Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

RECENZJA: "Karbala" [ZWIASTUN]

Dariusz Pawłowski
Next Film
Polski wojenny film "Karbala" w reżyserii Krzysztofa Łukaszewicza już na ekranach kin. Porządnie zrobione kino gatunkowe, które może konkurować ze światowymi produkcjami.

Czy do wojny można się przygotować? Czy da się ją zawrzeć w podręczniku? Czy najlepszy nawet żołnierski trening jest w stanie nauczyć właściwych reakcji w tak ekstremalnej sytuacji? Żołnierze, których oglądamy w filmie "Karbala" Krzysztofa Łukaszewicza, powtarzają nieustannie: "o tym nam nie mówili". A mimo to wychodzą zwycięsko z sytuacji, w której powinni przegrać.

Dla "naszych" służba podczas wojny w Iraku miała być misją stabilizacyjną. Na przełomie 2003 i 2004 roku byliśmy młodymi "natowcami", nieprzeznaczonymi na pierwszą linię frontu. Żołnierze kapitana Kalickiego pojechali na Wschód zarobić na zaciągnięte kredyty, szkolić tamtejszą policję i uczestniczyć w patrolach. Wszystko czego się spodziewali, to zdesperowany strzelec zza węgła, pokrzykująca w niezrozumiałym języku miejscowa ludność i żarty z "jankesami". Tymczasem stanęli do regularnej walki z uzbrojonymi, zdeterminowanymi, "przeważającymi siłami wroga". Nikt im nie powiedział, co mają w takiej sytuacji robić.

3 kwietnia 2004 roku, podczas islamskiego święta Aszura, w irackim mieście Karbala dochodzi do ataku na ratusz, w którym ma się rodzić lokalna demokracja. W obronie City Hall staje czterdziestu polskich żołnierzy wspartych bułgarskim oddziałem. Przeznaczono im amunicję i zapasy żywności na 48 godzin. Pozbawieni łączności z bazą, unieruchomieni w odciętym mieście, walczą przez cztery doby. Cudem nikt z nich nie zginął. Bitwy z udziałem Polaków miało w Iraku nie być. Dlatego oficjalnie pozostawała milczeniem.

"Karbala" to hołd dla polskiego żołnierza, ale zarazem solidny film wojenny, porządnie zrobione kino gatunkowe, które swobodnie może konkurować z tego rodzaju światowymi produkcjami. Nawet jeżeli momentami widać szwy i daje się odczuć niedostatek funduszy. Łukaszewicz inspirując się popularnymi produkcjami, podszedł do swojego przedsięwzięcia bez kompleksów i sprytnie zniwelował różnice w budżecie montażem i sposobem prowadzenia kamery. Film ma dobrą konstrukcję, nie rozsypuje się na niepotrzebne szczegóły i chociaż nie zawsze udaje się utrzymać napięcie, pozostawia widzowi satysfakcję z poświęconego mu czasu. W polskich warunkach podejmując ten temat i gatunek Łukaszewicz wykazał się odwagą, i wygrał. Niczym w życiu żołnierzy z Karbali: odwagą się zwycięża.

Ale właśnie nie odwagę reżyser i scenarzysta wydobywa tu na pierwszy plan, tylko chaos i moc zarazem, towarzyszące drastycznej sytuacji, w którą rzucono zwykłych przecież facetów. Frontalna walka przeraża i przerasta żołnierzy, ale ci po prostu wykonują swoje zadanie. Łukaszewicz wyłuskuje ich pęknięcia, załamania, rozterki, wątpliwości, ale i rodzącą się w ogniu walki jedność, poczucie służby oraz przekonanie o dokonywaniu rzeczy ważnych. Wojna zmienia ich hierarchię wartości, zmusza do rozróżniania rzeczy istotnych od takich, na które szkoda tracić emocji. W telefonicznej rozmowie z żoną, na głowie której pozostał remont domu, potrafią rozbroić jej zdenerwowanie zbyt drogą farbą. Nie walcz z rzeczami bezwartościowymi, które nie są godne twojego czasu, bo ten szybko i gwałtownie może się skończyć - zdają się mówić i rozumieć.

Łukaszewicz przyjmuje stanowisko obserwatora, nie każe nam szczegółowo analizować charakterów poszczególnych postaci i ich pozawojskowego życia, nie ocenia, nie stosuje również emocjonalnego szantażu wobec widza. Woli dać poczucie, że wojna nie jest abstrakcją lub kinową przygodą, ale rzeczywistą zbrodnią, którą ludzkość wymyśliła i z lubością pielęgnuje, gmatwając w nią swoich przedstawicieli, którzy tak naprawdę woleliby pójść z dziećmi na zakupy. Jeśli już chce dotknąć, to np. udaną klamrą filmu, który rozpoczyna się pełnym żartów przylotem do Iraku, a kończy wylotem ludzi przeoranych koszmarem.

Sukces "Karbali" to także zasługa aktorów z Bartłomiejem Topą w roli Kalickiego na czele. Jak to w kinie gatunkowym, materiał na konstruowanie postaci nie był bogaty, ale aktorowi udało się drobnymi zabiegami oddać całą złożoność sytuacji i osobowości swojego bohatera. Znakomite są sceny Topy z Hristo Shopovem w roli Getowa, dowódcy Bułgarów - między aktorami iskrzy zawodowa współpraca i znakomita energia. Celnie spełniają swoje zadania aktorzy drugiego planu, najbardziej odstaje od tej drużyny Antoni Królikowski w cienko poprowadzonej roli Kamila.

Twórcy filmu sięgają po środki z powodzeniem stosowane w batalistycznym kinie hollywoodzkim, łącznie z podziurawionym sztandarem, na który spoglądają bohaterowie. Nad Wisłą lubimy z takich scen kpić. U Łukaszewicza poraniona flaga powiewa z siłą pamięci o wciąż konieczności, niestety, istnienia żołnierza i ostrzeżenia, że wojna kultur wcale nie musi być tak odległa, jak nam się w Europie ciągle wydaje.

Ocena: 4/6

Karbala
Polska, wojenny,
reż. Krzysztof Łukaszewicz,
wyst. Bartłomiej Topa, Antoni Królikowski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki