Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Solidarność Kolejarzy: podatnik nie płaci za ulgi biletowe dla kolejarzy

Joanna Leszczyńska
Henryk Grymel, przewodniczący Sekcji Krajowej Kolejarzy NSZZ "Solidarność".
Henryk Grymel, przewodniczący Sekcji Krajowej Kolejarzy NSZZ "Solidarność". archiwum prywatne
Prości ludzie, kolejarze, dzwonią do nas i mówią: Co wy negocjujecie, jak mi pracodawca położył kwit i kazał podpisać nowe warunki. To takie jest poszanowanie partnera w negocjacjach? I ten strajk to będzie nasza spontaniczna odpowiedź na działania władz PKP. Z Henrykiem Grymelem, przewodniczącym Sekcji Krajowej Kolejarzy NSZZ "Solidarność", rozmawia Joanna Leszczyńska.

Jesteście bez litości. Mróz, śnieg, a kolejarze chcą zafundować pasażerom w rannych godzinach, kiedy ludzie dojeżdżają do pracy, dwugodzinny strajk ostrzegawczy na kolei.

De facto ten strajk zorganizowali pracodawcy. Już od października negocjujemy z nimi wysokość ulg za bilety dla kolejarzy i ich rodzin. 15 stycznia odbył się kolejny etap mediacji. Pracodawcy w osobie mediatora Longina Komołowskiego poprosili o dziesięć dni przerwy, gdyż chcieli ustalić szczegóły. 25 stycznia zaplanowano kolejną turę mediacji, na którą my i tak przyjdziemy. Co zrobiono w ciągu tych dziesięciu dni? Pracodawcy wręczają pracownikom oświadczenia i wymuszają, by się na nich podpisali, że zgadzają się na wysokość ulgi, zaproponowanej przez pracodawcę.

Jakub Karnowski, prezes PKP S.A. twierdzi, że kolejarze wiedzieli, że nawet jeśli 25 stycznia dojdzie do porozumienia, to PKP nie zdąży zapytać pracowników o zdanie w sprawie ulg. Dlatego też władze spółki zdecydowały się przeprowadzić ankietę w tej sprawie.

Gdyby to była ankieta, byłoby OK. Dokument nosi tytuł "oświadczenie" i w punkcie trzecim jest wyraźnie napisane, że pracownik wyraża zgodę na potrącenie z listy płac tych wszystkich kwot, jakie pracodawca sobie wymyślił. Myśmy trzy dni temu prosili pana Karnowskiego poprzez mediatora i prezes obiecał, że wycofał to oświadczenie do czasu zakończenia mediacji, ale nie dotrzymał słowa.

Fatalne jest to, że zdecydowaliście się przeprowadzić strajk teraz, kiedy będzie on szczególnie dotkliwy. Do tego jest początek ferii w kilku regionach kraju.

Ale tego protestu by nie było, gdyby pan Karnowski wycofał te oświadczenia. Prości ludzie, kolejarze, dzwonią do nas i mówią: Co wy negocjujecie, jak mi pracodawca położył kwit i kazał podpisać nowe warunki. To takie jest poszanowanie partnera w negocjacjach? I ten strajk to będzie nasza spontaniczna odpowiedź na działania władz PKP.

Władze PKP chcą, by ulgi dla kolejarzy były obniżone z 99 procent do 80 procent, a emeryci kolejowi i ich rodziny mieli je całkowicie zabrane. Powiem szczerze: 80 procent zniżki za bilet to i tak bardzo dużo...

Tak, ale my cały czas w dobrej wierze negocjujemy. Kompromis polega na tym, że gdzieś w środku drogi obie strony się spotykają, żeby nie było przegranych.

Ale, jak rozumiem, stoicie twardo na stanowisku, że się na to nie zgadzacie.

Jesteśmy w stanie zmodyfikować swoje stanowisko. Tylko jeżeli z nami o tym się nie rozmawia i negocjacje prowadzi tylko dla pozoru i robi się swoją robotę na boku. Nikt rzeczowo z nami jeszcze nie rozmawiał o rekompensacie.

Niedawno żądaliście 720 złotych podwyżki dla każdego pracownika, zamiast ulg pracowniczych. Czego teraz oczekujecie?
Nie mogę powiedzieć, jakie są nasze warunki brzegowe przed negocjacjami, bo bym zdradził tajemnicę. Jesteśmy gotowi dogadać się, podpisać porozumienie dla wszystkich, czyli i dla kolei, i dla pracowników, i pasażerów. Tylko druga strona podchodzi nieuczciwie do negocjacji na zasadzie: "Nicea albo śmierć", czyli to, co myśmy zaproponowali i żadnego ustępstwa. Kompromis polega na tym, że każda strona trochę ustąpi i spotkamy się w połowie drogi.

Zgodzicie się, by emeryci oraz ich rodziny w ogóle nie mieli ulg na bilety?

Nie, na to absolutnie się nie zgodzimy! Jak mówiłem, jesteśmy w stanie w połowie drogi się spotkać.

Większość z nas ma dosyć przywilejów różnych grup zawodowych...

Podatnik za to nie płaci. Do tej pory pracodawcy kolejowi wykupywali u przewoźników kolejowych ulgi, zatem te pieniądze "chodziły" wewnątrz kolei. Gdyby PKP nie zapłaciły Intercity 27 milionów za ulgi biletowe emerytów, to Intercity miałby o 27 mln mniej przychodu i spółka popadłaby w długi. A to też jest spółka pana Karnowskiego. Pan Karnowski z jednej kieszeni przekłada do drugiej. Jak zaoszczędzi w prawej kieszeni na PKP, to będzie musiał gdzieś znaleźć 27 milionów dla Intercity, bo inaczej ono padnie.

Kiedyś trzeba naprawić ten chory system...

Dlaczego naszym kosztem? W czasie pracy bardzo dużo kolejarzy się przemieszcza. Dyżurni ruchu, nastawnicy, konduktorzy czy kontrolerzy jeżdżą po Polsce służbowo. Nie mając tej ulgi pracodawca musiałby kupować stuprocentowy bilet dla pracownika i rozliczać mu delegacje. To by były ogromne koszty. Dam przykład. Człowiek, pracujący na warsztacie, który zarabia na rękę 1800 złotych, a dojeżdża do pracy nawet 100 kilometrów, zapłaci 300 złotych za bilet miesięczny. To jest ogromny uszczerbek w budżecie domowym.
Rozm. Joanna Leszczyńska

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki