Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dokument syberyjski

Anna Pawłowska
Pabianiccy sybiracy na planie dokumentu w reżyserii Zbigniewa Gajzlera
Pabianiccy sybiracy na planie dokumentu w reżyserii Zbigniewa Gajzlera fot. Krzysztof Szymczak
Zbigniew Gajzler, pabianicki reżyser i producent filmowy, który w filmie "Sarid" dokumentował losy pabianickich Żydów ocalonych z getta, tym razem postanowił utrwalić losy mieszkających w jego mieście sybiraków.

- "Skazani na Sybir" to 50-minutowy film dokumentalny o zesłanych na daleki wschód 10 lutego 1940 roku - streszcza reżyser swój film w śnieżnym plenerze pabianickich lasów przy żwirowisku.
Scenariusz oparty został na wspomnieniach ludzi, którzy jako dzieci, razem z rodzicami, zostali zesłani na Syberię lub jako dzieci zesłańców się tam urodzili.

Wczoraj w leśnych plenerach przy ul. Żwirowej w Pabianicach reżyser kręcił sceny, które będą otwierały film.

- Mam już nagrane cztery i pół godziny wspomnień siedmiu osób. Do filmu wejdzie jedna dziesiąta - zapowiada.

Gromadka starszych ludzi wychodzi z zaśnieżonego lasu, mija operatora i idzie dalej, patrząc gdzieś w dal.

- Urodziłem się już na Syberii w 1941 roku. Moi rodzice zostali zesłani w 1940 roku do północnego Kazachstanu. Tam osiedlono nas w baraku obozowym - opowiada Henryk Hyrycz. - Ojciec pracował przy wyrębie lasu, mama szyła w szwalni kufajki.

Rodzina pana Henryka została wysiedlona z Wołynia.

- Dziadek umarł na Syberii. Kiedy umierał, ja miałem kilka dni. Mama poszła na milicję, prosiła, żeby dali jej deski na trumnę, ale nie dali. Kiedy przysłali furmankę, owinęła dziadka w prześcieradło i tak został pochowany - wspomina, a w jego oczach pojawiają się łzy. - Przestraszyła się, że nie jestem ochrzczony i sama ochrzciła mnie w rzece.

Ojciec pani Teofili Kieruzel uczestniczył w walkach przeciwko Rosjanom, zakończonych cudem nad Wisłą.

- W nocy aresztowano całą rodzinę. Ja miałam wtedy siedem lat. Najpierw wywieziono nas w okolice Swierdłowska, za Ural. Mama pracowała jako górnik w kopalni rudy miedzi, tata na powierzchni, ponieważ był już wtedy chory - opowiada.

Ojciec nie doczekał wstąpienia do armii Andersa, zmarł. Mama, która nie chciała przyjąć obywatelstwa Związku Radzieckiego, została skierowana do kopania kanałów. Czternastoletnia siostra pracowała w kołchozie. Pani Teofila i jej młodszy brat trafili do sierocińca, a stamtąd do Polski.

- Nogi miałam odmrożone do kolan - mówi.

Józef Pindura miał cztery lata, kiedy o czwartej w nocy do domu jego rodziców przy- szli enkawudziści.

- Kazali się szybko ubrać i zabrać to, co możemy unieść w rękach - mówi. - W domu zapanowała panika. Siostra miała zaledwie siedem tygodni. Załadowano nas do bydlęcych wagonów. Podróż trwała dwa miesiące.

Punktem docelowym dla ich transportu był Krasnojarski Kraj. Tam czekały na zesłańców baraki, długie na 300 metrów, ogrodzone kolczastym drutem, z wieżami strażniczymi na rogach. W obozie pracowało się przy wycince drzew.

- Pracujący dostawali 40 deko chleba, a niepracujący 20 deko na dobę - wylicza Pindura.

- Polska inteligencja została wybita w Katyniu, wywieziona na wschód lub zginęła w powstaniu warszawskim - kiwa głową Gajzler. - Robiąc filmy sam uczę się historii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Dokument syberyjski - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki