Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miejska Galeria Sztuki w Łodzi. W pogoni za barwą i duszą

Łukasz Kaczyński
Maciej Stanik
Miejska Galeria Sztuki przypomina jedną z najciekawszych osobowości łódzkiego środowiska, malarza i scenografa Jacka Bigoszewskiego.

Jego największą pasją stały się doświadczenia z kolorem. Przystępując do habilitacji, Jacek Bigoszewski napisał rozprawę, analizującą teorie i doświadczenia naukowo opracowane do tego czasu na temat fizykalnych właściwości barwy. „Czy kolor jest obiektywną własnością ciała, czy wrażeniem? [...] Kolor jest tajemnicą, bo tajemnicą jest malarstwo” - te słowa artysty z eseju „Wybrane zagadnienia systematyki barw” przywołuje katalog do otwartej w piątek w Galerii „Willa”, oddziale Miejskiej Galerii Sztuki w Łodzi w zabytkowej rezydencji fabrykanta Leopolda Kindermanna, retrospektywnej wystawy Bigoszewskiego. Zakończył go artykuł przypominając opinię Wassily’ego Kandinsky’ego: „Kolor jest środkiem mającym bezpośredni wpływ na duszę”.

Do badania barw Jacek Bigoszewski zbliżał się stopniowo. Kończąc z wyróżnieniem Państwową Wyższą Szkołę Sztuk Plastycznych w Łodzi w 1970 roku i powracając do niej już w roli pracownika, był jeszcze pod wpływem tradycji konstruktywistycznej, w łódzkim środowisku zakorzenionej w szczególny sposób.

- Miał też głęboką świadomość sztuki konstruktywizmu w Rosji. Z czasem zaczął od niego odchodzić ku doświadczeniom z kolorem - mówi dyrektor MGS w Łodzi i kuratorka wystawy, Elżbieta Fuchs. - Istotne okazało się tu długie stypendium w Niemczech w 1989 roku, kiedy to poznawał artystów takich jak Gerhard Richter i Gunter Iker, dziś uznanych za najwybitniejszych przedstawicieli niemieckiej sztuki. Do kooperatywy zaprosił też Josepha Beuysa, ale jego śmierć pokrzyżowała plany.

W obrazach, dla których punktem wyjścia był horyzont, Bigoszewski szukał swej palety barw - szukał do końca życia. Nieustępliwie. Malował od rana do wieczora. Dowodzą tego prace będące wręcz wzornikiem barwnym, w centrum skupiającym czystą biel. Ostatni etap jego twórczości to fascynacja sztuką niemiecką i cykle, które zaczął: „Hommage a Ives Klein” i „Hommage a Joseph Beuys”. Wiadomo też o obrazach-obiektach, w które wmontowywał rzeczy gotowe i znalezione, np. rękawice bokserskie. - Miał świadomość kierunku rozwoju sztuki. Był nieprawdopodobnie oczytany, wybitnie inteligentny, a przy tym miał świadomość potrzeby scalenia łódzkiego środowiska - mówi dyrektor Fuchs.

Służył temu cykl „Kooperatywa” (prezentowany już w Galerii „Willa”). Do umieszczania swoich „próbników” w dwu- i trójdzielnych obrazach zaprosił m.in. Mariana Kempińskiego, Grzegorza Stawińskiego, Romę Hałat, Jerzego Mroza, mówiąc niejako „Taki jest twój styl, ale spotkajmy się”.

Wokół Bigoszewskiego ludzie chętnie się skupiali. Dla studentów z pracowni był mistrzem duchowym. Spotykał się z nimi nieformalnie, znał ich losy i problemy, organizował spotkania świąteczne, na których nie mogło brakować... bigosu.

- Odrębny rozdział to jego twórczość scenograficzna - podkreśla dyrektor Fuchs.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki