Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kibice ŁKS i Widzewa muszą emigrować

Dariusz Kuczmera
Dariusz Kuczmera
Dariusz Kuczmera Grzegorz Gałasiński
Pracujący na Widzewie kibic ŁKS (są tacy, a jakże, choć ortodoksyjnym fanom łódzkich klubów trudno będzie to pewnie pojąć), cieszył się jak dziecko, że ma bilet na Stadion Narodowy i obejrzy z trybun mecz z Irlandią.

- Nareszcie przeżyję przygodę życia - mówił. - W Łodzi nie obejrzę meczów wysokiego formatu. Nudzą mnie już opowieści starszych osób o meczach Widzewa w europejskich pucharach, wkurzają mnie wspomnienia o łodzianach stanowiących trzon kadry, o meczach reprezentacji na stadionie ŁKS i Widzewa. Może w minionym wieku było fajnie, ale nie było mnie wtedy na świecie. Nie będę lizał ciastek przez szybę. Aby obejrzeć z trybun mój wielki mecz, muszę wyjeżdżać z Łodzi. Czuję się, jakbym emigrował.

Poruszył ten szczęśliwy kibic bardzo ważną strunę. Łódź nie jest miejscem, w którym piłkarze odnosili sukcesy. Bo tak naprawdę w Łodzi mieliśmy bardzo silne drużyny, ale w Łodzi nigdy nie przeżyliśmy wielkich zwycięstw. Owszem, dwa pierwsze zwycięskie mecze Widzewa z Manchesterami United i City rozstrzygały się w Łodzi, na stadionie ŁKS, było podobnie z Borussią Moenchengladbach, ale to były jedyne mecze w Łodzi, po których można było cieszyć się do upadłego.

Widzew i jego kibice taniec radości mogli prezentować głównie na wyjazdach. Widzew wyeliminował Juventus, ale w Turynie, wyeliminował Liverpool, ale na Anfield Road, do Ligi Mistrzów wszedł po sukcesie w Kopenhadze.

W lidze największy sukces, czyli spektakularną wiktorię nad Legią 3:2 (gdy jeszcze na pięć minut przed końcem było 0:2), Widzew też osiągnął poza Łodzią - w Warszawie.

Łódź była najwyżej przystankiem w drodze reprezentacji Polski do wielkiego sukcesu, jak chociażby w drodze po awans do finałów mistrzostw świata 2002 (po klątwie Zbigniewa Bońka w 1986 roku). Na stadionie Widzewa kadra Jerzego Engela pokonała Białoruś 3:1, ale feta po wywalczeniu awansu była w Chorzowie, kiedy to na Stadionie Śląskim Polacy pokonali Norwegię. Ten mecz przesądził o awansie.

Szczególne miejsca w historii polskiej piłki zajmują ważne miejsca, ale nie Łódź. Zwycięski remis w walce o awans do finałów mistrzostw świata 1974 osiągnęliśmy na Wembley w Londynie. Cztery lata później zwycięski remis, decydujący o awansie do mundialu w Argentynie 1978, wywalczyliśmy w Chorzowie. Tamten remis 1:1 z Portugalią zapewnił nam golem zdobytym bezpośrednio z rożnego Kazimierz Deyna. Nielubiany poza Warszawą świetny piłkarz mimo tej bramki został wygwizdany przez śląskich kibiców. W Łodzi Kazimierz Deyna też nie był lubiany, zagrał jeden mecz w ŁKS i został zabrany przez wojsko do Legii. Później strzelał tylko gole naszym klubom. Dlatego dziwi mnie bardzo, kto w plebiscycie na nazwę pociągu z Łodzi do Warszawy, głosował na Deynę? Pewnie głosowali tylko warszawiacy, którzy kochali Deynę i wybrali tę nazwę na złość łodzianom. Następny pociąg musi nosić nazwę „Smolarek”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki