18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zgierska kuźnia nauczycieli [ZDJĘCIA ARCHIWALNE]

Anna Gronczewska
Archiwum Kolegium Nauczycielskiego w Zgierzu
Kolegium Nauczycielskie w Zgierzu obchodzi jubileusz 95-lecia powstania. Przez te wszystkie lata wykształciło ponad 15 tysięcy pedagogów. Uczyli i uczą w szkołach Łodzi, Zgierza, Pabianic i innych polskich miast. Pierwsze absolwentki opuściły szkolne mury w 1924 roku.

Na korytarzach zgierskiego Kolegium Nauczycielskiego rozbrzmiewają dźwięki muzyki. Dochodzą zza zamkniętych drzwi, gdzie próbę ma miejscowy chór. W innych salach wykładowcy prowadzą zajęcia z plastyki. Grupa dziewczyn powtarza materiał z pedagogiki przed kolejnym kolokwium. Marzą by w przyszłości zostać nauczycielkami. Tak jak zostało nimi ponad 15 tysięcy absolwentów Kolegium Nauczycielskiego w Zgierzu. Mimo, że szkoła kończy już 95 lat, to na jej korytarzach i w salach wykładowych wciąż króluje młodość.

Dominik Dębowski z Aleksandrowa Łódzkiego niedługo odbierze dyplom ukończenia kolegium i będzie mógł się poszczycić tytułem licencjata. Kończy właśnie kierunek wychowanie fizyczne i zdrowotne. Będzie chciał uczyć w szkole wychowania fizycznego. Nie ukrywa, że sport to jego pasja. Jest bramkarzem zespołu Sokoła Aleksandrów Łódzki, prowadzi też w tym klubie treningi z młodzieżą.

- Do zgierskiego kolegium trafiłem dzięki moim kolegom, którzy wcześniej się tu uczyli - opowiada Dominik. - Miałem zdawać na Uniwersytet Łódzki, ale oni namówili mnie, bym od razu po maturze próbował w Zgierzu. I nie żałuję tych trzech lat, które tu spędziłem.

Dominik jest zadowolony, że miał wiele praktyk. Odbywał je w szkołach Zgierza, Aleksandrowa. Nie wyklucza, że będzie uczył się dalej w Kolegium Nauczycielskim, ale na innym kierunku.

- Zamierzam też zrobić dwuletnie studia magisterskie na Uniwersytecie Łódzkim - dodaje Dominik Dębowski.

Na ścianie holu Kolegium Nauczycielskiego wisi portret kobiety w średnim wieku. To Stefania Kuropatwińska. Między innymi dzięki niej przed ponad 90 laty powstała ta szkoła. By opowiedzieć jej historię, trzeba cofnąć się do czasów, gdy Polska odzyskiwała niepodległość. W kraju brakowało nauczycieli, analfabetyzm był powszechnym zjawiskiem. Nie było spójnego systemu oświaty. Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego zaczęło zakładać szkoły, w których wykształcenie mogły zdobyć nowe kadry nauczycielskie. Rada Miasta Zgierza zapragnęła, by jedna z nich powstała właśnie u nich. Józef Słaboszewicz, ówczesny jej przewodniczący, wystąpił w tej sprawie do Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Misja zakończyła się sukcesem. Ministerstwo zadecydowało, że jedno z trzech nowych polskich seminariów nauczycielskich powstanie właśnie w Zgierzu.

- Ważnym argumentem było na pewno to, że miasto Zgierz zobowiązało się przekazać na pięć lat seminarium nauczycielskiemu budynek, a także zapewnić opał - mówi dr Bronisław Matusz, jeden z nauczycieli zgierskiego kolegium, który zajmuje się muzeum poświęcone jego historii. - Mamy księgę wydaną z okazji 10-lecia państwa polskiego, którą prezentowano na targach poznańskich. Tam kilka stron, bogato ilustrowanych, poświęcone jest właśnie zgierskiemu seminarium. Można powiedzieć, że szkoła była dumą kraju.

Rada Miasta Zgierza przekazała na seminarium nauczycielskie budynek przy ul. Szczęśliwej 23 (dziś ul. Narutowicza), który stoi do dziś. Wynajęto go od Józefa i Pelagii Kauców. Na starych zdjęciach widać dokładnie ten budynek. W tle wyłania się wieżyczka kościoła ewangelicko-augsburskiego, który został zniszczony przez pomyłkę podczas niemieckiego bombardowania miasta we wrześniu 1939 roku. Dyrektorem seminarium została Stefania Kuropatwińska. Nominację otrzymała 1 stycznia 1919 roku.

- To bardzo ciekawa osoba - mówi o Stefanii Kuropatwińskiej Bronisław Matusz. - Była wielką idealistką. Żyła sprawami szkoły, to ona wraz z pracującymi w niej nauczycielami budowała pozycję i rangę zgierskiego seminarium nauczycielskiego.

Stefania Kuropatwińska, gdy przyjechała do Zgierza szczyciła się już tytułem doktora chemii. Studia kończyła w Szwajcarii. Tam bardzo dobrze poznała Józefa Piłudskiego, przyjaźniła się ze Stefanem Żeromskim. A pochodziła z Podlasia. Urodziła się w 1886 roku w Łazach koło Łukowa w rodzinie inteligenckiej. Dzieciństwo spędziła w Siedlcach. Następnie wyjechała do Warszawy, gdzie skończyła gimnazjum. Potem pojechała do Szwajcarii. Po ukończeniu studiów w Genewie przez rok pracowała w fabryce chemicznej, na granicy Szwajcarii i Francji. Ta praca pewnie jej nie fascynowała, bo już w 1908 roku powróciła do kraju i oddała się pracy pedagogicznej. Uczyła w prywatnym Seminarium Nauczycielskim w Żyrardowie, następnie przeniosła się do Sosnowca. Tam znalazła pracę w szkole handlowej. Do wybuchu wojny uczyła w niej fizyki i chemii. Potem wróciła do Warszawy. Przez dwa lata uczyła w warszawskich szkołach średnich, ale też walczyła z analfabetyzmem mieszkających w Warszawie dzieci. Pracowała w gimnazjum na Podlasiu, w Seminarium Nauczycielskim w Lublinie, by w roku 1918 przyjechać do Zgierza. Kuropatwińska miała wówczas 33 lata. I pewnie nie przypuszczała, że w tym mieście będzie mieszkać do końca swych dni.

Warunki w jakich działało na początku zgierskie Seminarium Nauczycielskie nie były łatwe. W jednym budynku kształcono nauczycieli, ale była też szkoła ćwiczeń, w której przyszli pedagodzy odbywali praktyki. Budynek przy ul. Szczęśliwej stawał się za ciasny. Kuropatwińska zdawała sobie sprawę, że trzeba wybudować nowy gmach, do którego przeniosłoby się seminarium i szkoła ćwiczeń. To prawdopodobnie z jej inspiracji, była przecież dobrą znajomą Józefa Piłsudskiego, do Zgierza wpłynęło pismo z Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Grożono, że jeśli władze miasta nie stworzą warunków do wybudowania gmachu seminarium, to zostanie ono przeniesione ze Zgierza. Chodziło o przekazanie ośmiomorgowego placu, gdzie powstałaby nowa szkoła.

Trzeba zaznaczyć, że w Zgierzu panowała wtedy bieda - wyjaśnia Bronisław Matusz. - Przedmiotem obrad Rady Miasta były sprawy związane z zapewnieniem chleba, opału dla mieszkańców. Zdarzyło się nawet, że odmówiono seminarium przyznania obiecanego opału. Tłumaczono to tym, że brakuje go dla mieszkańców Zgierza.

Ale z drugiej strony władzom Zgierza zależało na tym, by dalej w tym mieście istniało Seminarium Nauczycielskie. Dlatego w końcu zdecydowały się przekazać plac pod budowę seminaryjnego budynku. Tyle, że znajdował się on w miejscu, które nie odpowiadało Stefanii Kuropatwińskiej. W okolicach drogi do Ozorkowa, gdzie dziś jest zgierskie liceum im. R. Traugutta.

- W seminarium uczyło się wiele młodych dziewczyn nie tylko ze Zgierza, ale i Łodzi, okolicznych miesjcowości - tłumaczy Bronisław Matusz. - Chodziło więc o taką lokalizację, gdzie blisko będzie do stacji kolejowej, przystanku tramwajowego.

W końcu przyznano seminarium plac przy dzisiejszej ul. 3 Maja. Na terenie tzw. Nowego Miasta. Wtedy nic tam jeszcze nie było. Plac znajdował się na mokradłach, rosły tam drzewa, krzaki. Ale było blisko do zbudowanego w 1905 roku zgierskiego dworca, a także do linii tramwajowej.

- Na tym placu miała powstać pierwotnie carska sotnia - twierdzi Bronisław Matusz. - Co ciekawe, wiele wskazuje, że budynek seminarium nauczycielskiego zaczęto budować bez aktu prawnego. Dopiero w 1937 roku odpowiednie zapisy pojawiły się w księdze wieczystej.

W 1925 roku powstał budynek internatu i seminarium, a po dwóch latach kolejny, w którym mieściła się szkoła ćwiczeń. Była ona przed wojną elitarną szkolną placówką. Za naukę w niej się płaciło, a uczyły się w niej dzieci zgierskiej elity. Na przykład latem lekcje odbywały się w ustawionej na podwórku szkolnym atlance, na świeżym powietrzu. Seminarium miało ponad 7-hektarowe gospodarstwo, którym zarządzał Aleksander Lorentz, ojciec Zygmunta Lorentza, m.in. nauczyciela w Miejskim Gimnazjum im. Józefa Piłsudskiego w Łodzi, współtwórcy łódzkich oddziałów Polskiego Towarzystwo Historycznego i Polskiego Towarzystwa Naukowego. Jeszcze w 1925 roku Seminarium Nauczycielskiemu w Zgierzu nadano imię Stefana Żeromskiego, a w 1936 roku przed jego budynkiem stanął pomnik patrona.

Rok przed oddaniem nowego budynku seminarium, opuściły go pierwsze absolwentki. Była to bowiem szkoła żeńska. Zachowało się świadectwo z czerwca 1924 roku, które otrzymała łodzianka Jadwiga Banachowska. Co prawda miasto Zgierz zaznaczyło, że w pierwszej kolejności do seminarium powinni być przyjmowani młodzi zgierzanie, ale w praktyce uczyło się w nim wiele łodzianek, mieszkanek Pabianic czy Ozorkowa.

Ze wspomnianień słuchaczek seminarium, uczniów szkoły ćwiczeń, wyłania się portret Stefanii Kuropatwińskiej, którą wszyscy nazywali przełożoną.

- Była typem bohaterki "Siłaczki" Stefana Żeromskiego, zresztą mówiono na nią "siłaczka" - twierdzi Bronisław Matusz. - Znała bardzo dobrze pisarza, nasiąknęła jego ideałami. Zresztą sama była idealistką. Nie założyła rodziny i całe życie poświęciła szkole. Takiego samego, pełnego zaangażowania, wymagała od nauczycieli. Najczęściej były nimi osoby samotne, które nie założyły rodziny, były po rozwodzie. Kuropatwińska była też osobą bardzo tolerancyjną, nie liczyły się dla niej poglądy, wyznanie innego człowieka.

Seminarium Nauczycielskie istniało do 1937 roku. Wtedy w jego miejsce powołano Żeńskie Liceum Pedagogiczne.

- Nauka w Seminarium Pedagogicznym trwała pięć lat, kończyła się maturą, ale po jego ukończeniu nie można było ubiegać się o przyjęcie na studia wyższe - tłumaczy Bronisław Matusz. - Nauka w nim trwała cztery lata i musiała być poprzedzona skończeniem gimnazjum. Kończyła się też maturą, po której już można było studiować.

Niestety, Żeńskie Liceum Pedagogiczne w Zgierzu nie ma absolwentów. Naukę w nim przerwała wojna... Już we wrześniu 1939 roku budynek liceum przejęli Niemcy. Urządzili w nim szpital wojenny. Trafiali tam m.in. polscy żołnierze ranni podczas Bitwy nad Bzurą. Potem leczono w nich tylko Niemców. A w budynku internatu stacjonowały wojska Wermachtu...

Stefania Kuropatwińska wojnę spędziła w Zgierzu. Mieszkała na poddaszu jednego z domów przy ul. Długiej. Prowadziła tajne nauczanie. Po wyzwoleniu była pewna, że otwarcie liceum pedagogicznego będzie tylko formalnością. Tymczasem jego budynek zajęli Rosjanie i tak jak Niemcy otworzyli w nim szpital...

Liceum pedagogiczne udało się utworzyć w dawnej szkole niemieckiej przy ul. Długiej (dziś jest tam zgierska szkoła muzyczna), a szkołę ćwiczeń - w szkole pożydowskiej. Stefania Kuropatwińska walczyła o odzyskanie budynków przy ul. 3 Maja. A pojawiły się plany, by otworzyć tam wojskową szkołę łączności.

Kuropatwińska razem z jedną nauczycielek pojechała do Warszawy, by załatwić sprawę. Zabrała ze sobą dwie szkolne kroniki. W stolicy udowodniła, że w tym gmachu była zawsze szkoła kształcąca nauczycieli. W Warszawie sądzono bowiem, że to niemiecki budynek.

Trzeba było jeszcze trochę poczekać zanim Rosjanie opuszczą plac przy ul. 3 Maja. Podobno wyjeżdżając zabrali ze sobą nawet klamki, wyrywali przewody elektryczne. Zostały tylko mury.

Pod koniec stycznia 1946 roku znów zaczęło działać Państwowe Liceum Pedagogiczne i związana z nim szkoła ćwiczeń. Liceum było już szkołą koedukacyjną. Jednym z uczniów zgierskiej szkoły ćwiczeń był profesor Zbigniew Religa. Do Zgierza przyjechał z rodzicami w 1948 roku. W liceum uczył jego tata, Eugeniusz. Józefa Muszyńska, która wiele lat była w zgierskim liceum sekretarką, dobrze zapamiętała Zbigniewa Religę.

- Opowiadała mi, że mały Zbysio bardzo lubił buraczki - opowiada Bronisław Matusz.- Zawsze chodził z buzią umorusaną tymi buraczkami...

W 1948 roku umiera Stefania Kuropatwińska. Nowym dyrektorem liceum zostaje Antoni Stelmach, były żołnierz armii generała Władysława Andersa. Potem dyrektorami byli: Leon Guzewski, Grażyna Szymańska, Andrzej Gołąb, Włodzimierz Paprocki. Od 1998 roku dyrektorem Kolegium Nauczycielskiego jest Marian Wójtowicz.

Po wojnie dzisiejsze Kolegium Nauczycielskie przeżywało różne losy. W roku szkolnym 1957/ 1958 nie przeprowadzano rekrutacji do liceum. Zaplanowano utworzenie w jego miejsce 2-letniego, pomaturalnego Studium Nauczycielskiego. Ostatni absolwenci Liceum Pedagogicznego opuścili szkołę w 1961 roku razem z pierwszymi absolwentami studium, którego dyrektorem został Leon Guzewski. Istniało ono do 1971 roku. Wtedy zostało przekształcone w 3-letnie Wyższe Studium Nauczycielskie UŁ w Zgierzu. Miało on charakter wyższego studium zawodowego. Tak było do 1984 roku kiedy z Łodzi, z ul. Smugowej, przeniesiono tu 2-letnie Studium Nauczycielskie Wychowania Przedszkolnego. A w 1991 roku otwarto Kolegium Nauczycielskie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki