18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Medioznawca: by Łódź nie skończyła jak Detroit

Piotr Brzózka
Medioznawca Wiesław Gałązka.
Medioznawca Wiesław Gałązka. Dziennik Łódzki/archiwum
Polska jest krajem znanym tylko z papieża i Wałęsy. Poza tym poziom czytelników "The Sun" nie jest aż tak wysoki, żeby dokonywali oni pewnej krytycznej analizy tego, co czytają. To co napisała gazeta oni przyjmują jako prawdę. Z Wiesławem Gałązką, medioznawcą, konsultantem politycznym, rozmawia Piotr Brzózka.

Brytyjski "The Sun" napisał o Łodzi, że takiego drugiego miejsca nie widziano od czasów II wojny światowej. Zastanawiamy się nad siłą rażenia tego tekstu, więc na początek proszę powiedzieć, czy siedząc we Wrocławiu, w ogóle Pan o nim słyszał?

Tak słyszałem. Słyszałem też o oburzeniu internautów i o tym, że ambasador miał interweniować w tej sprawie. Natomiast trudno mi ocenić, czy tekst odbił się szerokim echem w kraju. Każdy mieszka w swoim mieście i patrzy bliżej własnego nosa. Może i ta publikacja wpędziła w dumę niektórych włodarzy innych miast, bo zazwyczaj z niczego nie cieszymy się bardziej, jak z cudzego nieszczęścia. Ale to jest atak z zewnątrz, to mniej nas podnieca, niż wewnętrzne spory. Zresztą nie było widać, żeby ogólnopolscy dziennikarze szczególnie dużo miejsca poświęcili tej sprawie.

Tekst napisał tabloid. Ale jednak wysokonakładowy, bardzo poczytny.

Skuteczny przede wszystkim. Trudno wyobrazić sobie jakiegoś brytyjskiego polityka bez "The Sun". Podobnie niemieckiego bez "Bilda".

Jakie znaczenie dla wizerunku Łodzi za granicą może mieć publikacja w takim medium. O Łodzi często się nie pisze, a tu kilka milionów ludzi przeczyta...

Na pewno negatywnie wpłynie to na opinię typowego Anglika. On może z tej publikacji wyciągnąć wniosek, że to jest stan faktyczny. Niedawno czytałem tekst o Detroit - kiedyś stolicy motoryzacji. W tej chwili dziennikarze piszą, że sytuacja jest tam katastrofalna, centrum jest gettem, w luksusie pławią się nieliczni, reszta to wymarłe dzielnice. Nie wiem, czy pan widział ten tekst...

Nie wiem, czy akurat ten, ale o Detroit dużo ostatnio można było poczytać.

Od pewnego czasu mówi się o tym mieście jako o ruinie, nie daje mu się szans na odrodzenie. Nie wiem, jak reagują na to władze i mieszkańcy Detroit. Ale niewątpliwie takich miast z problemami infrastrukturalnymi i demograficznymi jest więcej.

Detroit jest lekką ręką używane jako negatywny przykład w rozmaitych dyskusjach, nawet przez ludzi, którzy nie mają o tym mieście pojęcia, a opierają się na kilku przeczytanych zdaniach w prasie czy internecie. Czy dzięki tej publikacji (mamy nadzieję, że nie kolejnym) Łódź nie zacznie na świecie funkcjonować na tej samej zasadzie, najpierw wśród ekspertów, potem wśród mas?

Jest to możliwe. Polska jest krajem znanym tylko z papieża i Wałęsy. Poza tym poziom czytelników "The Sun" nie jest aż tak wysoki, żeby dokonywali oni pewnej krytycznej analizy tego, co czytają. To co napisała gazeta oni przyjmują jako prawdę.

Jakie znaczenie ma opinia takich czytelników, delikatnie mówiąc, słabo wyrobionych? To ma przełożenie na bardziej opiniotwórcze kręgi, polityków, biznes?

Nie. Biznes ot jest biznes, czyta zupełnie inną prasę. Jeżeli potencjalny inwestor będzie chciał przyjechać do Polski, to dokona zupełnie innych analiz, będzie korzystał z innych danych. Nie wiadomo, czy w ogóle czyta "The Sun", a nawet jak dostanie taki tekst od researchera, to poszuka potwierdzenia w innych źródłach, na pewno nie będzie się sugerował tylko tym, co napisał tabloid. Ale powiem o jeszcze jednej rzeczy i nie jest to pocieszające. Jest w Europie moda na wycieczki do miejsc zniszczonych, takich gdzie toczyły się wojny, do Czarnobyla. Źle by się stało, gdyby do Łodzi turyści przyjeżdżali z takiego powodu.

Władze Łodzi zapowiedziały sprostowanie, proces... Po co, to sprostowanie zostanie opublikowane?

Ale to jest kwestia zainteresowania tej redakcji samym problemem. Walczymy od lat z określeniem "polskie obozy koncentracyjne". Na początku byliśmy bezsilni, ale jak widać nasze wysiłki przynoszą efekty. Mimo wszystko zwrócenie uwagi, że dziennikarz nie był zbyt rzetelny, to właściwe posunięcie. Obawiam się, że taka publikacja może wyrobić w czytelniku przekonanie, że Łódź to miasto gorsze od przeciętnego. I bałbym się też, żeby Łódź nie została zakodowana obok takich miast jak Detroit.

Ja obawiam się jeszcze jednej rzeczy. Wie Pan jak działają media. Podłapują temat. Dziś pisze "The Sun", jutro redaktor naczelny poważnej gazety finansowej powie: poznajmy lepiej tych, którzy zabierają nam pracę, zróbmy analityczny tekst o tej Łodzi. Przyjedzie do nas poważny dziennikarz i dokona poważnej analizy łódzkiej nędzy i rozpaczy. Dowody - zaręczam panu - znajdzie.

Tak, wystarczy trochę swastyk na murach pokazać. Jeśli jakakolwiek gazeta rzuca kamyk, można się obawiać, że kamyk wywoła lawinę. Wszystko jest kwestią gruntu - czy się rzuca na inne kamienie, czy odbija po powierzchni wody. Na pewno w PR-owej strategii kryzysowej miasta należy teraz założyć, że taki scenariusz może się zrealizować. To robota dla PR-owców.

Co mają robić? Prostować, kupować reklamy w BBC?

Nie wiem, nie znam budżetu promocyjnego Łodzi. Ja bym postarał się wyszukać miasto w Wielkiej Brytanii będące w analogicznej sytuacji...

Za takie uchodzi Birmingham.

Na przykład. I dokładnie tak samo opisałbym Birmingham w łódzkiej prasie, przetłumaczył, wysłał do redakcji The Sun. Oczywiście przepraszając mieszkańców i zaznaczając w nadtytule, że to reakcja na nierzetelną ocenę Łodzi przez "The Sun", która mogła kogoś skrzywdzić. Przy okazji - nie wiem, czy tekst "The Sun" nie powinien być przyczynkiem do tego, by zastanowić się nad polityką promocyjną Łodzi. Wrocław ma raczej dobrą prasę, a wcale nie jesteśmy wśród najlepszych miast.

Wrocław jest w Łodzi często stawiany za wzór.

Przewaga Wrocławia wynika z tego, że jesteśmy stosunkowo dużym miastem, do tego nieskażonym mentalnością starych miast polskich, bardziej konserwatywnych, w dodatku mamy doskonałe położenie.

Przedstawił Pan właśnie opis Łodzi.

Zgadza się. To świadczy tylko o tym, że być może niedostatecznie został określony cel promocyjny waszego miasta. Albo po prostu władze nie doceniają PR, czyli pozytywnego kształtowania relacji z otoczeniem.

Podnosi się raczej argument, że sami łodzianie mają wszystko gdzieś, są wiecznie niezadowoleni, więc sami się proszą o bicie.

Wrocław też nie od razu był przez mieszkańców ukochany. Natomiast odpowiednie akcje budowały poczucie lokalnego patriotyzmu. Potem polityka promocyjna Wrocławia sprawiła, że mieszkańcy najczęściej czują satysfakcję z tego, że tu mieszkają.
Rozmawiał Piotr Brzózka

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki