W Łodzi przez 11 miesięcy 2012 roku wpływy z opłat adiacenckich wyniosły ponad 1,3 mln zł. To bardzo dużo, zwłaszcza gdy spojrzy się na pieniądze, wpływające z tego tytułu do budżetu miasta w poprzednich latach. W 2011 roku było to 584,2 tys. zł, zaś w 2010 roku - 366,4 tys. zł.
- W gminie Łódź opłaty adiacenckie pobieramy wyłącznie z tytułu wzrostu wartości nieruchomości, spowodowanego podziałem - mówi Marcin Masłowski, rzecznik prezydenta Łodzi. - Opłaty są tym większe, im więcej jest podziałów geodezyjnych. A w ubiegłym roku mieliśmy mnóstwo podziałów deweloperskich.
Gdy posiadamy dużo ziemi, możemy ją sprzedać za określoną kwotę. Jednak jej wartość zwiększa się, gdy działkę podzielimy na mniejsze fragmenty i sprzedamy je osobno. Wówczas suma kwot, które uzyskamy z ich sprzedaży, może znacznie przewyższyć cenę, jaką uzyskalibyśmy za tę samą ziemię w całości. To czysty zysk również dla samorządów. W przypadku podziału ziemi, samorząd nie ponosi żadnych poważnych nakładów. Jedyne co trzeba zrobić, to zmienić zapisy w dokumentacji.
Ile może zarobić na tym gmina?
- Stawka opłaty adiacenckiej wynosi w Łodzi 30 proc. różnicy pomiędzy wartością, jaką nieruchomość uzyskała po podziale, a wartością, jaką miała przedtem - mówi Marcin Masłowski.
Joanna Lebiedź z Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości uważa, że opłaty adiacenckie to łatwa droga dla samorządów, by uzupełnić braki w swoich budżetach.
- Samorządy są jak rząd, szukają pieniędzy wszędzie - tłumaczy Joanna Lebiedź. - Istnieją jednak takie gminy, które wybierają inne rozwiązania. Przy podziale działki właściciel może np. oddać gminie przebiegającą przez nią drogę. Wtedy nie musi już dodatkowo płacić.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?