Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

City break: kawa w Mediolanie, wystawa w Londynie, zabawa w Barcelonie

Joanna Barczykowska
Krótkie, tanie wypady do europejskich miast - zwane z angielska city break - szybko zyskują w Łódzkiem na popularności. Coraz częściej lecimy gdzieś na weekend. Po co? Na wyprzedaże, koncerty, mecze, smakołyki

Moskwa na majówkę, Berlin na Boże Ciało, Paryż na sylwestra, Londyn na styczniowe wyprzedaże. Takie spędzanie wolnego czasu - tzw. city break - staje się coraz popularniejsze. Zjawisko nasiliło się wraz z rozwojem sieci tanich połączeń lotniczych.
Mieszkańców województwa łódzkiego do weekendowych podróży zachęcają nie tylko tanie połączenia z Łodzi, ale przede wszystkim bogata oferta lotniska w Warszawie i - dostępnego bez kłopotów dzięki autostradzie A2 - lotniska w Poznaniu.

Zjawisko to, nazywane city break, staje się coraz popularniejsze. Młodzi ludzie, mając kilka dni wolnego, chętnie zamieniają szarą, polską rzeczywistość na europejskie miasta, gdzie oferta imprez i wydarzeń kulturalnych zdaje się nieograniczona.
City break to nie jest typowe zwiedzanie z okien polskiego autobusu, jakie znali nasi rodzice. City break często oznacza wyjazd na koncert, zakupy na wyprzedażach, obejrzenie wystawy w galerii sztuki współczesnej czy - po prostu - zagraniczny wypad na dobrą imprezę.

Dokąd najchętniej jeżdżą łodzianie? Prym wiodą Berlin i Praga - szybkie i tanie połączenia od półtora roku oferuje PolskiBus oraz Londyn, do którego w ciągu dwóch godzin można trafić z lotniska Lublinek. Z Łodzi można się wybrać jeszcze m.in. do Kopenhagi, Oslo, Dublina, Liverpoolu, żeby powspominać przeboje Beatlesów.

Po pracy w samolot i jestem w Londynie
Wieczorny wylot z Łodzi, dwie godziny w powietrzu i już jesteśmy w Londynie - opowiada Justyna z Łodzi, która na city breaki jeździ od kilku lat.
- Teraz tylko trzeba złapać autobus do centrum, bo Stansted, lotnisko tanich linii lotniczych, leży kilkadziesiąt kilometrów od metropolii.

Bilety kosztowały jednak 300 zł, więc nie należy narzekać. Autobus zjawia się punktualnie, bilety mamy kupione przez internet jeszcze w Łodzi. Podróż mało komfortowa, ale też tania i bez zakłóceń.
Taki urok tanich linii lotniczych. Największą ich zaletą jest cena i fakt, że otworzyły przed nami całą Europę. Jaki jest plan na weekend w Londynie?

- To nie będzie wycieczka objazdowa, bo na takiej byłam już kilka lat temu jako dziecko i tzw. strategiczne punkty już zaliczyłam. Teraz jadę dla przyjemności i mam własny plan zwiedzania. Punkt pierwszy Tate Modern, do której chcę pojechać od kilku lat, kiedy tylko muzeum przeniosło się nad Tamizę - opowiada Justyna. - W city break najbardziej podoba mi się to, że wciąż wracam do miast, w których już kiedyś byłam jako tzw. standardowy turysta, zwiedzając zabytki z przewodnikiem. Teraz nie czuję ciśnienia, że czegoś nie zobaczę, tylko korzystam z atrakcji, które sprawiają mi przyjemność.

Punkty obowiązkowe? Galerie sztuki współczesnej, księgarnie z albumami o sztuce i oczywiście fantastyczne jedzenie oraz lokalne trunki.

- Nie byłoby mnie stać na tydzień czy dwa tygodnie w Anglii, bo za te pieniądze mogłabym zwiedzić pół Azji. Cztery dni czy weekend nie są jednak zbytnim obciążeniem dla portfela, a pozwalają miło spędzić czas - opowiada Justyna. - Mogłam pospacerować po Camden Town, gdzie nie oprowadzają przewodnicy wycieczek. Odwiedziłam oczywiście Soho, jedną z modniejszych londyńskich dzielnic i smaczne Chinatown.

Główne cele - Muzeum Tate Modern, angielskie piwo w zabytkowym pubie nad Tamizą, przejażdżka autobusem i spacer po pałacowych parkach. I to wszystko zaledwie dwie godziny lotu od Łodzi. W dodatku za nieduże pieniądze. Wszystkie muzea w Londynie są za darmo, dlatego można oglądać wystawy bez strachu o zawartość portfela. Noclegi w Londynie nie należą do najtańszych, ale można znaleźć dwuosobowy pokój za 200 zł za dobę.

Po kulturalnie spędzonym popołudniu, czas na wieczorną zabawę, a o to w Londynie nie jest trudno. Większość młodych ludzi spotyka się na Picadilly Circus i stamtąd wyruszają w miasto. W okolicach placu nie brakuje pubów i kawiarni, w których można rozpocząć wieczór.

Taki wyjazd nie kosztuje wiele - przekonują miłośnicy weekendowych wypadów. Bilet najczęściej kupuje się za kilkadziesiąt złotych, ale można trafić na promocję nawet kilkuzłotową.

Z raportu Internetowego Centrum Podróży eSKY.pl wynika, że spośród "zbadanych" 25 stolic, dziewięć można odwiedzić za mniej niż tysiąc złotych. Wydając do 1200 zł, spędzimy weekendy we Francji - w Paryżu czy Nicei i w Hiszpanii, np. w Barcelonie czy Madrycie.

Jeśli przeznaczymy nieco więcej kasy, do wyboru mamy jeszcze Amsterdam, Kopenhagę, Wiedeń, Sztokholm, Genewę i Zurych. Najdroższa jest Szkocja. Weekend w Edynburgu kosztuje prawie 2000 zł.

Najtaniej polecimy do Oslo, a prześpimy się w Pradze i Lizbonie.

Kupiłam bilet za złotówkę. Hura, hura...
Bilety za złotówkę sprzedają zarówno Ryanair, jak i Wizzair - dwaj przewoźnicy, którzy opanowali w Polsce rynek tanich połączeń lotniczych. Dokąd można polecieć za złotówkę? M.in. do Budapesztu, Oslo, Rzymu. Kupując bilet linii Ryanair możemy zabrać bagaż podręczny ważący do 10 kilogramów. W przypadku weekendowego wyjazdu, to wystarczy. Wizzair zezwala jedynie na pięć kilogramów podręcznego bagażu, dlatego większość pasażerów decyduje się na wykupienie dodatkowego.

Bilety za złotówkę oferuje też PolskiBus, którym z Łodzi można pojechać m.in. do Berlina i Pragi.
To nie tylko reklamowy slogan. Bilety za 1 zł naprawdę istnieją - przekonuje o tym Patrycja z Łodzi, która skorzystała z promocji.

- Wiedziałam, że mają rzucić nową pulę biletów, więc czekałam przy komputerze, co chwilę odświeżając stronę. Znalazłam dogodne terminy w czerwcu - od czwartku do niedzieli i już. Kupiłam bilet dla siebie, chłopaka i siostry. Dzięki temu spędziliśmy w Berlinie miły weekend. Zamiast hotelu wynajęliśmy mieszkanie - 40 euro za dobę dla trzech osób. Koszty wyjazdu były niewielkie, a zabawa przednia - opowiada. - Spędziliśmy czas na ukochanym Kreuzbergu, gdzie nie brakuje klimatycznych knajpek, uraczyliśmy się niemieckim piwem i wytęsknionymi kebabami, bo najlepsze są w Berlinie, nie w Turcji. I jeszcze mieliśmy czas na zakupy.

City break to nie tylko zwiedzanie
City break jest też doskonałym rozwiązaniem dla osób, które nie mogą wziąć dłuższego urlopu. Z raportu Fru.pl wynika, że city break wybierają przede wszystkim zapracowani Polacy, którzy nie mogą pozwolić sobie na dłuższy urlop lub miłośnicy europejskich miast. Rosnąca popularność weekendowych wyjazdów to także wynik wzrostu zamożności i świadomości klientów, których przestaje satysfakcjonować turystyka typu all inclusive.

Dostępność wielu kierunków z Łodzi i Warszawy pozwala załapać się na wieczorny lot, nie tracąc dnia w pracy.

- Do Warszawy można dojechać dziś w półtorej godziny. Z Dworca Centralnego jeździ bezpośrednia kolejka na Lotnisko Okęcie. Dzięki temu nie trzeba nawet opuszczać budynku dworca, chcąc się dostać na lotnisko. To ułatwienie - mówi Patrycja. - Chętnie korzystam też z lotniska w Poznaniu. Dojazd z Łodzi jest szybki, a ceny lotów często duże niższe niż z Warszawy. Ta zasada sprawdza się zwłaszcza w przypadku Hiszpanii. Z Poznania leciałam już do Barcelony i do Madrytu. Szybko i bez żadnych problemów.

Miejsc i pomysłów na city breaki jest tyle co ludzi. Przykładowo - z Łodzi można polecieć na zakupy do Mediolanu (wersja dla bogatych), albo odwiedzić targi wnętrzarskie. Ta opcja staje się powoli bardzo popularna. W zeszłym roku skorzystała z niej Marta z Łodzi.

- Od zawsze interesowałam się designem, a targi ISaloni są mekką dla osób kochających piękne wnętrza. Nie chodzi o to, żeby to wszystko kupować. Samo patrzenie cieszy mnie potem przez kilka miesięcy. Przywiozłam oczywiście tonę zdjęć - opowiada Marta. - Targi oczywiście były też pretekstem do tego, żeby odwiedzić Mediolan. Nie zwiedziłam w weekend całego miasta, ale teraz mam jeszcze większą zachętę do tego, żeby tam wrócić.

Marta city break traktuje też jako kulinarną podróż. Amatorką smaków jest już od wielu lat. Kocha kuchnie całego świata, a weekendowe wyjazdy są dla niej szansą na szukanie kulinarnych inspiracji.

- W Mediolanie zajadałam się włoskim jedzeniem. W listopadzie poleciałam do Szwecji, żeby "w oryginale" spróbować klopsików i szwedzkich słodkości. Wydawania pieniędzy w dobrych restauracjach nigdy nie potrafię sobie odmówić. To dla mnie esencja wakacji - przyznaje Marta.

Podroż zaczyna się polowaniem na bilety
Amatorzy city breaków to także łowcy promocji. Im taniej i bardziej egzotycznie, tym łowca jest z siebie bardziej dumny. Czasem oznacza to jednak codzienne sprawdzanie cen połączeń kilku linii lotniczych oraz monitorowanie stron internetowych, gdzie promocje się ogłasza. Nie wystarczy jednak tylko sumienność w sprawdzaniu. Liczą się też sprawne palce na klawiaturze - tanie bilety sprzedają się bowiem jak ciepłe bułeczki.

Najlepiej wie o tym Karolina, która na majówkę wybiera się do Moskwy.

- O Moskwie marzyłam od dawna. Niestety, nie lata tam żadna tania linia lotnicza dostępna w Polsce. Ceny LOT-u czy Aeroflotu raczej nie schodzą poniżej 800 zł. Od dwóch lat szukałam tańszego połączenia. Niestety, bezskutecznie - opowiada Karolina. - Raz trafiłam na promocję Lufthansy z Berlina do Moskwy: bilety kosztowały 300 zł. Pomyślałam: "Super - biorę". Niestety, był haczyk - bilety były tylko na luty, a w Moskwie wtedy temperatura nie wzrasta powyżej minus 15 stopni. Dla tak ciepłolubnej istoty jak ja to za zimno.

Karolina mogłaby jednak powiedzieć, że do cierpliwych świat należy.
- Czekałam, czekałam, aż tu nagle LOT zrobił na koniec roku wyprzedaż. Kupiłam bilety na majówkę za 350 zł - cieszy się dziewczyna. - Gdybym kupiła te bilety za tysiąc złotych, nie byłoby takiej radości, bo najfajniej jest podróżować tanio i często.
Najwytrawniejsi podróżnicy mogą się pochwalić naprawdę ciekawymi łupami. W internecie można znaleźć specjalne strony, na których są informacje o promocjach. Nie lada gratką są też "Szalone środy" LOT, kiedy nasz narodowy przewoźnik tnie ceny biletów o 50 proc.
Sezon na city break dopiero się zaczyna.

***

Tanie linie lotnicze otworzyły przed nami całą Europę
_Z Agnieszką Franus, zastępczynią redaktor naczelnej magazynu "National Geographic Polska i Traveler", rozmawia Joanna Barczykowska[/i]
[/b]
Rekordy popularności biją dziś weekendowe wyjazdy do europejskich stolic. Skąd się wzięła w Polsce moda na tzw. city break?
Odpowiedź jest prosta. Jest ona bezpośrednio związana z wejściem na polski rynek tanich linii lotniczych. Tanie linie lotnicze na dobre pojawiły się u nas trzy lata temu, a dwa lata temu nadszedł prawdziwy boom. Bogatą ofertę lotów do wielu europejskich miast ma już nie tylko Warszawa, ale także Gdańsk, Katowice, Kraków. Europa stała się dla nas dostępna w krótkim czasie i za niewielkie pieniądze. Teraz można kupić bilety za złotówkę, pięć czy 50 złotych. Wiele osób trudni się wyszukiwaniem okazji i już wtedy zaczyna się dla nich dobra zabawa. Pojawia się też rywalizacja: kto taniej kupił bilet. City break jest najczęściej weekendowym wypadem, gdzie lot trwa nie dłużej niż dwie - trzy godziny.
City break to zabawa tylko dla młodych ludzi, czy również dla biznesmenów, którym zależy na wygodzie?
Duża sieć połączeń tanich linii lotniczych z pewnością stała się okazją do wyjazdów dla młodych ludzi, którym zależy na niskich kosztach. Na przykład w Budapeszcie można dziś znaleźć nocleg już za 50 zł, a kupić bilet lotniczy za kilka złotych, dzięki czemu koszt wyjazdu nie przekracza 200 zł. Uważam jednak, że city break to także rozrywka dla 30- i 40-latków, którzy zwiedzili już Polskę i mają ochotę skorzystać z oferty kulturalnej stolic europejskich. Mam znajomych, którzy potrafią polecieć do Włoch na weekend tylko po to, żeby napić się dobrej kawy. Większość Polaków liczy się z kosztami, dlatego weekendowy wyjazd kojarzy się nam głównie z okazjami. City break może być także dość drogi, kiedy celem naszego wyjazdu są na przykład zakupy. Wyprzedaże w Londynie czy Mediolanie to częsty cel weekendowych wyjazdów.
Czy city break to domena indywidualnych wyjazdów?
Nie tylko. Wiele biur podróży w swych ofertach ma już wiele takich ofert. W Polsce są one jednak jeszcze dość drogie, dlatego z pewnością wyjazd organizowany samodzielnie będzie tańszy.
W city breakach nie chodzi przecież o zwiedzanie...
To prawda. Coraz częściej jedziemy gdzieś, bo jest tam fajny koncert, wystawa w znanej galerii, słynna restauracja, mecz. Każdy powód jest dobry do tego, żeby miło spędzić czas. Prawda jest taka, że Polska - choć fantastyczna - nie jest już dużo tańsza niż europejskie miasta.
A jakie miejsca Pani poleca na taki wypad?
Barcelonę, Bristol, Bolonię.
[b][i]Rozm. Joanna Barczykowska_

Zapisz się do newslettera

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki