Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy w Łodzi zaczną wreszcie budować stadiony?

Paweł Hochstim
Tak miał wyglądać stadion na Widzewie. Już wiadomo, że za 170 mln tak pięknego obiektu się nie wybuduje
Tak miał wyglądać stadion na Widzewie. Już wiadomo, że za 170 mln tak pięknego obiektu się nie wybuduje materiały prasowe
Jeśli serial pod tytułem "Budujemy stadiony" rzeczywiście się kończy, to jesteśmy świadkami historycznej chwili. Od siedmiu lat w Łodzi o budowie stadionów tylko się mówi. Teraz ma się zacząć ich budowa, chociaż pomysły łódzkich urzędników niewielu się podobają. A właściwie większości.

W sumie na budowę dwóch obiektów sportowych miasto ma przekazać 270 mln zł, czyli niewiele więcej niż miał kosztować wcześniej jeden stadion, ten przy alei Unii. Pewnie gdyby nie upadek firmy Budus, to dzisiaj kibice ŁKS czekaliby na stadion, który miałby zostać oddany za rok. Ale mieli pecha, bo najpierw upadł Budus, a później... ŁKS. I w mieście uznano, że przy alei Unii stadion jest niepotrzebny. Wybudowane mają być zatem trzy boiska treningowe i jedno, tzw. główne, z trybuną. Jedną trybuną.

Kiedyś, wcale nie tak dawno, napisałem: niech już zaczną budować, obojętnie co. Prawda jest taka, że z (nie)budowania stadionów w Łodzi śmieje się cała Polska. Jeśli więc i tym razem nic nie wyjdzie, po raz kolejny o Łodzi krążyć będą żarty.

Jedno jest pewne - ani 170 mln zł, przyznanych na budowę stadionu Widzewa, ani około 100, za które ma powstać centrum sportowe przy alei Unii nie zaspokoi naszych ambicji. Widzew, jedyny klub ekstraklasowy w 740-tysięcznym mieście, będzie miał stadionik bardzo przeciętny, z widownią na 15 tysięcy miejsc. Wprawdzie prezydent Hanna Zdanowska i jej współpracownicy przy każdej okazji podkreślają, że stadion ma mieć możliwość rozbudowy, ale chyba sami nie wierzą w to, że ktokolwiek w najbliższych dwudziestu latach zechce cokolwiek rozbudowywać. Nie będzie na to pieniędzy - to oczywiste.

W środowisku sportowym mówi się jasno - zmieniające się każdego tygodnia decyzje Urzędu Miasta Łodzi podyktowane są interesem politycznym, a nie tym, że ktoś chce mieć w Łodzi stadion. Dlatego do "ostatecznej" decyzji Urzędu Miasta Łodzi niewielu podchodzi poważnie. Ba, są tacy, którzy chcą się zakładać, że za kilka tygodni (miesięcy) sytuacja się zmieni. Może właśnie dlatego ani kibice Widzewa, ani kibice ŁKS nie zaprzestali udziału w akcji zbierania podpisów w sprawie przeprowadzenia referendum w sprawie odwołania prezydent Łodzi.

Dzisiaj piłkarsko Łódź stoi przeciętnie, bo ŁKS tymczasowo upadł i zacznie podnosić się od czwartej ligi, a Widzew bieduje i właśnie PZPN zabronił mu zatrudniać nowych piłkarzy, którzy będą zarabiać więcej niż po 5 tys. zł brutto. W polskiej piłce nożnej często trzecioligowcy mają wyższe apanaże, więc można sobie wyobrazić, jakich piłkarzy sprowadzi latem Widzew. Niestety, w piłce nożnej dowcip "Dlaczego tanie wino jest dobre? Bo jest tanie i dobre" nie działa. Piłkarz tani to piłkarz słaby. Taka jest prawda.

Mam nieodparte wrażenie, że w Łodzi wykorzystuje się obecne problemy klubów piłkarskich, by mieć pretekst, żeby stadionów nie budować wcale lub - w ostateczności - budować tanie. Inwestycja, która - przynajmniej teoretycznie - ma być budową na kilkadziesiąt lat jest uzależniona od formy obecnych piłkarzy. Gdyby Widzew wygrał pięć meczów więcej, może miałby lepszy stadion. Gdyby ŁKS nie wycofał się kilka tygodni temu z pierwszej ligi i nie musiał zaczynać gry od czwartej - nikomu nie przyszłoby do głowy, by budować stadion z jedną trybuną.

I nikt nie myśli o tym, że gdy te stadiony już będą gotowe, to może ŁKS będzie właśnie wracał do pierwszej ligi, a Widzew, np. dzięki pieniądzom nowego właściciela, będzie bił się o grę w europejskich pucharach. Liczy się tylko tu i teraz. Tak, jakby o tym, czy stadion Widzewa będzie miał 15 czy może 25 tysięcy miejsc decydowały wyniki pojedynczych meczów. To przecież nie jest poważne.

Toczona latami dyskusja o stadionach zawsze zaczynała się i kończyła na jednym: kibice nie pogodzą się, by korzystać z jednego stadionu. Wszystkim niezorientowanym warto tu powiedzieć, że ci "kibice" to dwie kilkusetosobowe grupki, najczęściej bezrobotnych chuliganów, dla których mecz jest tylko pretekstem, by dać sobie po mordzie. Ludziom, którzy chodzą na mecze dla oglądania piłki nożnej, nie przeszkadzałby fakt, że za tydzień na tym samym stadionie zagra inna drużyna.

Nie potrafię sobie wytłumaczyć zachowania kibica - kibica, nie szowinisty, dla którego bardziej liczy się kłopot rywala niż zysk swojego klubu - który woli gorszy stadion, ale tylko dla jednej drużyny. Nie ma to żadnego poważnego uzasadnienia, więc akurat ten argument nie powinien być w ogóle rozpatrywany przez władze. Większość ludzi, którzy interesują się piłką nożną i są potencjalnymi klientami naszych klubów - oczywiście wtedy, gdy będą mieli godne warunki do oglądania meczów - jest normalna. Naprawdę, nie jest trudno to odgadnąć.
Dzisiaj jest już chyba za późno - w końcu decyzja władz miasta jest już "ostateczna" - ale warto powiedzieć jeszcze raz, że najlepszym z możliwych rozwiązaniem byłaby budowa jednego stadionu, którego nie musielibyśmy się wstydzić. Stadionu w miejscu tzw. neutralnym, czyli ani na ŁKS, ani na Widzewie. Stadionu, który mógłby służyć nie tylko do rozgrywania meczów piłkarskich, ale również choćby do koncertów. Czyli nie 15-tysięcznego kurnika ani nie boiska z jedną trybunką, które nadawać się będą wyłącznie do organizacji meczów piłkarskich. I to nie wszystkich szczebli, bo na ŁKS meczów choćby ekstraklasy rozegrać już się nie da.

A przecież problem można było tak łatwo rozwiązać. Tzw. tereny ŁKS, czyli okolice Atlas Areny, to jedna z najdroższych działek w Łodzi, którą można było z zyskiem sprzedać. Za te pieniądze bez problemu można byłoby kupić inną działkę, gdzieś na przedmieściach. Ba, w kasie pewnie zostałoby jeszcze ze 100 milionów, które można by dorzucić do puli na stadiony.

Uzbierałoby się - piszę oczywiście szacunkowo - ze 400 milionów. Po 30 można byłoby przeznaczyć na budowę centrów treningowych dla ŁKS i Widzewa, a 340 wykorzystać na budowę jednego pięknego obiektu. Nie wydając ani złotówki więcej z kasy miasta, można byłoby postawić duży i funkcjonalny stadion. I organizować na nim naprawdę duże imprezy, bo byłby lepszy od stadionu Wisły Kraków i Legii Warszawa, a spokojnie mógłby rywalizować z obiektami w Gdańsku, Poznaniu czy Wrocławiu.

Oczywiście - zarówno szefowie Akademii Piłkarskiej ŁKS, która podjęła się próby odbudowania piłki nożnej, działającej pod marką najstarszego łódzkiego klubu oraz właściciel Widzewa oficjalnie są zadowoleni z decyzji prezydent Łodzi. Trudno zresztą, żeby było inaczej - Widzew jeszcze kilka miesięcy temu w ogóle nie miał widoków na nowy obiekt, a z kolei ŁKS został skreślony, gdy Hanna Zdanowska uznała, że stadion miejski może powstać wyłącznie na Widzewie lub Orle. To była wersja obowiązująca przez tydzień.

Jeszcze krócej aktualne były słowa prezydent, wypowiedziane w wywiadzie dla "Dziennika Łódzkiego", że miasto stać na dwa stadiony 15-tysięczne. Kilka tygodni później usłyszeliśmy, że miasto musi oszczędzać i decydujące będzie kryterium finansowe, a tuż po tej decyzji ogłoszono plany budowy centrum sportowego przy alei Unii i stadionu Widzewa.

Nie przekonuje mnie argument, że miasta nie stać na porządny stadion. Skoro w Krakowie można było wybudować dwa stadiony w sumie na ponad 40 tysięcy miejsc, skoro nowoczesne obiekty buduje się nawet w dużo mniejszych od Łodzi miastach, jak Zabrze czy Białystok, to i u nas mogliśmy mieć obiekt, z którego bylibyśmy dumni. Szkoda, że tak nie będzie, bo na Widzewie wybudujemy coś na podobieństwo Areny Kielce - w 2006 roku był to najładniejszy stadion w Polsce, dzisiaj mało komu, nawet w Kielcach, się to podoba - a przy alei Unii powstanie bardziej ośrodek treningowy niż stadion. A za kilka lat będzie płacz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Czy w Łodzi zaczną wreszcie budować stadiony? - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki