Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łodzianka walczy w sądzie z fałszywą telekomunikacją

Marcin Bereszczyński
Pani Maria była przekonana, że rozmawia z pracownikiem TP SA.
Pani Maria była przekonana, że rozmawia z pracownikiem TP SA. Jakub Pokora
W styczniu minął rok od kiedy pani Maria z Łodzi toczy spór z PTS SA, dawną Telekomunikacją Dzień Dobry. Kobieta uważa, że została wprowadzona w błąd przez operatora, którego konsultant podszył się pod Telekomunikację Polską SA. Firma zaprzecza jej oskarżeniom.

- Kończyła mi się umowa z TP SA, więc gdy zadzwoniła konsultantka, sądziłam, że pracuje u mojego operatora - mówi łodzianka. - Dzwoniąca pani to potwierdziła i zapowiedziała obniżenie abonamentu. Do domu przyjechał kurier, podpisałam umowę, na której widziałam logo TP SA. Podpisałam też inne dokumenty, których nie przeczytałam, bo akwizytor zapewnił mnie, że to duplikaty. Zabrał komplet dokumentów i powiedział, że w ciągu kilku dni przyniesie je listonosz. Świadkami tej rozmowy byli mąż i znajoma.

Gdy list nie przychodził, pani Maria skontaktowała się z TP SA. Tam okazało się, że nikt nie wie nic o umowie. Gdy dotarła umowa, okazało się, że chodzi o Telekomunikację Dzień Dobry, obecnie PTS S.A. Gdy pani Maria chciała się wycofać z umowy, firma nałożyła na nią karę w wysokości 290 zł. Kobieta zgłosiła się do Prokuratury Łódź-Górna.

Prokuratura Rejonowa z Górnej nie dopatrzyła się przestępstwa i umorzyła postępowanie. Pani Maria się od tego odwołała, sąd nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy i przesłuchanie świadków. Nic to nie zmieniło, sprawa została umorzona po raz drugi, kobieta znów się odwołała. Sąd zajmie się tym w marcu.

Firma nie ma sobie nic do zarzucenia. Z pisma wynika, że konsultant posługiwał się właściwą nazwą firmy, a także, że klientka podpisała dokument, z którego wynika, że otrzymała kopię umowy z załącznikami.

Firma zapewniała, że dysponuje nagraniem rozmowy, ale, gdy zażądał go sąd, okazało się, że nagranie zostało skasowane. Akwizytor natomiast zeznał, że nigdy nie był u łodzianki.

Zdzisława Wilk, prezes Miejskiego Klubu Federacji Konsumentów w Łodzi uważa, że łodzianka ma szansę udowodnić swoje racje przed sądem cywilnym.

- Powinna wnieść o uchylenie umowy zawartej pod wpływem błędu i konsekwencji, jakie z tego płyną - mówi Zdzisława Wilk. - W sądzie powinna powołać świadków: męża, znajomą, inne poszkodowane osoby. Na ich tle operator wypadnie nie najlepiej, skoro nie ma ani dowodu nagrania ani osoby, która była u łodzianki.

Pani Maria zapowiada, że nie zrezygnuje z walki z operatorem. Ma nadzieję, że przyłączą się do niej inne osoby, które znalazły się w podobnej sytuacji.

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki