Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

RECENZJA: "Triszna. Pragnienie miłości"

Dariusz Pawłowski
W rolę Triszny wcieliła się Freida Pinto znana z filmu "Slumdog. Milioner z ulicy"
W rolę Triszny wcieliła się Freida Pinto znana z filmu "Slumdog. Milioner z ulicy" against gravity
Jeżeli ktoś ma ogląd Indii zbudowany na podstawie popularnych produkcji Bollywood, wie, że ludzie żyją tam radośni i szlachetni, a gdy pojawia się miłość, to razem z zakochanymi tańczy cały świat. Winterbottom spróbował wprowadzić w ten kolorowy obraz trochę kurzu. I choć nieco przynudza, skutecznie grzebie w utartych przez hinduską kinemato-grafię schematach.

"Triszna. Pragnienie miłości" to z jednej strony tragiczna opowieść o uczuciu. Młodziutka Triszna, mieszka wraz z rodziną w miejscowości Osian w Radżastanie, o której nawet Hindusi nie słyszeli. Pewnego dnia do leżącego nieopodal jej wioski hotelu przyjeżdża z kumplami rozrywkowy, zamożny i przystojny Jay, który kończy wakacje i ma rozpocząć pracę jako menedżer jednego z hoteli ojca. Tuż przed wyjazdem chłopaka, w wypadku samochodowym ojciec dziewczyny traci zdrowie i źródło utrzymania. Jay proponuje więc Trisznie pracę w hotelu, którym ma się zająć. Tam dochodzi do romansu...

Winterbottom oparł swój film na książce "Tessa d'Urberville" Thomasa Hardy'ego (jej głośną ekranizację, "Tess", poczynił Roman Polański), ale umieszczając jej akcję w realiach współczesnych Indii, wszedł w interesującą polemikę z preferowanym przez Zachód lukrowanym obrazem życia w tym kraju. Zderzenie tradycyjnych dla Indii klasowych różnic - Jay to rozpieszczony syn bogacza, Triszna zaś zna pracę od dziecka i w jej świecie "uszkodzona" przez mężczyznę, porzucona kobieta jest ciągle hańbą dla rodziny - rodzi konsekwencje dalekie od romantycznego happy endu. Poza tym reżyser widzi w tym już mniej kulturowych i społecznych obwarowań, a więcej nawyków i zachowań wynikających z przyzwyczajeń i domowego wychowania. Co za tym idzie, wystarczy dziś pojechać do nowoczesnego, kosmopolitycznego Mumbaju, by uwierzyć, że naprawdę można inaczej żyć...

Osłabienie roli tradycji w motywacjach bohaterów, reżyser wzbogaca o problemy w bollywoodzkiej wizji niespotykane. Gdzież tam bowiem może być mowa o aborcji lub któż uprawia gorący seks na tarasie... W pozbawionym słodyczy obrazie miłość nie tylko nie załatwia wszystkich problemów, ale jej w ogóle nie ma. Znudzony samym sobą Jay pokochać naprawdę nie potrafi, Triszna zaś jest bezwolną ofiarą, lecz to nie patriarchalna konstrukcja społeczności ofiarę z niej czyni, lecz pragnienie miłości. A raczej niewiedza, czym miłość jest; nieumiejętność odróżnienia, iż ściągnięcie na życzenie mężczyzny majtek, żadnym dowodem tejże nie jest. Triszna brnie w rzeczywistość bez przyszłości, bo wydaje jej się, że kocha i że jest kochaną. Gdy w świadomości rodzi się myśl, iż jednak żyje w pustce i udręczeniu, intuicja i impuls pchają ją ku tragedii.

Duszę sprzeczającą się z ciałem udanie oddaje na ekranie Freida Pinto, ciekawostką jest naturalizm obrazów Indii. I tylko szkoda, że w tym materiale Winterbottom nie znalazł niczego, co uczyniłoby jego opowieść bardziej zajmującą. A może wokół widzimy tyle potrzaskanych miłości, że kolejna opowiedziana w konwencjonalny sposób już nas zająć nie może.

Triszna. Pragnienie miłości, Wlk. Brytania, dramat, reż. Michael Winterbottom, wyst. Freida Pinto, Riz Ahmed, Anurag Kashyap, dystr. Against Gravity

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki