Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Praca kontrolera biletów w Łodzi. Przekonaliśmy się jak to jest być "kanarem" [ZDJĘCIA]

Jarosław Kosmatka, Agnieszka Magnuszewska
Przez kilka godzin dziennikarze pracowali wspólnie z kontrolerami biletów. Na własnej skórze przekonaliśmy się, że ta praca może być nawet przyjemna, ale i niebezpieczna.

Kilka minut po godzinie ósmej rano wszedłem do dyspozytorni kontrolerów biletów w MPK Łódź. Czwartek zaczął się nietypowo tak dla mnie jak i zawodowych kanarów. Wielu z nich rozpoczyna pracę znacznie wcześniej, bo nawet koło godziny 5. Ale po kolei...

Każdy dzień dla kontrolera biletów wygląda niby tak samo. Przychodzą do dyspozytorni, pobierają czytniki do migawek, kontrolki (niezadrukowane karteczki o wymiarach takich samych, jakie mają bilety) i w zespołach ruszają w teren.

Szef kontrolerów krótko przedstawił nas sobie nawzajem i z dwuosobowym zespołem kontrolerów, wyposażony w identyfikator "Kontrola biletów - uczeń", wyruszyłem zobaczyć, jak to jest być kanarem?

Pierwszą kontrolę przeprowadziliśmy jeszcze na Narutowicza. Pierwsza kontrola i od razu mandat dla pana, któremu się nie chciało kupić biletu. Pytam: dlaczego? Pada krótkie: - Bo nie.

Na skrzyżowaniu z al. Kościuszki wsiadamy do 2, jadącej w stronę placu Niepodległości. Wydaje się to niemożliwe, ale na odległości dzielącej dwa przystanki sprawdzamy bilety wszystkich pasażerów. Wynik - trzy mandaty. Dwa z nich wypisują kontrolerzy w tramwaju, a z trzecim podróżnym wysiadamy i musimy prosić o pomoc policję, aby ustalić jego tożsamość.

Mężczyzna jechał bez biletu, bo twierdzi, że nie ma pieniędzy, ale pracuje. - Jadę do znajomej zrobić remont. Nie wziąłem dokumentów z domu - tłumaczy.

- W takiej sytuacji musimy wezwać policję lub poprosić o pomoc w ustaleniu tożsamości straż miejską - mówi Anna, jedna z najlepszych kontrolerek w łódzkim MPK. Pracuje w tym zawodzie od przeszło ośmiu lat i - jak mówi - bardzo lubi tę pracę. Od roku pracuje razem z mężem i... są niezwykle skuteczni.

Po kilku minutach przyjeżdża radiowóz. Od razu przekazujemy policjantom informację, że mężczyzna był niezwykle spokojny i miły, co - niestety - nie jest regułą. Po chwili ma już mandat, a my wsiadamy do kolejnego tramwaju jadący w stronę Górniaka.

Sprawdzamy bilety wszystkich podróżnych. Przy okazji wychodzą drobne nieporozumienia, gdy przerażeni pasażerowie dowiadują się o nieważności biletów miesięcznych. Zazwyczaj przypominali sobie, że migawkę wykupili, ale nie zdążyli aktywować. - W takich sytuacjach oczywiście pomagamy i aktywujemy im bilet w czytniku - mówi Piotr, mąż Anny. W tej drużynie każda kontrola to wiele śmiechu, radości i przyjemności z pracy. Przez kilka godzin przekonałem się, że wcale nie musi to być praca smutnych urzędasów, którzy z bezwzględnością i bez nuty elastyczności egzekwują przepisy.

Jedna z następnych kontroli nie jest już tak przyjemna. Kilka mandatów w jednym tramwaju. W pewnym momencie, gdy prosimy wszystkich o bilety do kontroli, jedna kobieta wstaje i ucieka do pierwszych drzwi, aby wysiąść jak najszybciej z pojazdu. Nie spodziewała się, że Anna dogoni ją jeszcze przed przystankiem. Po krótkim tłumaczeniu kobieta niechętnie, ale podaje dowód osobisty i przyjmuje mandat.

W następnym pojeździe jest jeszcze mniej przyjemnie. Też jedzie kilku gapowiczów. Dwóch z nich siedzi na końcu pojazdu. Dobrze zbudowani. Nie tylko nie mają biletów, ale do tego są agresywni i... piją piwo.

Piotr kilkakrotnie zwraca im uwagę. Żadnej reakcji. Anna i Piotr kończą im wypisywać mandaty. Tramwaj dojeżdża do Górniaka. Wysiadamy przednimi drzwiami, oni tylnymi. Na przystanku idą zdecydowanym krokiem w naszą stronę. Klną i grożą. - Nie ma sensu reagować - podsumowują Anna i Piotr.

W drodze powrotnej spotykamy kolejnego "ciekawego" pasażera. Na prośbę o okazanie biletu odpowiada pytaniem: - Szybko pan biega?

Przez kilka godzin cztery zespoły dziennikarz - kontrolerzy sprawdzili bilety w kilkudziesięciu pojazdach. My tylko w jednym z nich nie złapaliśmy gapowicza. Wszystkie zespoły wystawiły w tym czasie 52 mandaty (w tym 25 naszych).

* Imiona zostały zmienione.

KONTROLERZY MPK ŁÓDŹ

  • Tysiące kontroli: MPK już trzeci raz świętowało Dzień Kanara. Spółka zatrudnia 120 kontrolerów (20 jest zatrudnionych na umowę o pracę - umundurowani). Wykonują dziennie przeciętnie od 1500 do 1700 kontroli; w miesiącu ich liczba wynosi ponad 50 tysięcy. Dziennie wystawiają około 450 mandatów. Obecnie ściągalność mandatów wynosi od 30 do 35 proc. Wielu gapowiczów, którzy wcześniej unikali płacenia, teraz zwraca się z prośbą o rozłożenie długu na raty (150 wniosków miesięcznie). Tylko 20 proc. mandatów jest płaconych bez konieczności windykacji.
  • Skargi i nagrody: Od początku tego roku do końca lipca zgłoszono do MPK w Łodzi tylko 10 skarg na kontrolerów. Jednak było siedem zdarzeń, które zakończyły się dla kontrolerów uszczerbkiem na zdrowiu. W czwartek (17 września) MPK nagrodziło 15 kontrolerów (9 pań i 6 panów), którzy spisali się w tym roku najlepiej. Nagrodzeni kontrolerzy potrafili pomóc starszym pasażerom, którzy nie radzili sobie z podróżą komunikacją i pomagali również w sytuacjach nagłych, gdy dochodziło do zagrożenia zdrowia i życia, bo są po szkoleniach z udzielania pierwszej pomocy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki