Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy to jest wojna z buspasami, czy naszymi rodzinami?

Hanna Gill-Piątek
Hanna Gill-Piątek
Hanna Gill-Piątek Krzysztof Szymczak
Zlikwidować by te tramwaje, zawalidrogi, to bym się do Pani nie spóźnił" - oznajmił w drzwiach stolarz, który przyszedł montować mi kuchnię - "jeszcze dziś do mamy mam wskoczyć, a nie wiem jak dojadę przez te korki". "Dzień dobry" - odpowiedziałam grzecznie, żeby nie denerwować pana stolarza. Po dłuższej chwili, kiedy wziął się do pracy, zapytałam mimochodem, czym szanowna mama jeździ po mieście. "Tramwwajem, a czym ma jeździć?" - brzmiała odpowiedź spod montowanej szafki.

Dzień dobry - witam się równie grzecznie z Państwem i zaraz przechodzę do dość drażliwego tematu, którym w ostatnich dniach stały się buspasy. Nic dziwnego, że indywidualni kierowcy są wściekli. To rozwiązanie oznacza dla nich o jeden pas ruchu mniej i to w najbardziej zatłoczonych miejscach. Na al. Palki, gdzie ta nowinka po raz pierwszy zawitała do Łodzi kilka dni temu, wielu postanowiło odważnie wykazać swoje obywatelskie nieposłuszeństwo i pruć po jezdni dla autobusów pomimo grożącego mandatu. Fora internetowe drżą w posadach od wyrazów niezadowolenia z decyzji Zarządu Dróg i Transportu. Chciałoby się zapytać wzburzonych kierowców: czym jeżdżą państwa rodzice? Czym dojeżdżają dzieci do liceum?
Muszę przyznać, że ja sama rzadko jestem zadowolona z pracy ZDiT-u, bo dysponując kolosalną częścią naszych miejskich pieniędzy, podejmuje więcej działań szkodzących miastu, niż poprawiających codzienną jakość życia łodzian. Kontrowersyjne plany podarowania nam najdłuższego basenu na świecie, czyli wykopu na trasie WZ, forsowanie budowy Nowotargowej w formie autostrady wprowadzającej jeszcze więcej aut do centrum, czy przystanki planowane w takiej odległości, żeby zapewnić przesiadającym się sporą porcję fitnessu - to tylko początek listy przewinień tej szacownej instytucji. Natomiast nawierzchnie Tramwajowej, Kilińskiego czy Spornej, ulic używanych przez nas codziennie, przez dziesięć lat istnienia Zarządu nadal wyglądają jak poligon dla księżycowych łazików.

Czasem jednak zdarzy się ZDiT-owi podjąć dobrą decyzję. I dlatego należy się urzędnikom wielka pochwała za buspasy, dzięki którym umierająca łódzka komunikacja publiczna ma szansę być choć trochę lepsza. Miasto jest polem walki, na którym ścierają się interesy różnych grup. Niektóre z nich słychać bardziej, jak kibiców czy kierowców, niektóre nie mogą lub nie umieją głośno upominać się o swoje potrzeby. Kiedy Warszawa cztery lata temu zaczęła wytyczać jezdnie tylko dla transportu zbiorowego, podniosło się prawdziwe pandemonium, o wiele gorsze od łódzkiego. Zrobiono więc rzetelne badania i okazało się, że 77% warszawiaków popiera buspasy, pomimo tego, że stopień "usamochodowienia" społeczeństwa jest tam znacznie większy niż w Łodzi. Wiele osób przesiadło się wtedy na tramwaj lub autobus, bo okazało się, że tak jest taniej i szybciej.

Na razie ostrożnie mówi się, że w Łodzi rozwiązanie to będzie wprowadzane wyłącznie na trasach mających co najmniej trzy pasy ruchu. Drodzy kierowcy, mam dla was ważną informację. To nie koniec. Właśnie dostałam odpowiedź na moje pytanie w sprawie remontu ul. Tuwima. Pan Artur Zalepa ze ZDiT-u informuje mnie w nim, że co prawda nie będą wzięte pod uwagę wyniki konsultacji, które prowadziłam na ten temat dwa lata temu, ale zaznacza, że przewidziano po odnowieniu "pas autobusowy". Co oznacza, w godzinach szczytu gładko pojadą nabite do granic możliwości pojazdy MPK, a postoją użytkownicy aut, które oprócz kierowcy siedzącego w wygodnym fotelu przewożą zazwyczaj powietrze. Być może skłoni to urzędników miejskich, dotąd z niewyjaśnionych dla mnie przyczyn parkujących za darmo pod UMŁ, do przesiadki na transport publiczny.

Krzycząc, że buspas ogranicza nasze konstytucyjne prawo do jeżdżenia wszędzie samochodem (czytałam taką opinię), pamiętajmy, że prawie jedna czwarta Łodzi to seniorzy. Oprócz młodzieży szkolnej są oni grupą najczęściej korzystającą z komunikacji publicznej. W nich najbardziej uderza każda zlikwidowana linia czy obcinanie kursów, a każde dobre rozwiązanie jak ławka na przystanku pomaga im dostać się na rynek czy do lekarza. Dlatego wojna z buspasami jest tak naprawdę walką wydaną naszym własnym rodzinom. Jest też batalią przeciwko naszym uboższym sąsiadom, których nie stać na samochód, nie wspominając o grupie szaleńców, którzy korzystają z oferty MPK ze świadomego wyboru, bo zależy im na czystym powietrzu w mieście czy zieleni nie rozjechanej przez parkujące wszędzie samochody. Oni wcale nie są w mniejszości i też mają prawo, żeby szybko dojechać do celu.

Autorka jest działaczką społeczną i polityczną, koordynatorką Świetlicy Krytyki Politycznej w Łodzi
Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki