Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Komendant Miejski PSP w Łodzi: Sam wybrałem służbę w Łodzi

Anna Gronczewska
Starszy brygadier Andrzej Wyciszkiewicz, komendant Miejski PSP w Łodzi
Starszy brygadier Andrzej Wyciszkiewicz, komendant Miejski PSP w Łodzi Jakub Pokora
Nie ma takich mistrzostw, by strażacy z Łodzi nie stawali na podium. Sam też byłem medalistą: raz mistrzem kraju, raz wicemistrzem - mówi starszy brygadier Andrzej Wyciszkiewicz, komendant Miejski PSP w Łodzi.

Zawsze chciał Pan zostać strażakiem?
Nie! Gdyby wiele lat temu ktoś powiedział mi, że mam nim być, to nie uwierzyłbym. Nie widziałem w ogóle siebie w mundurze. Natomiast zupełny przypadek sprawił, że założyłem mundur i zostałem strażakiem. Teraz to mój zawód i moja pasja.

Jest Pan łodzianinem?
Przyjezdnym łodzianinem. Od trzydziestu kilku lat mieszkam w Łodzi. Pochodzę z województwa świętokrzyskiego, z Końskich. Łodzianom to miasto kojarzy się pewnie z Sielpią. W latach 70. minionego wieku był to znany ośrodek wypoczynkowy. Dlatego pewnie wielu łodzian myśli, że Końskie leżą koło Sielpi, a nie Sielpia koło Końskich.

W takim razie w jaki sposób trafił Pan do Łodzi?
Studiując w szkole strażackiej w Poznaniu miałem dobrego kolegę, który służył w łódzkiej komendzie. Ja miałem dosyć dobre wyniki w pływaniu, zainteresowałem się nurkowaniem. Akurat w Łodzi była grupa nurków, która chciała coś stworzyć w straży. Grzegorz namówił mnie, bym tu przyjechał. A że miałem możliwość wyboru miejsca służby, zdecydowałem się na Łódź.

Przyjeżdżał Pan wcześniej do Łodzi?
Tak, do "Pewexu", by kupić sobie jeansy za dolary czy bony towarowe.

Szybko przyzwyczaił się Pan do życia w naszym mieście?
Bardzo szybko. Mój ojciec miał taki charakter pracy, że często zmienialiśmy miejsce zamieszkania. Do szkoły podstawowej chodziłem w pięciu miejscowościach. Nie miałem problemów z przystosowaniem się do nowych warunków i nawiązaniem znajomości.

Łódź spodobała się Panu od pierwszego wejrzenia?
Łódź jest czasami smutnym, przygnębiającym miastem. Szczególnie przy takiej pogodzie jaką teraz mamy za oknem. Natomiast skoro mieszkam tu już tyle lat, to musi mi się podobać. Tym bardziej, że kilka razy miałem okazję zmienić miejsce służby, wyjechać w ciekawsze rejony kraju. Ale zostałem w Łodzi. To też kwestia przyzwyczajenia się, przywiązania do miejsca. Poza tym tu mogłem rozwijać swoje pasje: nurkowanie, alpinistykę, ratownictwo wysokościowe, śmigłowcowe. Tu były do tego warunki. Jeśli chodzi o strażaków, to Łódź była w tych dziedzinach prekursorem.

Nie wszystkim nasze miasto kojarzy się z alpinistyką czy nurkowaniem...
Tak, ale podobno najlepsi narciarze mieszkają nad morzem, a najlepsi żeglarze w górach. Tu spotkało się kilka osób, które chciały zrobić coś więcej. Nie tylko gasić ogień, jeździć do pożarów. Zaczęło się od nurkowania, pływania, potem przyszło ratownictwo wysokościowe.

Dalej te jednostki działają?
Dalej i bardzo prężnie. Są zaliczane do Centralnego Odwodu Operacyjnego. Na ich bazie powstała Grupa Poszukiwawczo-Ratownicza. Co dwa lata organizowane są dla strażaków Euroregionalne Mistrzostwa Polski Płetwonurków. W ubiegłym roku Adam Markiewicz już któryś raz z kolei został mistrzem Polski. A nasza drużyna zajęła drugie miejsce. Nie ma takich mistrzostw, by strażacy z Łodzi nie stawali na podium. Sam też byłem medalistą: raz mistrzem kraju, raz wicemistrzem.

Czy łódzcy płetwonurkowie-strażacy muszą często interweniować?
Na szczęście nie. Łódź nie ma dużych zbiorników wodnych. Rocznie jest to od kilku do kilkunastu zdarzeń. Często pomagamy też policji.

Silna jest też łódzka Grupa Ratowniczo-Poszukiwawcza.
Tak. Jest ona ujęta w harmonogramie ONZ. Nasi strażacy brali na przykład udział w akcji ratowniczej po trzęsieniu ziemi na Haiti. Wiążą się z tym jednak ogromne koszty. Gdy polecieli na Haiti, pojawił się problem kto zapłaci za paliwo do samolotu, którym lecieli. To na pewno grupa, z której możemy być dumni, ale niestety jest ciągle niedofinansowana.

Łódź nie jest chyba łatwym miastem dla strażaków?
Mój kolega mówi, że powoli masa palna w Łodzi się wypala. Ze względu na zabudowę, a zwłaszcza nieszczęsne podwórka nie jest to miasto łatwe dla strażaków. Do tych podwórek często nie jest w stanie wjechać najlepszy, najskuteczniejszy sprzęt. Mam wprawdzie taki podnośnik, zwany "pajączkiem", który wjedzie w najwęższą bramę, ale to urządzenie trochę mniej mobilne niż drabina czy zwykły podnośnik. Trzeba jednak przyznać, że od pewnego czasu spada systematycznie liczba poważnych pożarów. Dużo jest takich zdarzeń, które mają i pewnie będą miały miejsce zawsze, jak na przykład zostawione na gazie mięso w garnku. Rośnie za to liczba naszych interwencji przy wypadkach drogowych, awariach chemicznych, technologicznych. Nazywamy je miejscowymi zagrożeniami, czyli zdarzeniami innymi niż pożary.

Ma Pan w Łodzi ulubione miejsce?
Kiedyś uwielbiałem Nowe Złotno, okolice ulic Czołgistów, Podchorążych. Tam kiedyś pracowałem. Ale urbanizacja weszła tam bardzo daleko. Dlatego teraz lubię pojechać w stronę Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich, do lasu łagiewnickiego. By trochę się poruszać, mam przecież głównie siedzącą pracę.

Jeździ Pan jeszcze na akcje?
Tak. Wiem, że gdy trzeba, to zrobię pewne rzeczy równie dobrze jak inny strażak. Szkolę ludzi w ratownictwie wysokościowym i wodnym. Ja pełnię służbę przez 24 godziny. Czasem nawet w nocy muszę dojechać na akcję.

Ale już dowodzić?
Mówi się, że jak przyjechał pan komendant, to dowodzi. Aczkolwiek mam tak doskonałych współpracowników, że podczas akcji dadzą sobie radę beze mnie.

Czego możemy życzyć łódzkim strażakom?
Złożyliśmy aplikację w konkursie Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej na termomodernizację naszych jednostek na kwotę ponad 10 milionów złotych. Minął już rok, na razie nie ma decyzji. Trzeba więc nam życzyć, byśmy dostali te pieniądze.

Rozmawiała Anna Gronczewska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki