Podczas konferencji w ubiegłym tygodniu urzędnicy poinformowali o kolejnych domach komunalnych wytypowanych do sprzedaży. Robert Janikowski, dyrektor departamentu gospodarowania majątkiem, tłumaczył, że najemcy w wybranych nieruchomościach korzystają z ogrodów na koszt miasta, bo to ono zapewnia obsługę ogrodniczą. Wczoraj mieszkańcy ze Stoków, Kochanówki i Teofilowa spotkali się z urzędnikami, by zgłosić sprzeciw.
- Zrobiono z nas pasożytów! Przecież nikt z administracji nie dba o ogródki przy naszych domach, choć płacimy za to w czynszu. Miasto nie remontuje domów. Administracja namawiała nas od lat, żebyśmy sami robili remonty, bo przecież nikt nas z domów nie wyrzuci. I co? Jak zrobiliśmy remonty, to każą nam się wyprowadzić - podkreśla Halina Siwakowska z ul. Glebowej.
Domy muszą opuścić lokatorzy, którzy nie chcą ich kupić. Alternatywą jest lokal zamienny. Ale najemcy podkreślają, że gdy kwaterowano ich w latach 50. i 60., nie zawierali umowy nanajem domów, tylko mieszkań.
- Moje ma 22 mkw. Przekwalifikowano je na dom, choć konstrukcja budynku uniemożliwia jego podział. Mam z sąsiadem wspólne ściany nośne i fundamenty - oburza się Halina Siwakowska.
Andrzej Chojnacki, dyrektor wydziału budynków i lokali, tłumaczy, że dwa lokale w bliźniaku stoją na innych działkach geodezyjnych i można je było przekwalifikować na domy.
- Od lat 90. starałam się o wykup mieszkania, ale urząd mi to uniemożliwiał. Teraz przy wykupie mam płacić za grunt i nie mogę skorzystać z 90-procentowej bonifikaty - mówi pani Halina. - A sąsiad w 2012 r. mógł kupić połowę bliźniaka, skorzystać z 90-procentowej bonifikaty i otrzymać grunt w wieczyste użytkowanie. Dlaczego nie traktuje się nas tak samo?
Lokatorzy uważają, że urzędnicy karzą ich za samodzielne wykonywanie remontów.
- Ale administracja nie robiła remontów w domu, w którym mieszkam od 50 lat - zapewnia Hanna Caban z ul. Pabianka.
Także pani Halina z ul. Glebowej wyremontowała dom, sfinansowała podłączenie wody i kanalizacji. Natomiast w nieruchomościach podłączonych w ostatnich latach do sieci wodno-kanalizacyjnej na koszt miasta każe się teraz płacić za użyczenie sieci. - Przy wykupie domu okazało się, że mam płacić 129 zł miesięcznie przez 22 lata. Dlaczego? Łącznie to 35 tys. zł - podkreśla Monika Rudna z ul. Sierpowej.
Remonty i podłączenie do sieci zwiększyło wartość domów, ale lokatorzy są przekonani, że nie do stawek, jakie proponują urzędnicy. Kilka lat temu 1 mkw. ich nieruchomości wyceniano na 110 - 120 zł.
- Teraz na 213 zł. Ktoś nas oszukuje - mówi Elżbieta Milczarek z ul. Brzoskwiniowej.
Najemcy zwracają uwagę na jeszcze jeden aspekt. - Mieli nie sprzedawać domów, w których mieszkają niepełnosprawne dzieci, a sąsiadka, która ma dziecko z zespołem Downa i poruszające się na wózku, dostała pismo, że ma wykupić dom lub się wyprowadzić. Gdy sprawę nagłośniono, pozwolono jej zostać - podkreśla Andrzej Białas z ul. Saneczkowej.
Wtorkowe spotkanie dało tyle, że dyrektor Janikowski wydłużył o miesiąc termin, do którego lokatorzy mają dać znać, czy domy kupują. Urzędnicy mają wyjaśnić wątpliwości.
Jak rozwiązać problem? |
|
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?