Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Morderstwo na Piotrkowskiej. Czy to była daremna ofiara?

Agnieszka Jasińska
W niedzielę o 11:00 spod ŁDK-u rusza Marsz w imię solidarności społecznej i poprawy bezpieczeństwa w Łodzi.
W niedzielę o 11:00 spod ŁDK-u rusza Marsz w imię solidarności społecznej i poprawy bezpieczeństwa w Łodzi. Grzegorz Gałasiński
W nocy z piątku na sobotę w centrum Łodzi zginął 20-letni Mateusz, maturzysta. Stanął w obronie dziewczyny. Dostał jedenaście ciosów nożem, większość z nich była śmiertelna. Ciosy zadał 20-latek. Bandycie grozi dożywocie.

Śmierć 20-letniego Mateusza wstrząsnęła Łodzią. Chłopak bawił się z koleżanką w łódzkim klubie. Po imprezie wyszli z lokalu, usiedli na murku i rozmawiali. Przechodziło obok nich dwóch mężczyzn. Jeden z nich prawdopodobnie potknął się o nogę dziewczyny, a potem uderzył ją otwartą dłonią w twarz. Mateusz pobiegł za napastnikiem. Tamten wyciągnął nóż. 20-latek zginął od pchnięć. Napastnik i jego kolega uciekli.

Policja zatrzymała bandytę. To 20-letni Rafał N. Miał powiedzieć, że to co ma robić podpowiada mu diabeł. Był pod wpływem alkoholu i dopalaczy.

Przyjaciele Mateusza mają pretensje, że w piątek w nocy na Piotrkowskiej nie było policji.

- Mateusz nie musiał zginąć. Na Piotrkowskiej w nocy nigdy nie ma straży miejskiej ani policji. Wielokrotnie chodziliśmy tam, nigdy nie widziałam patrolu - powiedziała uczennica VIII Liceum Ogólnokształcącego w Łodzi, do którego chodził Mateusz.

Co się dzieje w łódzkich klubach?

Młodzi ludzie nie czują się na Piotrkowskiej bezpiecznie. Nie czują się bezpiecznie w klubach i pubach. Tej samej nocy, gdy zginął Mateusz, w centrum miasta wydarzyła się historia, którą opowiedziała nam Iga z Łodzi. Dziewczyna bawiła się w jednym z łódzkich klubów blisko Piotrkowskiej.

- Jestem osobą, która woli się bawić świadomie. Owszem, piję alkohol, lecz w takich ilościach, żeby zachować kontrolę nad tym, co dzieje się ze mną i wokół mnie. Poddawanie się działaniu jakichkolwiek innych używek jest dla mnie niedopuszczalne - deklaruje Iga. - W klubie czy pubie łatwo jest jednak stracić kontrolę, pijąc kolejne piwo lub drinka.

W piątkowy wieczór w toalecie klubu Iga spotkała dziewczynę, która twierdziła, że jakiś chłopak podczas tańca podał jej tabletkę.

- Zorientowała się, że coś jest nie tak, więc nie połknęła jej i poszła do łazienki, by ją wypluć i wypłukać buzię - opowiada Iga. - Była zapłakana i bardzo zdenerwowana. Pomyślałam, że czuję się zdecydowanie lepiej niż ona i zareaguję. Jestem osobą, która nie pozostaje ślepa i głucha na to, co spotyka innych. Tak zostałam wychowana.

Iga relacjonuje, że poszła do ochrony, która cały wieczór zajmuje strategiczne miejsce przed wejściem do klubu, zatrzymując wszystkich, którzy próbują dostać się do niego ubrani - na przykład - w bluzę z kapturem.

- Przekazałam sprawę dwóm potężnie zbudowanym, niezbyt zachęcająco wyglądającym panom, prosząc o zareagowanie. Mówiłam, że dziewczyna dalej jest w toalecie, że może warto z nią porozmawiać. Tym bardziej że twierdzi, iż wie, który to chłopak podał jej tabletkę. Zostałam niemalże zwymyślana przez ochronę - opowiada zdenerwowana Iga.

Jak relacjonuje, ochroniarze, stwierdziwszy agresywnie, że to nie jest ani moja, ani ich sprawa, nie podnieśli się nawet na chwilę ze swoich stołków. Uznali, że miejsce dla takich zaangażowanych społecznie to było za komuny.

- Zapytałam zatem, czy naprawdę nie mają zamiaru zrobić nic, jeśli być może na terenie klubu znajduje się osoba, która dziewczynie, będącej pod wpływem alkoholu, próbuje podać jakąś tabletkę. Odpowiedzieli, że nie zamierzają, a ja mogę sobie iść do menedżerki - twierdzi Iga.

Ochroniarze nie reagują, a menedżerka...
Iga poszła do menedżerki klubu. Opisała jej sytuację oraz reakcję panów ochroniarzy.

- Ta jednak stwierdziła tylko, że ochroniarze znają się na swojej robocie i z politowaniem dodała: "No, kochanie, nie denerwuj się tak, bo zaraz sama się popłaczesz" - relacjonuje Iga. - Odkładam już na bok fakt, że zachowanie zarówno ochroniarzy, jak i menedżerki było dla mnie obraźliwe. Czy tak właśnie powinno być, że gdy do osób, opiekujących się klubem, zgłasza się ich klient, prosząc o interwencję w sprawie jakiegoś typa, który prawdopodobnie próbuje faszerować dziewczynę jakimiś prochami, ci zwyczajnie twierdzą, że to nie ich sprawa? Że nie ma powodu do zdenerwowania? Dla mnie to podejście jest skandaliczne.

Iga zastanawia się, co byłoby, gdyby spotkana przez nią dziewczyna zachowała mniejszą trzeźwość umysłu i nie poszła wypluć podanej tabletki.

- Mogłaby przecież stracić przytomność. Ktoś mógłby ją zgwałcić. Czy wtedy znalazłby się chętny do wzięcia odpowiedzialności za takie wydarzenie? - pyta dziewczyna. - Od razu myślę, że równie dobrze to mogłabym być ja, gdybym wypiła nieco więcej albo któraś z moich koleżanek.

Żeby nie doszło do kolejnej tragedii
Iga opowiada, że jej znajomi, z którymi bawiła się tego wieczoru, widzieli chłopaka, który tańczył z dziewczyną i podał jej tabletkę.

- Potem szybko zniknął z klubu, lecz bynajmniej nie poganiany przez wypełniającą swoje obowiązki ochronę - mówi dziewczyna.

Iga zdecydowała się opowiedzieć tę historię właśnie po tym, jak w nocy z piątku na sobotę na Piotrkowskiej w Łodzi zginął 20-letni Mateusz.

- Trzeba zwrócić uwagę na bezpieczeństwo w centrum miasta, w pubach i klubach. Nie można pozwolić, żeby powtórzyła się historia Matusza - mówi dziewczyna. - Szczęśliwie moja historia nie miała przykrych konsekwencji. Ale mogła stać się tragedia.

Właściciel klubu: ochrona działa bez zarzutu
Zapytaliśmy właściciela klubu o wydarzenia, o których opowiedziała nam Iga. Był zaskoczony.

- Moi pracownicy przedstawili inną wersję wydarzeń. Zgłosiła się do nich pani w tej sprawie, lecz nie chciała lub nie potrafiła wskazać konkretnych osób - tłumaczy właściciel klubu. - W toalecie nie było żadnej zapłakanej osoby. Na podobnej zasadzie można zadzwonić na policję i powiedzieć, że widziało się morderstwo, ale nie powiem gdzie oraz kogo zamordowano. Tak można wskazać na każdą osobę, obojętnie czy cokolwiek zrobiła czy nie i wymagać interwencji ochrony.

Właściciel twierdzi, że jest spokojny, bo pracownicy klubu zachowywali się w sposób profesjonalny i kulturalny. Uważa, że Iga nie mówi prawdy.

- Nie będę polemizował z dziewczyną - mówi właściciel klubu. - Menedżerka klubu nie mogła być dla niej niemiła, bo ona po prostu nie potrafi taka być. Można wylać jej na głowę wiadro wódki i nie powie złego słowa.

Iga była zaskoczona wypowiedzią właściciela.

- Jak ochroniarze, nie ruszając się z miejsca, mogli stwierdzić czy ktoś jest w toalecie czy nie jest? Oni byli przy wejściu do klubu, a toaleta znajduje się w drugim końcu lokalu - opowiada. - Pani menedżer mówiła do mnie z pobłażaniem i politowaniem. Szkoda, że właściciel nie podszedł do sprawy poważnie. W ten sposób tylko czekać, aż niedługo wydarzy się kolejna tragedia...

Bezpieczne Kraków i Warszawa
Czy tylko w Łodzi na głównej ulicy jest niebezpiecznie? Jak to jest w Krakowie i Warszawie?

- Każde miasto ma swoją specyfikę, a w przypadku Krakowa, jako miasta turystycznego, centrum to przede wszystkim przestępczość związana z kradzieżami, głownie kieszonkowymi - mówi mł. insp. Dariusz Nowak z małopolskiej policji. - W sumie sieć monitoringu i liczne patrole powodują, że do rozbojów dochodzi rzadko. Na Rynku jest posterunek policji. Mamy również patrole mieszane strażników miejskich i policji, co oczywiście wpływa pozytywne na bezpieczeństwo i jego poczucie u krakowian i turystów. Cieszy nas to, że liczba rozbojów spadła prawie o 14 procent w ciągu roku - głównie za sprawą pracy zespołów do spraw nieletnich.

Magdalena Łań, główny specjalista Urzędu Miasta Stołecznego Warszawa, podkreśla, że w ostatnich latach stolica rozwija monitoring miejski.

- Na terenie Warszawy jest ponad 414 punktów kamerowych - wylicza. - Obraz z nich jest obserwowany przez całą dobę. Operatorzy po zauważeniu niepokojącego zajścia informują o nim policję i straż, które podejmują decyzję o wysłaniu patrolu.
Warszawa od wielu lat finansowo wspiera stołeczną policję, w tym roku to kwota 7,3 mln zł. Co roku ratusz rezerwuje specjalną pulę na tzw. służby ponadnormatywne - w tym roku to 4,4 mln zł. Do patroli w charakterystycznych czarnych mundurach mieszkańcy już się przyzwyczaili. Wiedzą, że na tych policjantów mogą liczyć na swoich osiedlach, małych uliczkach, podwórkach, czyli tam, gdzie regularne patrole pojawiają się rzadko.

- Nie ulega wątpliwości, że na stan bezpieczeństwa w Warszawie szczególny wpływ ma liczba umundurowanych policjantów, pełniących służbę w najbardziej zagrożonych rejonach. Miejsca te mogą być wybrane na podstawie statystyk policji. W tym roku dzięki dotacji policja zrealizuje w Warszawie dwadzieścia dwa tysiące takich działań. Myliłby się ten, który pracę policjantów sprowadzałby jedynie do patrolowania ulic i reagowania na ewidentne naruszanie porządku - twierdzi Łań.

W ubiegłym roku w Warszawie policjanci podczas patroli ujęli 258 sprawców przestępstw i blisko 400 osób poszukiwanych.

- Gdyby nie patrole, do tych zatrzymań mogłoby nigdy nie dojść. Dzięki nim nasze miasto jest bezpieczniejsze - podkreśla Ewa Gawor, dyrektor biura bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego Urzędu Miasta.

Podczas patroli w 2012 roku funkcjonariusze przeprowadzili ponad 48 tysięcy interwencji, wylegitymowali ponad 76 tysięcy osób.

Według przeprowadzonych w listopadzie ubiegłego roku badań Barometru Warszawskiego, 86 proc. mieszkańców stolicy uważa, że ich miasto jest miastem bezpiecznym, a 79 proc. ankietowanych czuje się bezpiecznie, spacerując po zmroku w miejscu zamieszkania.

Dożywocie dla nożownika
Zabójca 20-letniego Mateusza został tymczasowo aresztowany. Grozi mu dożywocie.

To niejedyna tragedia, do jakiej doszło w centrum Łodzi w ostatnim czasie.

We wtorek Sąd Apelacyjny w Łodzi utrzymał w mocy karę dożywotniego więzienia dla 27-letniego Marcina R. za zasztyletowanie 22-latki przed dyskoteką Heaven w Łodzi. Dziewczyna była przypadkową ofiarą. Marcin R. zabił ją, ponieważ - jak mówił - nienawidzi osób, chodzących do dyskotek.

Do tragedii doszło w sierpniu 2010 roku przed dyskoteką w centrum Łodzi. Gdy 22-letnia Alicja wraz z koleżankami wchodziła do dyskoteki, w wulgarny sposób zaczepił ją nieznany dziewczynom mężczyzna. Był nim Marcin R.

Napastnik zadał dziewczynie cios nożem w okolice mostka i kopnął w twarz. Alicja zmarła w szpitalu.

Napastnik odjechał taksówką i ukrył się w swoim mieszkaniu przy ulicy Limanowskiego w Łodzi. Kiedy przyjechali do niego policjanci, mężczyzna był agresywny, rzucał w nich m.in. młotkiem, telewizorem i nożami. Jeden funkcjonariusz został ranny.
W końcu bandytę udało się obezwładnić.

Sąd Okręgowy w Łodzi w kwietniu ubiegłego roku skazał mężczyznę na dożywocie. Uznał, że oskarżony zamordował 22-latkę z motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Na 10 lat pozbawił go praw publicznych i zasądził od niego 100 tys. zł zadośćuczynienia dla ojca dziewczyny, który w procesie był oskarżycielem posiłkowym.

Obrona wniosła apelację. Domagała się uchylenia wyroku i skierowania sprawy do ponownego rozpoznania.
Sąd Apelacyjny utrzymał wyrok Sądu Okręgowego.

Obrona zapowiada kasację wyroku.

***

W noc zabójstwa patrolowało okolicę 22 policjantów
Z podinspektorem Piotrem Beczkowskim, komendantem miejskim policji w Łodzi, rozmawia Agnieszka Jasińska

Natychmiast po zabójstwie na Piotrkowskiej wyznaczył Pan nagrodę za pomoc w znalezieniu sprawcy. Ile było sygnałów?

Na telefon alarmowy 997 wpłynął jeden sygnał, dotyczący idących ulicą dwóch mężczyzn, którzy mogli być sprawcami zabójstwa. Sygnał zweryfikowano - nie został potwierdzony. Na numery telefonów w komendzie miejskiej zatelefonowały cztery osoby. Rozmówcy podawali dane osób, które - według ich wiedzy oraz rysopisu podanego w komunikacie - mogły dokonać przestępstwa. Wszystkie informacje zweryfikowano z wynikiem negatywnym. Odzew społeczny był znaczący, szczególnie widoczne było to w internecie. Obywatele, na przykład pracownicy ochrony dyskotek, w kontaktach z policjantami prosili o zdjęcia z monitoringu, by zatrzymać sprawcę.

Jak policja dba o bezpieczeństwo na Piotrkowskiej?

Od czerwca 2011 roku na ulicę Piotrkowską od alei Mickiewicza do placu Wolności zostały skierowane zwiększone siły prewencyjne w celu zapewnienia bezpieczeństwa na tym reprezentacyjnym odcinku ulicy. Od września 2012 roku na odcinku ulicy Piotrkowskiej od alei Mickiewicza do placu Wolności oraz w alei Piłsudskiego od Piotrkowskiej do Kilińskiego została utworzona tzw. strefa zero, w której służbę pełni codziennie minimum sześć patroli pieszych i jeden lub dwa patrole zmotoryzowane. W piątki i soboty dodatkowo pełnią służbę dwa patrole operacyjne i jeden prewencyjny. Ulica Piotrkowska jest też objęta monitoringiem dziesięciu kamer. W noc zabójstwa "strefę zero" patrolowało 22 policjantów w 11 patrolach. Policjanci podjęli interwencję już po dwóch minutach od zgłoszenia, które pochodziło od dyżurnego, obsługującego monitoring miejski.

Czy na Piotrkowskiej jest bezpiecznie?

Piotrkowska jest najlepiej monitorowaną ulicą Łodzi. Na terenie miasta są rejony o dużo większym zagrożeniu przestępczością kryminalną. Dla porównania: na terenie osiedla Dąbrowa w 2012 roku odnotowano 259 przestępstw, osiedlu Zarzew - 164, na osiedlu Widzew Wschód - 261. Na Piotrkowskiej zanotowano 103 przestępstwa.

Jak często w ujęciu sprawcy rozboju pomaga monitoring?

Dyżur na stanowisku obsługi policyjnego monitoringu jest pełniony całodobowo. Z notatek, sporządzanych przez osoby obsługujące monitoring miejski, wynika, że od początku roku dzięki monitoringowi ujawnionych zostało osiem bójek i pobić oraz rozbój. Według naszych ustaleń, w roku 2012 w stosunku do roku 2011 liczba rozbojów na ul. Piotrkowskiej spadła o 4.
Rozm. Agnieszka Jasińska

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki