Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak serialowe gwiazdy powitają 2013 r.

Anna Gronczewska
Katarzyna Glinka
Katarzyna Glinka Marcin Wasilewski
Krystian Wieczorek to jeden z najprzystojniejszych i najpopularniejszych polskich aktorów. Znamy go m.in z roli Andrzeja Budzyńskiego w "M jak miłość" czy Janka w "Julii". Aktor zapowiada, że nowy 2013 rok powita na sportowo. Wyjeżdża bowiem w Góry Izerskie.

- W tym roku spędzę sylwestra w ośrodku "Biathlon" w Jakuszycach, który jest położony przy trasach narciarskich - mówi. - Nowy Rok witają tam wyłącznie biegacze, którym zależy na czynnym wypoczynku, a nie na zabawie. Wszyscy biegają w sylwestra na nartach z latarkami na głowie do późnych godzin nocnych, a do ośrodka przychodzą tuż przed północą, żeby złożyć sobie życzenia. Tam Nowy Rok wita się w kombinezonach. Trzeba tylko ściągnąć narty. Nie ma mowy o upijaniu się i szaleństwie, bo wszyscy wracają na trasę, gdzie biegają maksymalnie do drugiej w nocy, żeby jak najwcześniej wstać i rano znowu założyć narty.

To nie będzie pierwszy sylwester aktora w tych rejonach Polski. Mijający rok witał w pobliżu ośrodka w Jakuszycach. Raz go odwiedził, poznał właścicieli. Ci opowiedzieli, jak tu przebiega sylwester i od razu stwierdził, że to idealne miejsce dla niego. Drewniane stoły, swojski klimat...

- Góry Izerskie są specyficzne, bo panuje tam subarktyczny klimat alpejski, idealny do uprawiania sportów zimowych - mówi. - Gdy biega się na wysokości ośmiuset metrów n.p.m., odczuwa się to tak, jakby biegało się na tysiącu pięciuset metrach. Tamtejsze wspaniale przygotowane trasy to mekka dla biegaczy.

Krystian w nowym roku zamierza wystartować w odbywającym się w Jakuszycach Biegu Piastów. Będzie to jego debiut. Aktor zapowiada, że 2013 rok ma mu minąć pod znakiem sportu. - Może w końcu nauczę się pływać na windsurfingu - zdradza. - Mam nadzieję, że będę miał więcej czasu na czytanie wartościowych książek. Szukam równowagi między sferą zawodową i prywatną. Nie muszę spędzić całego życia na planie filmowym, ale też nie chcę pójść na bezrobocie.

Wszystko zależy od nastroju

Andżelika Piechowiak to przebojowa Mirka Kwiatkowska z "M jak miłość". Zapewnia, że co roku stara się inaczej spędzić sylwestra. Tak więc Nowy Rok witała na deskach teatralnych, na plaży czy hucznej imprezie. O północy, gdy przychodzi moment refleksji, stara się pamiętać tylko o dobrych chwilach.

- Należę do osób, które świętują wszystko, co można świętować, a sylwester jest ku temu znakomitą okazją - podkreśla Andżelika. - Nie planuję z dużym wyprzedzeniem, jak spędzę ten dzień - wszystko zależy od nastroju, od tego, co się dzieje w moim życiu i jaki był dla mnie mijający rok. Czasami jest kameralnie, innym razem idę na huczny bal albo wyjeżdżam za granicę. Kiedyś witałam Nowy Rok w Egipcie, co było pozytywną odmianą, którą bardzo dobrze wspominam. Nie musiałam ubierać się w wiele warstw ubrań, żeby stać gdzieś na dworze z petardami, tylko poszłam w cieniutkiej sukience nad morze z szampanem. Wiem, że niektórzy są zwolennikami śniegu, ale ja jestem zmarzlakiem.

Nowy 2013 rok aktorka przywita... na deskach teatru. 31 grudnia i 1 stycznia gra spektakle w Częstochowie. - Lubię podsumowywać etapy mojego życia. Znam wielu ludzi, którzy siadają z butelką wina i roztrząsają niepowodzenia. Dołują się, jaki straszny był ten rok i cieszą się, że już się kończy. Mam inną taktykę - stawiam na optymizm. Po co się dręczyć? Lepiej rozpocząć kolejny rok z dobrym nastawieniem.

Andżelika Piechowiak twierdzi, że mijający rok może nie był dla niej cudowny, ale nie może narzekać.

- Wielu ludzi bało się kryzysu, czemu towarzyszyła atmosfera przygnębienia i rozważań, co dalej i jak żyć - mówi aktorka. - Niektórzy czekali na koniec świata - sądzili, że 2013 rok nie będzie. Ale koniec nie nastąpił i można z przymrużeniem oka powiedzieć, że po tej niedoszłej katastrofie będzie nowym rozdaniem dla ludzkości. Spodziewam się po nim więcej niż po 2012, bo trzynastka to moja szczęśliwa liczba.

Szczęśliwa mama,która nie lubi sylwestra

Katarzyna Glinka, czyli Kasia Górka z "Barw szczęścia", uważa, że rok 2012 był dla niej szczęśliwy. Urodziła syna Filipa. Udało się jej idealnie rozłożyć proporcje między życiem prywatnym i pracą. Mimo obowiązków rodzicielskich, pracowała na planie "Barw szczęścia", na ekrany kin wszedł film "Od pełni do pełni", w którym gra główną rolę, a sylwestra spędzi na scenie, czyli tak, jak lubi.

- Nigdy nie przepadałam za sylwestrem, nie traktuję tego dnia wyjątkowo - to nie jest dla mnie powód do fetowania, hucznej zabawy i wielkiej radości - mówi aktorka. - Przełom roku nastraja mnie do przemyśleń i rozważań. Weryfikuję, jakie plany, które snułam rok wcześniej, udało mi się zrealizować. Nie zawsze wszystko się udaje, co bywa deprymujące. Takie rozliczenia mnie trochę stresują. Przyznaję się, po prostu nie lubię sylwestra! Dlatego nie smucę się, gdy okazuje się, że tego dnia będę pracować. Tak będzie w tym roku - trzydziestego pierwszego grudnia dwa razy gramy spektakl "Ślub doskonały". Cieszę się, że ludzie przyjdą na nasze przedstawienie i miło spędzą z nami czas.

Rok pod znakiem teatru i muzyki

Dominika Kimaty to aktorka, którą oglądamy w "Barwach szczęścia" w roli Klary. Jej mama jest Polką, a tata pochodzi z Tanzanii. Sylwestrową noc spędzi na Podlasiu - najprawdopodobniej w Białymstoku, gdzie mieszka. W przyszłym roku zamierza rozwijać swój potencjał muzyczny i realizować autorskie projekty teatralne.

- Przyszły rok będzie dla mnie przełomowy, szczególnie w życiu osobistym, ale szczegóły chciałabym zachować dla siebie - aktorka uchyla rąbka tajemnicy. - Przez jakiś czas będę się rzadziej pojawiała na planie "Barw szczęścia". Zamierzam uaktywnić się muzycznie. Na początek chcę gromadzić inspiracje, próbować śpiewać, grać, uczyć się. Nie wyznaczam konkretnych dat, chcę się najpierw dobrze poczuć w świecie muzyki.
Bez zadęcia i kreacji

Emilia Komarnicka jest absolwentką łódzkiej szkoły filmowej. Od kilku lat gra młodą lekarkę, Agatę Woźnicką, w serialu "Na dobre i na złe".

- Sylwester nigdy nie wydawał mi się ani wyjątkowo ważny, ani przełomowy - przekonuje aktorka. - Zawsze buntowałam się przeciwko zadęciu, jakie mu towarzyszy i ostentacyjnie nie zakładałam tego dnia żadnych kreacji. Co nie zmienia faktu, że czasami doskonale się bawiłam. Legendarną imprezę sylwestrową przeżyłam dwa lata temu w... listopadzie. Pracowałam wtedy z fantastyczną grupą ludzi w teatrze muzycznym Capitol we Wrocławiu. Tak się złożyło, że ostatni spektakl w 2010 roku graliśmy pod koniec listopada. Po przedstawieniu zasugerowałam zorganizowanie imprezy sylwestrowej w "Ośrodku" - kultowej, nieistniejącej już knajpie przy teatrze. Był szampan, było odliczanie, były życzenia noworoczne oraz tańce na stołach (i nie tylko) do białego rana. To, jak do tej pory, mój najlepszy sylwester w życiu.

27-letnia aktorka od kilku lat 31 grudnia grała przedstawienia w teatrze, co nawet się jej podobało. W tym roku, po raz pierwszy od dawna, ma wolne.

- Na pewno spędzę ten dzień w dobrym towarzystwie, a gdzie i jak nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia - dodaje. - Po północy zadzwonię do rodziców, siostry, jeśli nie będzie jej obok mnie, i moich ukochanych dziadków. Sylwester nie nastraja mnie do rozliczania tego, co było. Staram się nie oceniać, ale też nie deklaruję, że w kolejnym roku muszę coś zobaczyć, przeżyć, zdobyć. Marzeń mam mnóstwo. Pasjonuje i stymuluje mnie w zasadzie wszystko, co rymuje się z adrenaliną. Skoki spadochronowe, rafting, wspinaczkę już przerobiłam, ostatnio po raz pierwszy w życiu wzięłam udział w rajdzie samochodowym jako pilot i chyba złapałam bakcyla. Jestem już umówiona na lekcje w szkole dla kierowców rajdowych. Może w przyszłym roku wystartuję po lewej stronie, za kierownicą?

Czy trzynastka przyniesie szczęście?

Marcin Ragacewicz to kolega Emilii Komarnickiej z planu "Na dobre i na złe". Gra w tym serialu doktora Przemka Zapałę.

- Nie czekam 365 dni, żeby w ciągu jednej doby wymyślić postanowienia noworoczne i wyznaczyć sobie cele na kolejne dwanaście miesięcy - twierdzi. - Myślę o tym przez cały rok, bo przecież nie zmienię diametralnie życia w sylwestra. Zawsze życzę sobie i innym więcej słońca. Mam nadzieję, że przyszły rok będzie pełen radości, bo odkąd pamiętam trzynastka przynosi mi szczęście. Nie oczekuję cudów.

Marcin Rogacewicz co roku inaczej spędza sylwestra.

- Czasami wybieram wypad nad morze, innym razem kameralne spotkanie ze znajomymi - mówi. - Bardzo hucznie świętowałem kiedyś sylwestra na warszawskiej Pradze. To była świetna impreza, dwa i pół tysiąca osób, trzydzieści godzin zabawy, trzy sale taneczne, a każda z inną muzyką. Pamiętam też mojego pierwszego sylwestra. Zostałem zaproszony do kolegi. Mieliśmy po jedenaście lat, szaleliśmy w jego pokoju, a rodzice urzędowali w drugim. Wydawało nam się, że jesteśmy bardzo dorośli. O godzinie dwudziestej drugiej niechcący stłukliśmy szybę w drzwiach. Po tym incydencie sylwester został nam szybko wybity z głowy i nie do-trwaliśmy do północy. W tym roku myślę o wyjeździe w góry z rodziną. Wyobrażam sobie śnieg, narty lub snowboard i szaleństwo na stoku do białego rana!

Do Bombaju, ale później

Agata Nizińska to piękna wnuczka aktora Wojciecha Pokory. 2012 rok był dla niej bardzo intensywny zawodowo, ale zapowiada się, że w przyszłym będzie miała jeszcze więcej pracy. Czeka ją dużo wyzwań aktorskich na planie serialu "Wszystko przed nami". Zagra w horrorze i zamierza rozwijać się jako wokalistka.

- Miałam plan, żeby wyjechać z moim ukochanym na sylwestra do Bombaju, ale ostatecznie przesunęliśmy urlop na drugą połowę stycznia - opowiada 27-letnia aktorka. - Przełom roku to dla muzyków gorący okres, zaczyna się karnawał, ludzie chcą się bawić. Doszliśmy do wniosku, że będzie lepiej, gdy zostaniemy. Oboje mamy plany koncertowe. Mimo że w ostatniej chwili zdecydowałam się zostać w Warszawie, dostałam kilka propozycji. Cieszę się, że spotkam się z publicznością, uwielbiam ludzką energię w najróżniejszych postaciach - fascynuje mnie i motywuje.

W połowie stycznia światło dzienne powinna ujrzeć pierwsza z dwóch piosenek, które aktorka nagrała z zespołem Bloom. Zagra tytułową kobietę upadłą w filmie "Femme fatale". To kino w konwencji horroru, trochę w klimacie Davida Lyncha.

- Jestem zadowolona z mojego rozwoju, mam miłość i fantastyczne relacje z rodziną - mówi aktorka. - Pod tym względem uważam się za szczęściarę, niczego nie chcę zmieniać, niech tak będzie cały czas. Jedyne, czego sobie życzę na przyszły rok, to więcej snu!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki