Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Więcej niż możesz zjeść” w Teatrze Nowym w Łodzi [RECENZJA]

Łukasz Kaczyński
Maciej Stanik
Teatr Nowy im. Kazimierza Dejmka w Łodzi zaprosił na premierę spektaklu „Więcej niż możesz zjeść” na podstawie tekstów Doroty Masłowskiej.

Jeśli już spaść, to z wysokiego konia - gdyby szukać prostej formuły do oceniania reżyserskiego debiutu Marcina Nowaka w Teatrze Nowym im. Kazimierza Dejmka w Łodzi, to powiedzenie trafia w sedno przedsięwzięcia. Ten współpracujący od kilku lat z Dorotą Masłowską filmowiec sięgnął po jej felietony parakulinarne wydane w tym roku w zbiorze „Więcej niż możesz zjeść”.

Na pewno niższą (albo po prostu niemrawą) „chabetą” byłyby zbiory dowcipasów Antoniego Słonimskiego, lotnych myśli Stefana Kisielewskiego czy uszczypliwości Tomasza Terlikowskiego. Trudność teatralizowania tekstów Masłowskiej wynika z ich literackości, z odzywających się echem najważniejszych cech literatury przełomu wieków: metatekstowości (tu: naśladowaniu i parodiowaniu formy felietonowej, sprawdzaniu jej granic), autotelizmu (zwracaniu uwagi na sam proces pisarski) i intertekstualności (ciągłemu nawiązywaniu do innych książek i artefaktów kultury). Ale też ze swego rodzaju Masłowskiej „mówienia językami” - dyskursami popkultury i kultury wyższej. A do tego dochodzi prowadzenie przez Masłowską gry ze statusem i wizerunkiem pisarki, z rolą felietonistki. I jak tu taką Masłowską na scenę przerobić?

Gdyby Marcin Nowak szukał ekwiwalentu w sferze teatru, mógłby zaproponować formę, którą potem zdekonstruuje albo skorzystać z szeroko rozpowszechnionej (np. farsy) i ją ośmieszyć, pokazać „szwy” teatru i humorem obnażać jego umowność. Jako twórca związany przede wszystkim z filmem, efektami wizualnymi i grami komputerowymi poszedł inną drogą. Zadbał, by tekst wyraźnie brzmiał ze sceny, ale też zmienił samą scenę w rodzaj wizualnej pozytywki, wygrywającej melodie-scenki.

Aktorzy na ogół nie wykraczają poza zmontowaną na scenie obrotówkę, obudowaną foliowymi zasłonami, na które rzucane są animacje. Dzięki nim przedstawienie zaczyna się, na teledyskową modłę, od wejścia w kosmos Pisarki Doroty, a potem w świat jej tekstów. Reżyser wybrał wprowadzenie Masłowskiej na scenę - pod postacią aktorki Moniki Buchowiec, która imituje w stopniu niemal doskonałym dykcję, intonację i gesty pisarki, a także kojarzony z nią sposób poruszania się. Tej kameleonowej kreacji dopełniają uczesanie i ubranie. Monika Buchowiec ma jednak imitować nie naturalną wymowę pisarki, ale tę znaną z jej wystąpień, gdy czyta swoje felietony z towarzyszeniem muzyki improwizowanej na żywo. A to jest powolne, bo pisarka musi okiełznać nieznaczną wadę wymowy. Przywiązuje też wagę do intonacji zdań. W konsekwencji powolne podawanie tekstu rozciąga się na pozostałych aktorów, czasem prowadząc do rozproszenia uwagi.

Polska „od kuchni” według Masłowskiej w Teatrze Nowym w Łodzi [ZDJĘCIA]

Przepisując dwanaście felietonów na scenę, reżyser dla każdego opracował inną, domkniętą scenkę. Wpisał więc niesiony przez nie zasób treści często w nowe sytuacje i nowe postaci. Powoduje to spiętrzenie znaków i relacji między nimi, ale rozproszenie sensów, gdy np. głos „narratora” zostaje rozpisany na kilka postaci-aktorów. Gdy Nowak wyprowadza sytuacje bezpośrednio z felietonów, czasem popada w mimowolną tautologię (scena nad jeziorem). O ile włożenie rozważań o tym „jak najłatwiej stracić zbędne sto złotych?” w ramy talk-show, w którym rolę prowadzącej odgrywa Mirosława Olbińska, nie gryzie się, to posłużenie się innym telewizyjnym wzorcem (dyskusją o filmie? pokojem zwierzeń?) dla felietonu, który na podstawowym poziomie mówi o problemie pisania felietonu o seksualności współczesnych - już bardzo.

Traktując z szacunkiem teksty (nie ingerując w nie) reżyser nie pokusił się o wyjście poza ów podstawowy poziom sensów i zwyczaje kulinarne Polaków, podróż promem do Sztokholmu i marzenia o adopcji przez zespół Roxette, oglądanie „Dynastii”. Zostawił to Masłowskiej licząc, że teksty same doprowadzą widownię do poziomu refleksji o świecie, który przypomina hipermarket, o cenie, jaką płaci się za modernizację etc. W teatrze to jednak tak nie działa. Jak działa? Reżyser zdaje się przeczuwać, czego dowodzą nieśmiałe próby popuszczania wodzy fantazji. Bo tym są przeskalowane meble i przedmioty (gdy Dominika Biernat i Sławomir Sulej odbywają podróż do połowy lat 80., gdy postaci z felietonów Masłowskiej były dziećmi w przyciasnych rajtuzkach), składowisko monstrualnych tortów (z rodzajów tych, które gdy raz się je zobaczy, to już nie da się ich „odzobaczyć”), które pieką czytelnicy gazetek kulinarnych, estradowe imitowanie przez Adama Kupaja głosu lektora z reklamy wiejskich czipsów czy wielkie karaluchy, przy których narratorka (Dominika Biernat) pożywia się przy stole. I trzeba było pójść tropem tego twórczego szaleństwa.

O ile sceniczna forma dana przez Nowaka nieźle wpisuje się w realizowany przez dyrektora Zdzisława Jaskułę model Teatru Nowego jako sceny próbującej nowym form wyrazu, o tyle samej realizacji brakuje dramaturgicznego „zęba”, który nadałby puls poszczególnym scenom. Nieznany jest też punkt, do którego zmierza ich prezentacja. Pierwotnie teksty ukazywały się w piśmie dla kobiet, z którym rozstając się Masłowska pozwoliła sobie na efektowny zawijas - przenikliwą diagnozę pozycji artysty-pisarza w świecie, w którym głos twórczy i niebanalny ulega niewidzialnej ręce tzw. rynku: jej rubrykę zajmie pewnie reklama. Po uzależnieniu czytelników od literackiego „pokarmu”, pisarka pozostawia ich w stanie „uzależnienia” i wobec uporczywego poczucia pustki. Pisarce Dorocie pozostaje na scenie tylko wyrecytowanie tego tekstu. Co począć z taką Masłowską a la Marcin Nowak? Da się ją „zjeść” bez obaw, ale czy będzie to danie sycące czy też tylko pusta kaloria?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki