Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rządzą nami wielcy hipokryci. „Maria Stuart” w Teatrze Studyjnym w Łodzi [ZDJĘCIA]

Łukasz Kaczyński
Po pokazie w Stuttgarcie studenci Szkoły Filmowej w Łodzi szlifują dyplomową realizację „Marii Stuart” Schillera. Reżyseruje Grzegorz Wiśniewski.

Scena otoczona z trzech stron czarnymi lustrami, pośrodku niej długi stół, kilka krzeseł - w tak zaaranżowanej przestrzeni rozgrywa się dramat królowej Elżbiety i więzionej przez nią Marii Stuart, tytułowej postaci romantycznego dramatu Friedricha Schillera z 1800 roku, wykorzystującego prawdziwe zdarzenia, które rozegrały się wokół szkockiej królowej. Po wrześniowym, gościnnym pokazie przedstawienia w Renitenztheater w Stuttgarcie (z uwagi na kształt tamtejszej sceny - w wersji okrojonej ze scenografii), tegoroczni dyplomanci Wydziału Aktorskiego „filmówki” zaczęli pokazy przedpremierowe w Łodzi, swoistą rozgrzewkę przed sobotnią premierą.

Pierwszy w tym roku akademickim aktorski dyplom przygotował Grzegorz Wiśniewski, etatowy reżyser (co dziś niezwykle rzadkie) w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku, gdzie właśnie wprowadził na scenę „Kto się boi Virginii Woolf?” Edwarda Albee’ego, dwa tygodnie temu został nagrodzony przez łódzkich recenzentów Złotą Maską za najlepszą reżyserię - w zeszłorocznym „dyplomie”, czyli „Kamieniu” według dramatu Mariusa von Mayenburga. Przyznał wtedy, że nagroda ta jest przede wszystkim dla niezwykłych młodych ludzi, którzy w Teatrze Studyjnym zaczynają swoją drogę aktorską.

Jak pracę z reżyserem widzi kolejny aktorski rocznik?

- Pierwszym zderzeniem z tym tekstem było tłumaczenie Witolda Wirpszy, który przełożył go ze staroniemieckiego - mówi Krystian Pest, grający Burleigha, a także asystent reżysera. - Dużym ułatwienie była dla nas adaptacja Jacka Burasa, która pokazała nam ludzi w tych postaciach, przybliżyła ich charaktery, które okazały się bardzo współczesne. Dlatego nasza realizacja nie rozgrywa się na dworze królewskim, jak jest w oryginale, ale na współczesnej arenie politycznej. Współpraca z reżyserem także pozwoliła nam „wgryźć się” w te postaci, dawał nam wiele wskazówek na temat relacji między pozostałymi postaciami, co ich łączy, co powinno być w roli.

- Bardzo szybko wyszliśmy poza czytane próby stolikowe- dodaje Michał Floriańczyk, w spektaklu grający Pauleta i Aubespine’a. - Już po dwóch, trzech tygodniach weszliśmy w pracę sceniczną. Początkowo improwizowaliśmy sceny, które przedstawiamy, z czego reżyser część odrzucił, a część zaakceptował - i dalej aranżował. Ale dużo czerpał z nas samych.

- Ważne, że mieliśmy poczucie bezpieczeństwa. Wiedzieliśmy, że Grzegorz Wiśniewski ma pewne wyobrażenie o tym świecie, że chce mówić o powszechnej w nim hipokryzji - mówi Maja Pankiewicz, które wciela się w Elżbietę. - Zaś trudność tej sztuki, w moim odczuciu, polega głównie na konieczności porozumiewania się własnym, naturalnym głosem.

Młodzi aktorzy cenią możliwość wypłynięcia na głęboką wodę teatralnej pracy, ze świadomością ze strony reżysera jaki jest punkt dojścia ich wspólnej pracy. Dlatego pomimo dość swobodnej improwizacji aktorzy wciąż poruszali się w obrębie tekstu.

- My wypełnialiśmy strukturę tego przedstawienia, to znaczy dawaliśmy z siebie własne przemyślenia i spostrzeżenia na temat tych postaci i naszego widzenia scen - tłumaczy Michał Floriańczyk.

- „Maria Stuart” miała przede wszystkim ustawiony pewien bardzo konkretny rytm, który musieliśmy w pewnym momencie wypracować. Ale tak naprawdę nie jest to skończona sprawa, ten proces wciąż trwa i ulega wewnętrznym zmianom - uważa z kolei Bartosz Sak, obsadzony w roli Leicestera.

- Mnie, ale przede wszystkim reżyserowi zależało, by nie była to tylko krucha, zabiedzona postać, która błaga o życie, ale silna kobieta, która wie, że nie ma nic do stracenia, bo czuje nadchodzącą śmierć. Może więc pozwolić sobie na swego rodzaju grę z otaczającymi ją postaciami. Próbuje więc z tego życia wyciągnąć jak najwięcej - przyznaje Maria Dębska, która gra tytułową Marię Stuart.

Teatr Studyjny w Łodzi przygotowuje się do nowego sezonu

Jak przyznają studenci aktorstwa, przedstawienie nie zawiera aluzji do aktualnej sytuacji politycznej w Polsce czy Europie. Nie zależało na takich ani młodym aktorom, ani reżyserowi. Ważniejsze było pokazanie pewnego mechanizmu, nie konkretnych sytuacji czy zdarzeń. Choć, jak przyznaje teatralna Maria Stuart, da się dostrzec, że we współczesnej polityce coraz większą rolę zaczynają odgrywać kobiety.

- Ja to obserwuję z uśmiechem - dodaje Maria Dębska.

Dla Grzegorza Wiśniewskiego jest to kolejne spotkanie z tym słynnym dramatem Schillera. W lutym 2008 roku wprowadził go na scenę Teatru im. Wilama Horzycy w Toruniu (w przekładzie również Jacka Stanisława Burasa). Wiśniewski teraz oprócz reżyserii i scenografii, odpowiada także za kostiumy i światło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki