Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak upadła łódzka spółdzielnia "Ustronie"

Jolanta Baranowska
Spółdzielcze długi mogą pogrążyć każde osiedle bloków
Spółdzielcze długi mogą pogrążyć każde osiedle bloków Grzegorz Gałasiński
Ładne białe bloki z czerwonymi dodatkami, stojące wśród iglaków tuż za kompleksem Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki. Czysto, cicho i spokojnie. Oto osiedle, które jeszcze niedawno było częścią Spółdzielni Mieszkaniowej "Ustronie". W ubiegłym roku blok za blokiem wypisywał się ze spółdzielni i zakładał wspólnotę. Przyklepane na walnym zgromadzeniu spółdzielców pod koniec marca ogłoszenie upadłości było już tylko zamknięciem wieka trumny. Co pogrzebało tę spółdzielnię mieszkaniową?

27 marca zebrało się walne zgromadzenie spółdzielców Ustronia i podjęło decyzję o ogłoszeniu upadłości. Teraz została już tylko wizyta w sądzie i dokonanie wpisów do KRS.

Ale tej spółdzielni już nie ma od dobrego pół roku. Latem 2012 roku zawiązywały się na osiedlu ostatnie wspólnoty, które kolejno przejmowały budynki od spółdzielni. Wcześniej we władaniu spółdzielni było sześć bloków przy ulicach Leszczyńskiej, Sczanieckiej i Skłodowskiej-Curie. Spółdzielnia wybudowała też około 40 domów na osiedlu Baśniowa przy ul. Rocznicowej. Tę inwestycję nazwano Tanie Domy.

Czy to właśnie ta inwestycja doprowadziła do upadku spółdzielni Ustronie? W 2011 roku konta spółdzielni zostały zablokowane, bo trwał spór sądowy z firmą, która budowała domy. Wykonawcy musieli pójść do sądu, bo nie dostawali pieniędzy za wykonane roboty. Wybrano wprawdzie nową firmę budowlaną, ale przez miesiące nic się na budowie nie działo, ludzie nie kupowali mieszkań, więc w kasie spółdzielni nie przybywało pieniędzy.

Jakby tego było mało, firma wykonująca inwestycję zeszła z placu budowy na przełomie października i listopada 2011 roku. Budynki nie miały dachów, a nadchodziła zima...

Osiedle Baśniowa od początku nie miało szczęścia. Na działce stoją słupy wysokiego napięcia, a kontynuowanie inwestycji wymagało m.in. wkopania kabla. Miało to kosztować 500 tys. zł. Ostatecznie spółdzielnia miała w 2010 r. zapłacić 1,8 mln zł.

Brak płynności finansowej - jak to nazywają finansiści - miał się pojawić już w 2009 roku. Powodem tarapatów finansowych był dziesięciomilionowy kredyt, który spółdzielnia zaciągnęła w 2000 roku na postawienie bloku przy ul. Skłodowskiej-Curie. Blok wybudowano w 2004 roku, ale jeszcze w połowie ubiegłego roku dług spółdzielni wobec banku przekraczał milion złotych.

A długi rosły

Nie były to jedyne zaległości finansowe.

Pod koniec 2011 roku zobowiązania spółdzielni sięgały7 mln zł. Dla przykładu: tylko zaległości wobec dostawców mediów przekroczyły 2 mln zł. Spółdzielnia miała zablokowane konta bankowe przez ZUS (zaległość oceniano na 400 tys. zł) oraz przez czterech komorników sądowych. Ci domagali się 1,3 mln zł. Wpłaty od spółdzielców (około 100 tys. zł miesięcznie) nie były w stanie pokryć opłat za faktury i wierzycieli.

W listopadzie 2011 r. ówczesna wiceprezes złożyła wniosek do rady nadzorczej o ogłoszenie upadłości. Wiceprezes powoływała się na prawo upadłościowe, które mówi, że brak możliwości płacenia składek na ZUS oraz rozliczania się z Urzędem Skarbowym stanowi podstawę do ogłoszenia upadłości.

Rada skierowała wniosek wiceprezes do prezesa zarządu. Ale ówczesny prezes Ustronia - choć przyznał, że sytuacja jest ciężka - o ogłoszeniu upadłości nie chciał słyszeć. Mówił o "zatorze płatniczym". Z czterech wierzycieli tylko jeden nie chciał rzekomo rozmawiać o kompromisie. Reszta była ponoć gotowa odstąpić od egzekucji i pójść na ugodę.

Spółdzielnia ratowała się, jak mogła. Prosiła spółdzielców, by nie wpłacali czynszów na konta, które zajmowali komornicy, ale przynosili je do kasy spółdzielni.

Na walnym zgromadzeniu w grudniu 2011 r. nie ogłoszono upadłości. Odwołano czwórkę członków rady nadzorczej, a nowa rada zawiesiła w wykonywaniu obowiązków panią wiceprezes, która wnioskowała za ogłoszeniem upadłości.

Gdyby doszło wtedy do ogłoszenia upadłości, spółdzielcy, którzy mają prawo własnościowe do mieszkania, nie straciliby go, ale w niebezpieczeństwie byliby mieszkańcy osiedla Baśniowa, których lokale były dopiero w budowie. Oni nie mieli żadnych praw do tego majątku.

Pouciekali

W połowie 2012 roku sytuacja wyglądała całkiem inaczej. Ustronie nie miało już w swoich zasobach ani jednego budynku, bo mieszkańcy pouciekali ze spółdzielni, by nie ponosić konsekwencji jej upadku.

Przez długi spółdzielni w maju 2012 roku lokatorzy mieli odciętą ciepłą wodę, bo Dalkia wypowiedziała umowę.

Na walnym zgromadzeniu w lipcu 2012 roku podjęto kolejną próbę ratunku. Postanowiono, że należności wobec banku zostaną spłacone pieniędzmi uzyskanymi m.in. ze sprzedaży niezabudowanej działki przy ul. Prądzyńskiego. Jej cena została oszacowana na 890 tys. zł.

Reszta miała pochodzić ze sprzedaży udziałów w trzech działkach na tym samym osiedlu,

Ale to już historia...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki