30-latek jest mieszkańcem Zduńskiej Woli, w październiku stracił pracę i chcąc zarabiać pieniądze, zaczął przeprowadzać napady. Nie kontaktował się z rodziną, dlatego na początku grudnia jego żona złożyła na policji zawiadomienie o jego zaginięciu.
11 grudnia mężczyzna zastraszył ekspedientkę w sklepie przy ul. Gdańskiej i zażądał od niej pieniędzy. Kobieta kazała mu, by sam sobie otworzył kasę fiskalną. Ten nie mogąc poradzić sobie z zamkiem, uciekł.
Dzień później postanowił poszukać szczęścia w banku. Wybrał placówkę banku PKO BP przy ul. Legionów w Łodzi. Po godz. 11. wszedł do banku i kazał pracownicy wydać wszystkie pieniądze. Miał przy sobie metalową atrapę broni. Kobieta spokojnie włączyła alarm i zamknęła szufladę z pieniędzmi pod biurkiem.
Mężczyzna wszedł za biurko i starał się wysunąć szufladę. Gdy to się nie udało, postanowił uciec. Nie mógł jednak wyjść z banku, bo drzwi od strony zewnętrznej zablokowała przypadkowa kobieta, która tamtędy przechodziła. Widząc co się dzieje w banku, trzymała klamkę i wezwała policję.
Mężczyzna zaczął szarpać klamkę z taką siłą, aż ją wyrwał. Nie mógł się przez to wydostać. Zrezygnowany usiadł na krześle, odłożył na biurku broń i zdjął czapkę. Spokojnie czekał na przyjazd policji.
Po przyjeździe na miejsce policji, nieumundurowany funkcjonariusz z Komendy Miejskiej Policji w Łodzi najpierw zajrzał do środka przez szybę, a potem wszedł do środka. 30-letni sprawca został aresztowany. Nie stawiał oporu. Podczas przesłuchania przez policję, mężczyzna przyznał się, że oprócz napadu na bank i sklep, dokonał jeszcze jednego nieudanego skoku na aptekę.
W czwartek prokurator postawił mężczyźnie zarzuty za napady. Sprawcy grozi do 12 lat więzienia. W piątek na zapaść decyzja, czy 30-latek zostanie tymczasowo aresztowany na trzy miesiące.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?