Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekarz kazał matce wyrzucić odcięty palec córki

Jarosław Kosmatka, Katarzyna Sulima
Pani Marta pokazuje miejsce, w którym jej 9-letnia córeczka obcięła sobie opuszek palca
Pani Marta pokazuje miejsce, w którym jej 9-letnia córeczka obcięła sobie opuszek palca Katarzyna Sulima
Dziewięcioletnia dziewczynka w czasie zabawy odcięła sobie część serdecznego palca prawej ręki. Ekipa pogotowia nie zabrała dziecka do szpitala, a odciętą część kazała matce wyrzucić.

W piątek po południu 9-letnia Dominika z Łęczycy bawiła się z dziećmi. Nagle jej mama usłyszała przeraźliwy krzyk córki. Okazało się, że dziewczynka w trakcie zabawy przycięła sobie drzwiami prawą dłoń. - Natychmiast wezwałam karetkę. Byłam przekonana, że nas zabiorą do szpitala - mówi pani Marta, mama dziewczynki.

Tak się nie stało. - Lekarz krzyczał na mnie, że opatrunek to w domu może założyć - mówi mama Dominiki. - Kiedy zapytałam lekarza, co zrobić z odciętą częścią palca, nawet nie spoglądając na nią kazał wyrzucić. Lekarz zlekceważył nas, bo jesteśmy mieszkańcami tzw. baraków - mówi rozżalona Marta Grzelak. - Dziecko wyło z bólu, a dostało jedynie czopek przeciwbólowy i zalecenie, aby moczyć palec w rivanolu. Bałam się, że wda się zakażenie.

Matce powiedziano, żeby poszła z córką do chirurga w poniedziałek. Pani Marta jest zbulwersowana. Była przekonana, że ktoś musi pomóc jej córce. Wezwała taksówkę i pojechały do szpitala w Łęczycy.

Niestety, okazało się, że na chirurga muszą poczekać. Czekały blisko dwie godziny, bo lekarz akurat operował. Gdy tylko zobaczył palec dziecka, zadecydował o natychmiastowym transporcie dziewczynki do szpitala im. Marii Konopnickiej w Łodzi.

Było już po godz. 20, gdy Dominika trafiła na szpitalny oddział ratunkowy w Łodzi. Tam lekarze bezzwłocznie zajęli się palcem dziewczynki. Mimo iż lekarz z Falcka twierdził, że palec nadaje się do wyrzucenia, medycy z Łodzi przyszyli dziewczynce odcięty opuszek. Czy na uratowanie całego palca nie było za późno, okaże się za kilka miesięcy.

Dominika przeszła już jedną operację - przyszycia opuszka serdecznego palca, za miesiąc czeka ją kolejna. Czy palec wróci do pełnej sprawności, będzie wiadomo dopiero po zagojeniu się ran. Dziewczynka ma opuścić szpital w środę, jednak przez miesiąc trzy razy w tygodniu będzie musiała przyjeżdżać do Łodzi na zmianę opatrunku.

Pani Marta w sobotę złożyła doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez lekarza z zespołu ratownictwa medycznego Falck. - Zgłosiłam sprawę na policję, będę walczyć o to, aby lekarz zapłacił za postępowanie, które przyczyniło się do utraty zdrowia mojej córki.

O wyjaśnienia poprosiliśmy Aleksandra Hepnera, przedstawiciela Falck Medycyna. Wynika z niego, że zgłoszenie przyjęto o godz. 16.12. Niespełna minutę później do małej pacjentki wyjechał ambulans specjalistyczny z lekarzem i dwoma ratownikami medycznymi. Zespół Ratownictwa Medycznego zjawił się w miejscu po zaledwie dwóch minutach od wezwania. Po dokładnym badaniu dziecka lekarz specjalista chirurgii dziecięcej z 10-letnim stażem, będący również w trakcie specjalizacji z medycyny ratunkowej, zgodnie ze sztuką lekarską podjął decyzję o nieprzyszywaniu opuszka palca.

Dodać należy, iż nieprzyszywanie odciętego fragmentu skóry (czyli pozostawienie opuszka do ziarninowania) to nie lekarskie widzimisię, tylko procedura wielokrotnie opisywana w literaturze medycznej. Nie może więc tu być mowy o błędzie w sztuce lekarskiej czy jakimkolwiek zaniedbaniu - napisał w mejlu do redakcji Hepner.

- Policjanci będą wyjaśniać wszystkie wątpliwości, jakie mama dziecka zawarła w doniesieniu - mówi podinspektor Joanna Kącka, rzeczniczka Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki