Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Taka już ta Polska jest: wiecznie na kacu

Marcin Darda
Marcin Darda
Marcin Darda Dziennik Łódzki/archiwum/Grzegorz Gałasiński
2 butelki spirytusu, 289 butelek wódki, 158 butelek wina, 59 butelek winiaku i koniaku, 238 butelek szampana i 1115 butelek piwa - to litraż Lecha Wałęsy z blisko rocznego internowania w Arłamowie w 1982 r. Te wyliczenia to cytat z dokumentu opublikowanego w najnowszej książce IPN "Kryptonim 333".

Dokument, z którego wynika, że przywódca "S" za kołnierz nie wylewał, sporządzili oficerowie BOR, którzy wówczas Wałęsy pilnowali. Suchy dokument z wyliczanką monopolową to nie wszystko, bo BOR-owcy Wałęsę trunkowo wspomagali, a raczej nie były to dysputy z serii "Gdy tak siedzimy nad bimbrem, ojczyzna nam umiera" Gintrowskiego. Wałęsa podczas jednej z imprez miał powiedzieć, że odsunął od "S" Annę Walentynowicz, bo "miał dość współpracy z Żydami". Poza tym trudny czas głodówki urozmaicał sobie słodyczami, a alkohol oprócz BOR-owców pomagali mu konsumować jego goście. Ale na to dokumentów nie ma, a szkoda, bo większość opozycji wtedy siedziała. Nawet po 30 latach trudno sobie wyobrazić, że mógłby tym gościem być Jarosław Kaczyński, jedyny z dzisiejszych politycznych celebrytów, który wtedy nie siedział. Znów stoimy przed dylematem, czy wierzyć reżimowym dokumentom, czy też nie, podobnie jak z teczkami. Historyk Andrzej Friszke powiada, że dokumentów nie fałszowano, choć dane mogłyby być wyolbrzymiane. Aż dziw, że jeszcze nikt nie zainteresował sprawą sądu, tak jak w przypadku tajnych współpracowników SB. Przecież to jakiś słynny opozycjonista rzekł, że pić z "oprawcami narodu" to grzech większy, niż im donosić. Bo kapowanie to przecież kwestia złamania charakteru, a picie jest czystym wyborem. Inni mówili, że jak nie pije, to kapuś. Ale mnie już to po prostu wisi. Jaki ten kraj jest, taki jest, ale mogę w nim robić, co chcę, choć usłyszę pewnie, że Wałęsa za wódkę Polskę przehandlował już w Arłamowie, a w Magdalence tylko walnął klina. Dziś to już bez znaczenia, a Wałęsę niech rozliczają jego koledzy z "S". Jego mit niżej już nie upadnie, a kiedyś znajdą się tacy, co utopią wypielęgnowany mit Lecha Kaczyńskiego w tych pięciu butelkach wina, które wypił z Donaldem Tuskiem. Taka już ta Polska jest. Wiecznie na kacu, często moralnym.
Marcin Darda

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki