, nie groziło wybuchem. - Wykopaliśmy coś, na co nie ma lepszej nazwy niż pociski propagandowe - mówi Zbigniew Kumaszko. - Były to stalowe tulejki, wewnątrz których znajdowały się ulotki. Niemcy wystrzeliwali je w kierunku pozycji rosyjskich, tak by ulotki rozsypywały się nad liniami. Zawierały wezwania do poddania się i przejścia na stronę niemiecką. Znaleźliśmy je z ulotkami w środku.

Co dzieje się z wykopanymi z ziemi pociskami? - Ponieważ nadleśnictwo nie dysponuje miejscami odpowiednimi do niszczenia wykopanej przez nas amunicji, mamy umowę z wojskiem - tłumaczy były major. - Patrol saperski z Tomaszowa Mazowieckiego, odbiera od nas to, co wykopiemy i detonuje.

Las pełen tajemnic

Według danych Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Łodzi, saperzy wykopali na terenie nadleśnictwa Brzeziny ponad 8,5 tys sztuk rozmaitej amunicji, zapalników i odłamków. Znakomita większość z nich znaleziona została w lesie w Gałkowie. Dlaczego akurat tutaj znajduje się ich aż tyle?

- W czasie II wojny światowej, znajdowały się tu niemieckie składy amunicji - tłumaczy Zbigniew Kumaszko. - Tysiące ludzi ładowały ją tu na wagony i wysyłały na front wschodni. W lipcu 1944 r. nastąpiła eksplozja w jednym z magazynów. Pociski rozrzuciło po całym lesie.

Wśród okolicznych mieszkańców do dziś krążą opowieści o tym wydarzeniu. Emocje wokół niego nie gasną, ponieważ wciąż nie ustalono co było przyczyną eksplozji. - Mógł to być sabotaż - mówi saper. - Jedna z teorii mówi też, że wybuch spowodowała bomba zrzucona z alianckiego samolotu.

Pan Zbigniew wierzy, że jego praca w Gałkowie może pomóc w rozwiązaniu tej zagadki, nie jedynej zresztą na którą natrafili saperzy. Wyjeżdżaliśmy już z lasu, gdy jeden z jego ludzi, doniósł o tajemniczym znalezisku. Wśród gęstych drzew otaczających płot tutejszej jednostki wojskowej, saperzy odkryli właz, prowadzący do okrągłej piwniczki. Wewnątrz znajdowała się drabinka, służąca do zejścia na dół. Nikt nie odważył się zejść do środka.

- Nie mam pojęcia, do czego mogło to służyć - przyznaje nasz przewodnik. - Być może jest to jakiś rodzaj studzienki odwadniającej, jednak w takim przypadku, dlaczego jest to takie duże? Na pewno będziemy to jeszcze sprawdzać.

Nie wiedzieliśmy, że jest tego aż tyle

Wojciech Smyka, leśniczy z Gałkowa, od dwóch miesięcy przygląda się pracy saperów. Twierdzi, że bardzo cieszy go ich obecność. - Do tej pory zdarzało się, że ludzie trafiali na niewypały i zgłaszali to do nas, lub na policję - przyznaje. - Wiedzieliśmy więc, że coś tu jest i dlatego unikaliśmy niepotrzebnego grzebania w ziemi. Nie zdawaliśmy sobie jednak sprawy, że jest tego aż tyle.

Zbigniew Kumaszko potwierdza, że prace saperskie prowadzone w lesie ułatwią życie leśnikom. - Gdyby orali tu pod nowe uprawy leśne, mogliby uszkodzić zapalnik i spowodować wybuch - mówi. - Poza tym jest jeszcze jeden aspekt sprawy. Wszystkie te pociski to ogromne ilości materiałów wybuchowych. Ktoś mógłby łatwo je odzyskać. Wystarczy, żeby przyjechał tu z wykrywaczem i wykopał kilka. Kto wie, co mógłby z tym dalej zrobić.

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Tony bomb i pocisków z II wojny światowej w łódzkich lasach [ZDJĘCIA+FILM] - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki